Będzie więcej pieniędzy na remont stadionu w Jastrzębiu
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice; autor: Gutek
Prezydent miasta znalazł na ten cel 370 tysięcy zł.
Reklama
Jeszcze niedawno sekretarz generalny PZPN-u Zdzisław Kręcina pisemnie groził GKS-owi Jastrzębie zawieszeniem bądź pozbawieniem licencji na grę w II lidze. Zdzisław Czarnecki, przedstawiciel wydziału bezpieczeństwa na obiektach piłkarskich miał sporo uwag. Dotyczyły one zwiększenia mocy oświetlenia, zmiany lokalizacji sektora dla gości, konieczności zamontowania łamaczy fal w sektorach z miejscami stojącymi, zastąpienia ławek na trybunie honorowej krzesełkami, wygrodzenia poręczami sektorów centralnych oraz zainstalowania sztucznej murawy za bramkami. W razie niespełnienia powyższych wymogów klub musiałby szukać innego obiektu do rozgrywania meczów.
Wygląda na to, że kibice z Jastrzębia nie muszą się martwić. Sytuację klubu z pewnością poprawiła decyzja prezydenta Jastrzębia Mariana Janeckiego, który wprowadził autopoprawkę do uchwalonego kilka dni temu projektu budżetu na 2008 rok. Zapisano w niej bowiem zwiększenie wydatków na inwestycje związane z modernizacją stadionu z 313 tys. zł na 370 tys. (to właśnie miasto jest właścicielem obiektu). 150 tys. zł zostanie przeznaczonych na konserwację i malowanie masztów oświetleniowych oraz wymianę opraw oświetleniowych, kolejne 150 tys. na budowę dwóch miniboisk ze sztuczną nawierzchnią za bramkami płyty głównej stadionu, a 70 tys. na zakup i wymianę stalowych elementów ogrodzenia.
- Nie ma żadnego sztywnego terminu, w ramach którego musimy się wywiązać z tych zobowiązań. Do momentu przyznawania nowych licencji, a więc gdzieś do maja, czerwca na pewno zdążymy
- mówi kierownik jastrzębskiego klubu Jan Śleziak.
Słuszność niektórych z postawionych przez PZPN zarzutów budzi jednak jego wątpliwości. - Chodzi na przykład o tę strefę za bramkami, mającą służyć piłkarzom do rozgrzewki. Przecież wiele innych klubów też ma do dyspozycji tylko bieżnię. W końcu jeździmy po różnych stadionach i widzimy, jak to wygląda. Jednak nie ma rady, musimy się dostosować
- kręci głową kierownik.
Reklama