Frekwencja: W Gdańsku i Poznaniu najgorzej od otwarcia stadionów
źródło: własne; autor: michał
Nowe stadiony Euro 2012 pustoszeją jeszcze przed imprezą. Lechia i Lech w miniony weekend osiągnęły negatywne rekordy - tak mało widzów jeszcze na ich meczach nie było. W obu przypadkach najwyżej co czwarte krzesełko było zajęte.
Reklama
Według firmy Deloitte tzw. "efekt nowego stadionu" trwa średnio półtora roku. W tym okresie frekwencja średnio wzrasta o połowę, choć czasem wzrost jest znacznie większy. Ludzie są zainteresowani stadionami, przyciąga ich wyższy standard. I choć badania prowadzono w Anglii, podobna tendencja występuje na całym świecie. Czas działania "efektu" kluby powinny wykorzystać na zainteresowanie nowych kibiców i przyciągnięcie ich do siebie na dłużej. Bo bez nich, mówiąc wprost, nie zarobią na swoich nowych stadionach tyle, ile powinny. W Poznaniu i Gdańsku tymczasem tendencja jest bardzo niepokojąca.
Fot: Piotr Wagner (Carte)
Lech w meczu z ŁKS był wspierany przez zaledwie 9000 widzów. To pierwszy w ponad rocznej historii Stadionu Miejskiego pojedynek, na który Lech sprzedał poniżej 10 tys. wejściówek. Co więcej, to też najgorszy wynik od czasu wejścia w klub z Poznania firmy Amica. Ostatni raz mniej widzów było podczas meczu z Odrą Wodzisław z maja 2006 roku.
Przed sezonem klub liczył na średnią na poziomie 25 tys. kibiców na każdym meczu. Tymczasem w ten weekend nawet posiadacze karnetów zawiedli. Lech sprzedał ich bowiem ok. 10 tys., a przecież na meczu z ŁKS byli też fani bez karnetów. Wiele wskazuje na to, że ostatni mecz sezonu, z Zagłębiem Lubin, wypadnie lepiej od rywalizacji z ŁKS, ale na pewno nie pozwoli klubowi na osiągnięcie oczekiwanych liczb.
Jeszcze gorsza tendencja panuje w Gdańsku. PGE Arena w przeciwieństwie do stadionów we Wrocławiu i Poznaniu jeszcze nigdy nie był pełny. Nawet najlepszy wynik z pierwszego meczu sezonu oznaczał ok. 5,5 tys. pustych miejsc.
Fot: elpolako
Ale od sierpniowego meczu z Cracovią (przypomnijmy - 34 444 widzów) widownia tylko spada. Pod koniec sierpnia tylko 22,6 tys., we wrześniu 17,3 tys., a na początku listopada już zaledwie 14,3 tysiąca. Po drodze zdarzył się wyjątek - mecz z Lechem o widowni prawie 25 tys. - ale teraz tendencja posuwa się dalej w dół. W piątek na pojedynek z Polonią Warszawa przyszło już tylko 11 342 osoby.
To liczby znacząco poniżej progu opłacalności, który szacuje się na liczby nieco poniżej 20 tys. widzów. Co gorsza, Lechia już kilka miesięcy po otwarciu nowego, efektownego stadionu, ma ogromne problemy z przyciągnięciem na obiekt klientów biznesowych, których obecność przynosi zawsze największe dochody. Jak szacował niedawno Krzysztof Sachs z firmy doradczej Ernst & Young, operator będzie musiał w takich okolicznościach dokładać do utrzymania stadionu.
Reklama