Wrocław: Nasze wrażenia z otwarcia

źródło: własne; autor: bartosz

Wczoraj odbył się pierwszy mecz piłkarski na pilczyckim stadionie. Śląsk pokonał gdańską Lechię, a otoczka spotkania mogła robić wrażenie. Udało się wypełnić trybuny, ponadto piłkarzom towarzyszył żywiołowy doping. Można było zauważyć niedociągnięcia organizacyjne, jednak nie zakłóciły one przebiegu imprezy.

Reklama

Wśród sympatyków i fanów WKS-u dominowały negatywne opinie co do dystrybucji wejściówek. Średni okres oczekiwania w kolejkach to 2 godziny, choć niektórzy stali po bilety ponad dwa razy dłużej. Organizatorzy spodziewali się pozytywnej decyzji policji co do możliwości rozegrania meczu na nowym obiekcie, stąd zdziwił brak zorganizowania nowych miejsc sprzedaży. Zdawało się, że na wyprzedanie wszystkich biletów nie starczy czasu. Koniec końców udało się zbyć wszystkie wejściówki na mecz z Lechią i to już na 10 godzin przed pierwszym gwizdkiem. Tym samym w piątek odbył się najbardziej oblegany mecz w Ekstraklasie od lat – nawet Wielkie Derby Śląska w „Kotle Czarownic” nie przyciągnęły takiej liczby widzów.

Stadion Miejski we Wrocławiu po pierwszym meczu Po meczu trybuny też prezentowały sie okazale. Fot: Adam Szyszka

Wczoraj po raz pierwszy trybuny wrocławskiego stadionu przetestowali ci, dla których został zbudowany. Duże wrażenie mogły zrobić jednopoziomowe trybuny, które prezentują się o wiele efektowniej niż ich dwukondygnacyjne odpowiedniczki. Ponadto konstrukcja jednopoziomowa ma lepsze walory akustyczne. Na obiekcie dobrze oznakowane są poszczególne sektory, przez co każdy, kto chciał zająć swoje miejsce, mógł szybko i sprawnie do niego dotrzeć.

Atmosfera, jaką stworzyli kibice Śląska z sektora fanatyków, była bardzo dobra. Wielokrotnie zachęcili widzów z innych części stadionu do żywiołowego dopingu. Możliwości akustyczne zostały więc wykorzystane w dość dużym stopniu i jest szansa, że wspólna zabawa osób z każdego zakątka obiektu przyciągnie wielu ludzi na kolejny mecz.

Z wejściem na trybuny tak licznej publiczności poradzono sobie bardzo dobrze. Sprawnie funkcjonowały wszystkie bramki, oczekiwanie na wejście nie trwało długo. Z powrotem również nie tworzyły się zatory. Kibice mogli szybko opuścić obiekt dzięki dobrze rozplanowanym wyjściom i klatkom schodowym. Jedynym poważniejszym mankamentem była kładka na rzece Ślęzie. Znajduje się ona już poza obiektem, przy ulicy Lotniczej. Ma przy tym bardzo „wąskie gardło” przez co fani tłoczyli się podczas przejścia. Jej obejście jest możliwe, jednak ci którzy się na nie zdecydowali najczęściej grzęźli w błocie.

Trudności napotkali ci, którzy wracali komunikacją miejską. Mimo, że MPK stanęło na wysokości zadania i podstawiło dużo tramwajów i autobusów, które przyjeżdżały jeden po drugim, to jednak podróżującym doskwierał ścisk, przez co przejazd do docelowych miejsc znacznie się wydłużał.

Co do pomniejszych aspektów. Otworzono dużą liczbę punktów gastronomicznych, przy których sprawna obsługa nie dopuściła do tworzenia się kolejek. Do minusów należy zaliczyć ciężkie drzwi prowadzące na trybuny. Kobiety i dzieci mogły mieć problemy z ich obsługą. Spora część miejsc parkingowych przy stadionie nie została jeszcze udostępniona. Wielu kierowców musiało w związku z tym zostawiać samochody na ościennych osiedlach. Nie wszystkie ścieżki prowadzące na obiekt zostały wybrukowane. Te minusy nie zakłóciły jednak poważnie przebiegu imprezy.

W środowiskach wrocławskich kibiców, którzy długie lata chodzili na stadion przy Oporowskiej, trudno szukać negatywnych opinii o nowej, ich zdaniem bardzo funkcjonalnej arenie. Fani byli też pod wrażeniem atmosfery widowiska, szczególnie tej jaką udało się wytworzyć w rejonie za bramką. Już teraz kibice zaczęli nazywać ten sektor „Oporowska”, nawiązując tym samym do tradycji starego stadionu Śląska.

Mecz na boisku był nudny. Ma to duże znaczenie dla stadionu, bo może obniżyć liczbę sprzedanych biletów na przyszłe spotkania. Jednak w następnym starciu na Pilczycach Śląsk podejmie bardzo atrakcyjnego rywala – Wisłę Kraków. Marka małopolskiego klubu sama w sobie budzi zainteresowanie i można się spodziewać, że widowisko obejrzy spora liczba widzów. Na tym meczu najzagorzalsi fani i zawodnicy wrocławskiego zespołu będą mieli kolejną okazję, by jeszcze mocniej zainteresować wszystkich obecnych i kibicowaniem i piłką nożną. Jak będą kształtowały się przeciętne frekwencje na Pilczycach okaże się dopiero na wiosnę. Póki co wrocławianie wciąż mają szansę zbudować duże i przy tym stałe zainteresowanie meczami WKSu.

Reklama