Nowe stadiony: Nowy Jork jeszcze nowszy
źródło: własne; autor: Redakcja
Choć fizycznie żaden z tych stadionów nie jest w Nowym Jorku, grają na nich tamtejsze drużyny. Pierwszy to gigantyczny następca słynnego Giants Stadium. Drugi jest nazywany pierwszym „europejskim” obiektem w USA, bo ma... dach nad wszystkimi trybunami.
Reklama
Podczas gdy na poczciwym Giants Stadium w 2007 roku rozgrywano mecze, obok powstawał już zupełnie nowy obiekt. Budowa zaczęła się we wrześniu 2007, a swój finał miała w minioną sobotę, kiedy nikt w Polsce nawet nie obejrzał się za Ocean. Podczas gdy Polska wydobywała się z pierwszego szoku, w Stanach świętowano otwarcie Meadowlands Stadium.
Fizycznie jest znacznie większy od swojego poprzednika, co można porównać na miejscu, bo Giants Stadium jeszcze przez kilka miesięcy będzie stał, ulegając stopniowej rozbiórce. Jednak pod względem pojemności nie dokonał się żaden skok. Starszy stadion ma niecałe 80 tys. miejsc, nowy niewiele ponad 80. Różnią się zapleczem – Meadowlands Stadium oferuje nieporównanie miejsc wysokiej klasy (ponad 10 tys. dla biznesmenów i aż 218 luksusowych lóż dla najbogatszych), które odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu stadionów. Ma też bardzo bogate zaplecze, którego brakowało 34-letniemu sąsiadowi.
Czy jednak okaże się równie charakterystyczny, jak znany w całym kraju Giants Stadium? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. bo choć obiekt powstał trudnym do uwierzenia kosztem 1,4 miliarda dolarów (a i tak nie wystarczyło na zadaszenie), to ma bardzo siermiężny wygląd. Ciężkie szare fasady w dzień wyglądają na nieprzyjazne – stadion jest nijaki, a pokrywające go aluminiowe żaluzje nie dodają wiele lekkości.
Jednak projektanci zainspirowali się Allianz Areną i przewidzieli system podświetlania obiektu w zależności od grającej drużyny. Na zielono dla NY Jets, na niebiesko dla NY Giants, na czerwono podczas koncertów i na biało przy innych okazjach. Z monachijskim stadionem ten miał mieć wspólną również nazwę, bo niemiecka firma chciała zawrzeć długoletnią umowę sponsorską. Przeważyły jednak głosy żydowskiej mniejszości, która wypomniała koncernowi powiązania z nazistami.
Właścicielami otwartego w sobotę obiektu są oba użytkujące go kluby futbolu amerykańskiego, a dzierżawcą nie będzie już piłkarski zespół NY Red Bulls (dawniej Metrostars). Ten klub również niedawno, bo w marcu 2010, przeniósł się na swój obiekt.
Jak już pisaliśmy, Red Bull Arena (tak – druga po tej w Salzburgu) wyglądem najbardziej przypomina obiekt z austriackiego... Klagenfurtu, ale dla Amerykanów to po prostu obiekt w stylu „europejskim”, czyli ze zwartą i zadaszoną bryłą. Mieści nieco ponad 25 tys. widzów i choć powstał nakładem prawie 200 milionów dolarów, trudno uznać go za imponujący obiekt. Górny poziom trybun i fasada też przypominają te z Austrii – cienka stal i lekkie pokrycie wyglądają, jakby były tymczasowe. Choć za projektem stoi amerykańska pracownia Rossetti, niemały wpływ właśnie na „austriackość” stadionu miał właściciel i inwestor, czyli producent napoju energetycznego. To przedstawiciele Red Bulla wprowadzili wiele zmian w projekcie, m. in. usunęli z niego spotykaną na wielu obiektach ligi MLS scenę, która miała zwiększać dochody z imprez pozasportowych.
Reklama