„The Reds” chcą jeszcze tego lata odkupić ostatnie działki wokół Anfield, by móc złożyć wniosek o pozwolenie na budowę nowego stadionu. Dotąd szło opornie – pisze „Daily Mail”.

Od kiedy w październiku 2012 Liverpool ogłosił, że woli pozostać na swoim aktualnym stadionie zamiast się przeprowadzać, nie pojawiały się żadne konkrety dotyczące rozbudowy Anfield. Przypomnijmy, że w planie jest powiększenie zachodniej i północnej trybuny, by stadion łącznie osiągnął pułap 60 tys. miejsc.

Projekt wart ok. 150 mln funtów jest jednak zależny od okolicznych mieszkańców. Ci muszą odsprzedać klubowi swoje domy, ponieważ rozbudowa wymaga miejsca, a najbliższe posesje są dosłownie kilkanaście metrów od murów Anfield.

Dopiero po odkupieniu wszystkich działek w zasięgu cienia rzucanego przez nową trybunę (takie normy narzuca angielskie prawo związane z dostępem do światła dziennego) klub może ubiegać się o pozwolenie na rozbudowę. Dotąd szło opornie, ponieważ część mieszkańców czuła się pominięta, a inni narzekali na niekorzystne oferty wykupu ich nieruchomości.  

I choć efekty transakcji nie są jeszcze idealne, to władze Liverpoolu zapewniają, że wszystko idzie w dobrym kierunku. – Uczyniliśmy prawdziwy postęp w tym zakresie. Kiedy tylko uzyskamy wszystkie budynki, wystąpimy o pozwolenie. Oczekujemy, że będziemy w takiej pozycji już latem – powiedział dyrektor zarządzający Ian Ayre.