Liverpool: Klub i miasto przedstawili wizję regeneracji dzielnicy
źródło: własne / LiverpoolEcho.co.uk / Guardian.co.uk; autor: michał
Wciąż oczekujemy na wizualizacje samego stadionu, ale całe otoczenie Anfield powoli nabiera kształtu. Propozycja regeneracji została wczoraj przedstawiona. Tylko czy przekona mieszkańców?
Reklama
Skala zmian będzie ogromna – zniknie ok 300 domów, a kolejnych 500 zostanie odnowionych za publiczne pieniądze. Do tego powstanie 250 nowych. Dojdą również nowe funkcje rekreacyjne, jak deptak i ścieżki dla biegaczy. W dzielącym Liverpool od Evertonu Stanley Park ma powstać ogród produkujący warzywa i owoce do lokalnej dystrybucji. Łącznie powstanie ok. 700 nowych miejsc pracy.
To wszystko i więcej ma towarzyszyć przebudowie Anfield. Stadion urośnie o 15 tys. miejsc, a całość pochłonie ok. 260 mln funtów. Z tej sumy Liverpool pokryje 150 mln, podczas gdy resztę zapewnią władze miasta ze środków własnych, rządowych i europejskich.
W całej historii Liverpoolu była dotąd tylko jedna większa operacja regeneracyjna. Ta najnowsza ma potrwać ok. 5 lat. Jednak przedstawiony wczoraj ogólny plan ma i zwolenników, i przeciwników.
Ci najbardziej zagorzali wrogowie to właściciele domów w bezpośrednim sąsiedztwie Anfield. Część z nich jest wściekła, ponieważ są zmuszeni sprzedać swoje mieszkania. Co prawda otrzymują oferty po cenach rynkowych, ale część twierdzi, że Liverpool celowo lokalny rynek zniszczył, by obniżyć atrakcyjność i wartość mieszkań.
W jaki sposób? LFC zaczęli wykupywać szeregówki w latach 1990., a następnie zabijali je deskami, nie korzystając z mieszkań. W efekcie powstały całe rzędy domów-widmo, do których włamywali się wandale, a okolica stopniowo wymierała. Do 2000 klub zdołał przejąć 10 domów, ale dziś w rękach „The Reds”, sprzymierzonej firmy Your Housing lub władz miasta jest już 51 lokali czekających na rozbiórkę. Negocjacje w sprawie kolejnych 10 mają się ku końcowi.
Wydaje się, że wykup idzie sprawnie, ponieważ 61 domów jest przejętych lub bliskich przejęcia. Do rozpoczęcia rozbudowy Anfield potrzebne jest łącznie zburzenie 72 domów. Tyle że właściciele tych ostatnich nie chcą się poddać. Dwóch mężczyzn oferujących swoje mieszkania na wynajem twierdzi, że polityka wyniszczania osiedla przez Liverpool kosztowała ich ok. 500 tys. funtów. I zamierzają walczyć w sądzie przeciwko klubowi.
Nie wiadomo w tej chwili, na ile ich sprzeciw może spowolnić postęp projektu, ponieważ miasto w ostateczności zamierza użyć przymusowego kupna, do czego ma prawo. Urzędnicy z magistratu zapewniają, że na drodze wielkiego projektu regeneracyjnego nie mogą stać dwie osoby, które wynajmują mieszkania w tej okolicy, ale nawet w niej nie mieszkają. Właściciele odbijają piłeczkę i nazywają miasto kukiełką sterowaną przez interesy klubu piłkarskiego.
Reklama