Wrocław: Wykonawca odpiera zarzuty o fuszerkę
źródło: Gazeta.pl; autor: michał
Przedstawiciel głównego wykonawcy twierdzi, że wszelkie zmiany materiałów na tańsze były akceptowane przez miasto. A wprowadzano je m.in. po to, by zdążyć przed imprezami otwarcia z jesieni 2011. Tyle że… nie ma dowodów.
Reklama
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Jens Stark, dyrektor kontraktu z ramienia firmy Max Bögl, odpiera zarzuty władz Wrocławia oraz byłego inspektora nadzoru budowlanego. Zdaniem wykonawcy Stadionu Wrocław obecna polityka oskarżeń wobec jego firmy to skutek problemów finansowych inwestora.
Stark zaprzecza, jakoby zarzuty inspektora nadzoru budowlanego Arkadiusza Maciejewskiego były uzasadnione (zapoznaj się z zarzutami). – Ten inżynier był jednym z wielu inspektorów nadzoru na budowie i - mówiąc wprost - nie zgadzamy się z jego opiniami. Ja byłem na stadionie kilka dni temu i nie widziałem żadnych wad, o których on mówi. Balustrady wcale nie są źle zabezpieczone. Są ocynkowane i nie grozi im żadna korozja. Nie są co prawda zabezpieczone od spodu, ale to dlatego, że woda, która tam się dostanie, musi gdzieś spływać. Gdybyśmy je uszczelnili, dopiero wtedy groziłaby im korozja. Wykonaliśmy kilka tego typu obiektów w Europie, które spisują się bardzo dobrze. My naprawdę znamy się na naszej pracy
– broni firmy Stark.
Zwraca też uwagę, że Max Bögl nigdy nie zmieniał materiałów na gorsze, a co najwyżej na tańsze. Jens Stark twierdzi, że np. lamperia zamiast płytek w toaletach to efekt braku czasu. Stadion trzeba było przygotować na walkę Adamka z Kliczką, a czasu na układanie płytek nie było.
I przede wszystkim, Stark zwraca uwagę, że inwestor akceptował zmiany w trakcie prac, tylko… nie były to ustalenia formalne. – Wszystkie technologie, które zostały zastosowane i różniły się od tych, które widniały w projekcie, zostały uzgodnione z miastem. Nie mieliśmy tego co prawda spisanego na papierze, ale obowiązywała nas umowa ustna z ówczesnym prezesem spółki Wrocław 2012 Sławomirem Wojtasem. Zastosowane przez nas materiały miały te same parametry technologiczne lub nawet lepsze od tych w projekcie, a były tańsze. Dlatego też w wielu wypadkach proponowaliśmy inwestorowi, że obniżymy cenę za wykonane prace. […] Inwestor dał nam na to wszystko zgodę i samowolnie niczego nie zmienialiśmy. Dostaliśmy od miasta nawet pisemne referencje za świetnie wykonaną pracę, a teraz żąda się od nas pieniędzy. Jest tylko jedna odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało. Miasto ma problemy ze stadionem, którego utrzymanie kosztuje coraz więcej pieniędzy. I próbuje te koszty przerzucić na nas, odmawiając zapłaty za jego wykonanie. Nie zgadzamy się na takie traktowanie. Wykonaliśmy wszystkie prace zgodnie ze sztuką budowlaną
– mówi Stark.
Reklama