Stambuł: Jeden stadion dziennie (1)
źródło: własne; autor: michał
Czyli w kilka tygodni można by obskoczyć te najważniejsze, bo liczba wartych odwiedzenia aren w Stambule jest ogromna. Ale że mieliśmy tylko trzy dni, skupiliśmy się na tych najbardziej znanych. Zapraszamy na pierwszą, najbardziej stadionową część relacji Stadiony.net z Europejskiego Kongresu Kibiców 2012.
Reklama
Przed wyjazdem do Stambułu sprawdzaliśmy, które obiekty piłkarskie jesteśmy w stanie zobaczyć podczas krótkiego pobytu – wyszło, że maksymalnie sześć z kilkudziesięciu, które na odwiedziny zasługują. Ale ze względu na bogaty program Europejskiego Kongresu Kibiców mieliśmy możliwość zwiedzenia tylko tych najważniejszych. Cóż, przynajmniej jest powód, by wrócić do jednego z największych miast świata po kolejne wrażenia.
Dzień 1: Şükrü Saracoglu Stadyumu
Górne poziomy obu trybun za bramkami są zaopatrzone w gniazda dla prowadzących doping. Fot: Stadiony.net
Największy stadion ligowy w Turcji, a przynajmniej pod względem pojemności. Stadion Fenerbahce w azjatyckiej dzielnicy Kadikoy jest bowiem bardzo zwarty i jeśli sprawdzać powierzchnię znacznie mniejszy od nowego domu Galatasaray. Ale krzesełek ma nieco więcej, co miejscowi podkreślają bardzo często. Bo jak zwykle w miastach derbowych, o największe zalety każdego stadionu trzeba pytać kibiców miejscowego klubu, a o największe wady – tych zwaśnionych.
Po rozmowach z obiema stronami mamy więc porównanie. Fenerbahce ma wysoką pojemność, imponujący membranowy dach, który na żywo robi ogromne wrażenie, a pod trybunami są sklepy, bardzo okazałe klubowe muzeum, kawiarenka czy… salon ekskluzywnych samochodów.
Stadion jest zintegrowany z pasażem, który mieści biura i punkty usługowe. Ale nie puby, bo w bryle obiektu nie można sprzedawać alkoholu. Korzystają na tym okoliczni właściciele kamienic. Fot: Stadiony.net
Ale obiekt nazwany na cześć byłego prezydenta klubu ma także zaskakująco niski standard (po trybunach dolnego poziomu trudno jest chodzić ze względu na wyjątkowo wąskie rzędy, a na górze jest bardzo stromo i mimo to nie ma żadnych barierek). Choć gruntownej przebudowy dokonano niespełna dekadę wstecz i choć trzeba docenić wkład kibiców, którzy społecznie pracowali na budowie, to jednak trybuny za bramkami dziś są już mocno wysłużone. Asfalt się kruszy, wystają zbrojenia, farba odchodzi. Do tego zniszczenia dokonane przez chuliganów widać wszędzie – dosztukowane krzesełka czy nawet wymienione płaty dachu.
Trybuny za bramkami mają osobliwe ogrodzenie z kolcami, ale tylko do wysokości metra. Nad nimi znajduje się jednak pneumatyczna wyższa część, ustawiana tylko na mecze z możliwością wtargnięcia... Czyli na prawie wszystkie. Fot: Stadiony.net
Dzień 2: Inönü Stadı
Niskie, wyższe, najwyższe. Trybuny w dzielnicy Besiktas rosną wraz z odległością od wybrzeża. Fot: Stadiony.net
Nie wiemy, czy wśród ponad 400 uczestników ktokolwiek ma inne zdanie, bo my słyszeliśmy tylko „it’s beautiful”. Dziś to najstarszy i zdecydowanie najgorszy stadion z „Wielkiej Trójki”, ale absolutnie wyjątkowy. Ponieważ jest bardzo możliwe, że Besiktas rozegra na tym obiekcie już tylko jeden sezon przed wyburzeniem, zastanówcie się poważnie nad odwiedzeniem Stambułu, bo nawet dla tego jednego miejsca – warto! I żeby była jasność, pytani przez nas kibice Galatasaray i Fenerbahce obecni podczas Kongresu zgodnie podkreślali, że żaden z nowych stadionów nie może się równać z Inönü, który ma wyjątkowy urok, zapierający dech w piersiach widok z najwyższej trybuny, wspaniałą lokalizację i czuć na nim historię jednego z największych stambulskich klubów.
W połączeniu z morską bryzą widok wzgórz i Cieśniny Bosfor to wyjątkowa zaleta nadbudowanej w ostatnich latach trybuny zachodniej. Fot: Stadiony.net
Żeby jednak nie było tak słodko, czuć też stęchliznę, bo zaplecze trybun, wliczając muzeum klubowe, wymaga natychmiastowych zmian. Nie ulega wątpliwości, że gdyby „Czarne Orły” chciały pozostawić historyczne trybuny, koszty modernizacji byłyby ogromne. Dlatego trudno nie zgodzić się, że piękny amfiteatralny obiekt z widokiem na Bosfor najlepiej zrównać z ziemią, jeśli klub ma finansowo konkurować z lokalnymi (i nie tylko, by wspomnieć nowe areny budowane w Bursie i Konyi) rywalami.
Dzień 3: Türk Telekom Arena
Strome trybuny, masywne zadaszenie - to znaki rozpoznawcze nowej areny Galaty. Ale nie oszukujmy się - daleko temu stadionowi do unikalnego charakteru. Fot: Stadiony.net
Daleko od historycznego centrum powstał w 2011 roku obiekt, który miał swoim standardem przyćmić wszystkie inne w Turcji. Do pełni szczęścia brakuje już tylko rozsuwanego dachu, który Galatasaray ma samodzielnie sfinansować w najbliższych latach (za sam obiekt zapłacił rząd). Wtedy nie będzie już wątpliwości co do wyższości areny przy obwodnicy nad pozostałymi.
A może jednak będą? W końcu wielu kibiców nawet samego Galatasaray, nie wspominając o sąsiadach zza miedzy, zarzuca mu brak charakteru. Nowy stadion, dla stowarzyszenia UltrAslan wcale nie nazywający się Türk Telekom Arena (ale Ali Sami Yen Arena, ku pamięci poprzednika), przypomina bowiem inne powstałe w ostatnich latach obiekty pod wieloma względami. Jest skomercjalizowany bardziej niż jakikolwiek inny w Turcji, a jego pojemność ciągle spada, bowiem zamiast zwykłych miejsc powstają kolejne loże. Nawet w tej chwili trwają prace nad wydzielaniem następnych pomieszczeń, których liczba zbliża się już do 200.
Szczęśliwie fani "Lwów" nie odpuszczają i tworzą oprawy, a ich głośny doping nawet przy liczbie kilkudziesięciu w miniony weekend niósł się wspaniale. Fot: Stadiony.net
Ale żeby nie psioczyć na stopień komercjalizacji, trzeba też oddać, że widoczność z każdego miejsca na trybunach jest bardzo dobra, a akustyka jeszcze lepsza. Co prawda tylko jeden sektor na trybunach zajmują ci najbardziej zaangażowani w doping, ale na tym obiekcie nawet kilkadziesiąt osób może zrobić hałas. I zadymić racami – choć podczas Kongresu gospodarze odpalili tylko kilka, ze względu na ogromny dach i ograniczoną wentylację widoczność była zaburzona przez dłuższą chwilę na całym obiekcie.
Choć większość krzesełek jest składana, kibice dopingujący wymogli na władzach instalację w ich sektorze starych siedzisk, z Ali Sami Yen. Choć wymogli to dość nieszczęśliwie - stając na rozłożonych krzesełkach i łamiąc je. Fot: Stadiony.net
Bonus: R. C. Erdogan Stadyumu
Dwie nowe trybuny zamknęły bryłę, dotąd otwartą na obniżający się stok. Fot: Stadiony.net
Trzeba było wstać o świcie, by zdążyć go obejrzeć, ale było warto. W bardzo ubogiej dzielnicy Kasımpaşa (ścisłe centrum) stoi jeden z najciekawiej wkomponowanych stadionów świata. Jest wbity we wzgórze podobnie jak tysiące domów, z których część stoi od trybun tylko o kilka metrów.
Lokalny klub, dziedziczący nazwę po dzielnicy, to oczko w głowie premiera Erdogana. Zresztą, to właśnie on jest patronem obiektu. I podobnie jak Erdogan pompuje ogromne pieniądze w podniesienie poziomu życia w dzielnicy, niemałe wydatki idą też na klub. Jeszcze w sezonie 2010/11 trybuny miały kształt litery „J” i okalały tylko jedną długość boiska oraz łuk. Łuk, bo za polem gry była jeszcze bieżnia. W tej chwili kończy się jednak modernizacja, w ramach której bieżnia przepadła, boisko przysunięto, a dzięki uzyskanemu miejscu udało się zbudować jeszcze dwie niezależne i niezadaszone trybuny, domykając obiekt.
Podsumowując krótko, gdybyśmy mieli za zadanie wybrać światową stolicę futbolu, Stambuł na pewno znalazłby się na liście kandydatów. I choć pewnie przegrałby z Londynem czy Buenos Aires, jeśli tylko macie szansę, skorzystajcie z niej i poznajcie bliżej stadiony z tego wyjątkowego miejsca! My tymczasem dziękujemy niesamowitym kibicom Besiktasu, Fenerbahce i Galatasaray za ogromny wkład w organizację Kongresu, nie zapominając o koordynatorach z Football Supporters Europe. O tym, co wspólnie robiliśmy w Stambule (poza oglądaniem stadionu za stadionem), opowiemy w drugiej części relacji.
Reklama