Kto udźwignie futbol w dobie zamkniętych stadionów?

źródło: Stadiony.net; autor: michał

Kto udźwignie futbol w dobie zamkniętych stadionów? Koronawirus odciął kluby piłkarskie nie tylko od zysków z dnia meczowego. Są i takie, które nie będą mogły liczyć na dotacje samorządowe, ponieważ miasta straciły ogrom planowanych przychodów.

Reklama

Niespełna 4 miesiące cieszyli się polscy kibice z meczów na częściowo otwartych stadionach. Dla operatorów aren sportowych to gigantyczne straty, dla samych klubów nieco mniejsze. W końcu – wg danych Deloitte – dzień meczowy stanowi zaledwie 16% przychodów drużyn Ekstraklasy. Transmisje i partnerstwa komercyjne ciągną zespoły finansowo.

Tyle że transmisje bez widzów to produkt gorszy, a wielu sponsorów to firmy, które działają w branżach silnie dotkniętych przez pandemię koronawirusa. Perspektywy finansowe polskich klubów nie są więc szczególnie optymistyczne w dobie gwałtownego wzrostu przypadków COVID-19 i ponownego, jakkolwiek chaotycznego, mrożenia gospodarki. Zamknięte granice uderzają w łańcuchy dostaw i sprzedaż, a wszystko odbija się na budżetach firm. Co tnie się pierwsze? To, co nie jest wydatkiem koniecznym, choćby marketing. Dlatego partnerstwa komercyjne i przychody z transmisji nie są już tak stabilne, jak wydawało się przed pandemią.

Stadion w Górze Kalwarii

W sytuacji globalnej niepewności niespodziewanie powodów do optymizmu może dostarczać rynek zakładów bukmacherskich. Dla większości graczy to, rzecz jasna, wciąż forma hazardu (a nie zaawansowanej analityki), dlatego trzeba podchodzić do takiej aktywności bardzo ostrożnie i odpowiedzialnie. Niemniej, ten rynek nie ucierpiał znacząco, a pozamykani w domach ludzie chętnie obstawiają, skoro nie mogą być na meczu. Od reorganizacji rynku zakładów w latach 2009-2017 najlepsze zakłady sportowe w Polsce 2020 to marki działające legalnie – odprowadzające podatki i podpisujące umowy z klubami nie tylko najwyższego szczebla.

Dziś wszystko wskazuje na to, że bukmacherka będzie coraz silniej związana z budżetami klubów. W końcu Ekstraklasa SA sama weszła na rynek e-sportu z projektem Ekstraklasa Games, który od 2018 roku się rozwija. Nie ma co prawda opcji, by uczestnicy turnieju obstawiali mecze, ale bukmacherzy stale rozbudowują swoją ofertę dla e-sportu, więc i tędy pieniądze z branży zakładów mogą popłynąć do klubów.

To jednak „problem bogatych”. Większość polskich klubów gra na szczeblach, gdzie ani wielcy sponsorzy, ani prawa telewizyjne nie dają przetrwania. Tutaj najczęściej gwarantem dalszej działalności jest dotacja od samorządu, a koronawirus uderzył w lokalne budżety wyjątkowo mocno. Są miasta, jak Rybnik, które już dziś – przed uchwalaniem przyszłorocznych budżetów – mówią wprost: pieniędzy na sport w 2021 nie będzie. Nie, że będzie ich mniej (a na 2020 zapisane było w Rybniku 3 mln zł). Nie będzie i tyle.

Z odsieczą chce przyjść Ministerstwo Sportu, które w 2021 planuje przyznanie rekordowo wysokich kwot na wsparcie polskiego sportu. Tyle tylko, że ten rekord w skali kraju to 117 mln zł w ramach Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej. To tylko trochę więcej niż rocznie zgarnia w przychodach Legia Warszawa (100 mln zł). Dlatego kluby w całym kraju będą musiały wyciągać rękę tam, skąd będzie szansa na otrzymanie środków i rosnący wciąż rynek bukmacherski może okazać się jakąś deską ratunku, nawet jeśli mało oczekiwaną.

Reklama