Już nie 18,5 tysiąca, tylko prawie 22 tysiące widzów mieści stadion Unionu Berlin. Dziś klub otwiera nową trybunę główną. „Berliner Zeitung” stawia pytanie, czy komercjalizacja „Starej Leśniczówki” nie zniszczy unikalnej atmosfery klubu.

Dziś Union Berlin otwiera ostatni element rozpoczętej w 2008 przebudowy – nową trybunę główną. Niemal tradycyjnie już, również ten element "Starej Leśniczówki" pomagali budować kibice. Ok. 150 osób montowało krzesełka, by dać gwarancję, że budynek będzie gotowy na dzisiejszy mecz z Sandhausen w drugiej lidze.

Dzięki rozbudowie klub będzie w stanie poprawić wyniki finansowe, które i tak osiągają rekordy – od 2009 budżet klubu wzrósł o 50%. Teraz doszło nie tylko 3617 miejsc siedzących (na pozostałych trybunach można tylko stać), ale przede wszystkim aż 30 lóż i 1700 miejsc biznesowych. To one mają napędzać wpływy klubu.

Pojawia się jednak pytanie, czy zmiany nie zniszczą unikalnej atmosfery wokół Unionu? Ten klub na równi z Sankt Pauli jest uznawany za zespół kultowy, w którym liczy się równość wszystkich uczestników (obecnie udziałowcami jest aż 11 tys. kibiców).

Prezes Dirk Zingler nie obawia się jednak pogorszenia atmosfery i odpowiada na pytanie „Berliner Zeitung”, że stadion to tylko środek do osiągnięcia celu i klub świadomie określił swoje aspiracje. Nowa trybuna główna to ich szczyt, dalszej komercjalizacji nie będzie, a proporcje między miejscami stojącymi a siedzącymi są wciąż unikalne w skali Niemiec.