Narodowy: Drugi test oblany
źródło: własne / Wyborcza.pl / Ekstraklasa.net; autor: michał
Stadion wart prawie 2 mld zł, ale wciąż daleki od stanu używalności. Przed wtorkowym meczem w roli kasy biletowej wystąpił kontener. Dodajmy: w roli jedynej kasy biletowej. Kilkaset osób zrezygnowało z godzin oczekiwania w kolejce i nie weszło na mecz. A to tylko początek listy problemów.
Reklama
Jedna kasa na 33 tysiące miejsc
Jak wczoraj pisaliśmy, pod koniec sprzedaży internetowej wolnych było jeszcze 33,5 tys. miejsc. Z jednej strony to dowód niskiego zainteresowania sparingiem Legia-Sevilla, ale z drugiej wydawało się oczywiste, że część ludzi może pojawić się pod Stadionem Narodowym z zamiarem kupna biletów na miejscu, skoro mieli świadomość, że jeszcze są. Organizator poinformował zresztą, że jest na to przygotowany i uruchamia sprzedaż na miejscu.
Na miejscu nie znaczy jednak „na Stadionie”, lecz w stanowisku kasowym, zlokalizowanym w kontenerze przy Al. Poniatowskiego 1. Tam bilety można było nabywać od 9:00, a kasa miała zostać zamknięta o 18:00, w chwili rozpoczęcia meczu. Sprzedażą biletów na obiekt mieszczący 58 tys. widzów zajmowały się dosłownie dwie osoby.
Dlatego dziś mnożą się relacje wściekłych ludzi, którzy chcieli na mecz wejść, ale tempo sprzedaży było tak niskie, że obsługa jednej osoby trwała czasem po kilka minut. W szczytowym momencie tłum w długim „wężyku” mógł przekraczać tysiąc osób, a czas oczekiwania na bilet przekraczał godzinę. Kasa nie została zamknięta o 18:00, jak planowano, bo wtedy wciąż bilety próbowało kupić kilkaset osób, które wcześniej nie doczekały się obsługi.
Ten kryzys powstał przy okazji meczu, na który weszło ostatecznie... nie wiadomo ilu widzów, bo Narodowe Centrum Sportu nie ujawniło tej informacji. Maksymalnie kilkanaście tysięcy. Co by było, gdyby mecz cieszył się większym zainteresowaniem?
Miejsca, których nie ma
Wśród osób kupujących wejściówki przez KupBilet.pl wiele po dotarciu do swoich miejsc spotkało srogie rozczarowanie. Krzesełek, które wybierali na wirtualnej mapie, nie było na sektorach. Nie znamy dokładnej liczby osób, które znalazły się w takiej sytuacji, mamy za to kilkanaście relacji potwierdzających istnienie problemu. Okazuje się bowiem, że na fragmencie jednego z sektorów nie ma krzesełek wcale, podczas gdy można je wybrać na stronie dystrybutora.
Ktokolwiek wie
Od lutowego meczu z Portugalią nie poprawiły się oznaczenia i wielu widzów wciąż zgłasza problemy z odnalezieniem swoich sektorów. W dodatku w serwisach Ekstraklasa.net, Wyborcza.pl oraz na profilu Stadionu Narodowego w serwisie facebook.com odwiedzający obiekt skarżą się na bardzo słabo przygotowane służby informacyjne podczas wczorajszego meczu.
Bania z komunikacji
Mecz Legii z Sevillą zgodnie ze wszystkimi znakami na niebie i ziemi rozegrały rezerwy obu zespołów. Mimo to do ostatniej chwili Narodowe Centrum Sportu zapraszało na mecz obietnicą najmocniejszych „jedenastek” obu klubów, wprowadzając ludzi w błąd. Po spotkaniu NCS nie zająknęło się również, że pierwszą bramkę w historii Stadionu Narodowego strzelił zawodnik, który w swojej karierze rozegrał 7 (słownie: siedem) meczów w Sevilli i trudno przy maksimum dobrej woli uznać go za zawodnika pierwszego składu.
NCS nijak nie odnosi się również do problemów organizacyjnych, które kibice zawiedzeni meczem zgłaszają w sieci. To zresztą kontynuacja polityki z lutego, kiedy Centrum również ignorowało niekorzystne dla siebie doniesienia i nie poprawiło elementów, które budziły wtedy wątpliwości.
Reklama