Komentarz: Dzień otwarty bezprawny, a Wisła naraża kibiców?

źródło: własne; autor: michał

Urzędnicy krakowskiego magistratu zdają się robić wszystko, by utrudnić Wiśle i jej kibicom życie. Teraz inwestor oskarża klub o złamanie prawa i narażenie życia odwiedzających. Wątpliwe, by ZIKiT wiedział, co się dzieje na jego własnym stadionie...

Reklama

Kiedy po wtorkowym dniu otwartym na Stadionie Henryka Reymana usłyszeliśmy z ust rzecznika Wisły dobrą nowinę, wydawało się, że bardzo bolesna historia pt. "budowa stadionu" doczeka się mimo wszystko szczęśliwego zakończenia.

W końcu urzędnicy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu ile razy podawali termin zakończenia budowy, tyle razy nie umieli go dotrzymać - już od prawie dwóch lat. Włącznie z terminami poszczególnych etapów "zawalonych" było ponad 20 dat podawanych oficjalnie jako ostateczne. Więc gdy wieści po raz pierwszy wyszły nie z ZIKiT, a od wynajmującej stadion Wisły, wydawały się bardziej wiarygodne. W dodatku są też potwierdzeniem ostatniej daty zakończenia budowy ustalonej przez urzędników prezydenta Majchrowskiego. Przypomnijmy, że prace oficjalnie zakończyły się 30 września, a odbiory mają  potrwać do 12 października. Czy w związku z tym data otwarcia podana przez Wisłę (z Jagiellonią, 15 października) jest realna? Wydaje się, że tak.

Ale inne zdanie mają w ZIKiT. W środę wieczorem instytucja wystosowała niezwykle aroganckie pismo, w którym jej przedstawiciele są oburzeni, że nikt nie powiedział im o dniu otwartym. Pomińmy już fakt, że dowiedzenie się o imprezie odbywającej się na ich własnym obiekcie zajęło Zarządowi dobę. Tym bardziej, że nawet po upływie doby ZIKiT przyjął to "ze zdumieniem i niedowierzaniem". Nie ma co niedowierzać, my mamy nawet zdjęcia, które to dokumentują.

Dzień otwarty Wisły Na zdjęciu: Dwie fanki Wisły narażające życie podczas bezprawnej imprezy na placu budowy. Fot Łukasz Libuszewski

Jednak to nie przelewki, bo inwestor oskarża klub, że ten działał bezprawnie i w dodatku naraził życie odwiedzających. "Jeśli Wisła wpuszczała ludzi zainteresowanych stadionem na tę trybunę [zachodnią - przyp, red.], zrobiła to całkowicie bezprawnie, bo jest to nadal plac budowy, narażając ich życie i zdrowie" - napisał... ktoś, bo pismo opublikowane na stronach ZIKiT nie jest podpisane nazwiskiem.

Jeśli zarzuty ZIKiT okazałyby się prawdą, to sam Zarząd ma tu nie mniejszą odpowiedzialność. Sam wcześniej dopuścił do użytkowania szatni i innych przestrzeni na wspomnianej trybunie, w dodatku w oficjalnych meczach. Czy to nie zadziwiająca sytuacja? Trybuna, która dla uniknięcia blamażu nie była zagrożeniem wcześniej, stała się nim wtedy, kiedy jest to na rękę inwestorowi...

W tekście jest nawet więcej nonsensu rodem z filmów Barei, zresztą typowego dla prowadzenia tej inwestycji. ZIKiT wyraża swoje oburzenie np. dlatego, że klub płaci tylko za to, co na stadionie robi. Innymi słowy inwestor, który przez 7 lat inwestycji nie traktował klubu jako partnera, ma żal, że klub korzysta tylko z niektórych pomieszczeń, całość wynajmując jedynie na mecze. To o tyle ciekawe, że kiedy w 2009 roku ZIKiT za plecami Wisły szukał najemców na fragmenty stadionu (sprowadzając Wisłę właśnie do roli gościa na swoim stadionie raz na tydzień), miejscy urzędnicy nie uważali swojego postępowania za naganne. Ale że szukaniem najemców zajmowali się ludzie odpowiedzialni za ścieżki rowerowe (sic!), jedynym najemcą pozostaje Wisła. Więc skoro już jest, państwo z ZIKiT byliby wdzięczni, gdyby płaciła za wszystko, co oni na stadionie zrobili. I czego nie zrobili. W ogóle najlepiej za wszystko...

Ale żarty na bok, bo z ponurego listu ZIKiT płynie jedno poważne zagrożenie: termin pierwszego meczu przy czterech trybunach może być nieaktualny. Nie można bowiem wykluczyć, że urzędnicy mają za złe podawanie przez rzecznika Wisły daty, która przypomni całemu światu, że oni po raz setny nawalili. Że ponad rok po buńczucznych zapowiedziach prezydenta o oddaniu całego stadionu, calego stadionu oddać nie można.

Z niecierpliwością czekam na rozwoj sytuacji i to samo polecam innym kibicom Wisły. W końcu po siedmiu latach czekania może warto jeszcze przez parę tygodni pooglądać, jak miejscy urzednicy sami, bez niczyjej pomocy, obnażają swoją nieudolność?

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: [email protected].

Reklama