Narodowy: Znów nie będzie finału Pucharu Polski?

źródło: PrzegladSportowy.pl; autor: michał

Narodowy: Znów nie będzie finału Pucharu Polski? W zeszłym roku nie było wolnego terminu, wcześniej nie zgadzała się policja. Teraz funkcjonariusze znów boją się o bezpieczeństwo, ale większym problemem są strażacy – pisze „Przegląd Sportowy”.

Reklama

Mecze drużyn klubowych i Stadion Narodowy mocno do siebie nie pasują, najwyraźniej. Od otwarcia ani raz dwa polskie kluby nie mierzyły się na boisku największego krajowego stadionu, jedynie Legia zagrała sparing z Sevillą.

Przyczyn było wiele. Przed nieszczęsnym Superpucharem 2012 między Legią a Wisłą policjanci z Komendy Stołecznej narzekali, że ich sprzęt łącznościowy nie działa w piwnicach. Finału Pucharu Polski w tym samym roku również nie udało się zorganizować. Rok temu finał przeniesiono z innych powodów – PZPN za późno zgłosił termin, trwały już negocjacje z innym organizatorem. W związku z tym termin tegorocznego finału znamy już od miesięcy – 2 maja.

Jak będzie tym razem z organizacją? Na pewno nerwowo. Już jest, ponieważ według informacji „Przeglądu Sportowego” w piątek ze strony policji i straży pożarnej pojawi się czerwone światło. Oficjalnie policjanci chcą działać tak, by mecz zabezpieczyć. Nieoficjalnie anonimowy przedstawiciel organizatora zdaje odmienną relację.

Cały czas kręcą nosem, czepiają się najmniejszych detali. Szukają dziury w całym. Dla nich idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby finał nie odbył się w Warszawie. Tylko jak tłumaczyć ludziom, że raz stadion jest bezpieczny, a raz nie? Raz odbywa się na nim mecz, a innym razem nie – mówi dla „Przeglądu Sportowego” osoba związana z organizacją finału.

Gazeta pisze, że są obawy o ewentualny układ finałowej pary. W rywalizacji o finał są wciąż Arka Gdynia, Jagiellonia Białystok, Zagłębie Lubin, i Zawisza Bydgoszcz. Finalistów poznamy dopiero po półfinałach 16 kwietnia, czyli zaledwie dwa tygodnie przed imprezą.

Problem ze strażą pożarną jest prostszy, ale i kuriozalny. Chodzi o certyfikat potwierdzający sprawność systemu SAP (System Sygnalizacji Alarmu Pożaru), czyli mechanizm sterujący w przypadku zagrożenia pożarowego wentylacją, oświetleniem, dźwiękowym systemem ostrzegawczym itp.

Sprawa ma charakter formalny, ponieważ nie chodzi o sprawdzenie, czy system działa, lecz o pismo z potwierdzeniem tego działania. Pisma jednak nie ma już od roku (!), a firma odpowiedzialna za jego wydanie nie zamierza dawać nowego certyfikatu, ponieważ... nie otrzymała wynagrodzenia za swoją pracę. W ten sposób czkawką odbija się nieczysta gra z podwykonawcami, jaką według prywatnych firm uprawiało Narodowe Centrum Sportu.

Komendant miejski PSP Mariusz Wejdelek twierdzi, że nie ma dokumentu, więc nie ma zgody. – System ostrzegawczy nie działa. W razie wypadku to my będziemy musieli się tłumaczyć, jakim cudem zgoda została wydana. Poinformowałem o tym szefa MSWiA. Wie o tym minister sportu, którego zadaniem jest rozwiązanie tej sytuacji. Po prostu chcemy działać według odpowiednich standardów. Do tej pory próbowaliśmy pomóc i godziliśmy się na rozwiązania pośrednie, ale kiedyś trzeba to przerwać – tłumaczył dla „PS” komendant.

Wspomniane „rozwiązania pośrednie” oznaczały w praktyce ściąganie na Stadion Narodowy dodatkowych zastępów. Podczas meczu Polska - Szkocja 96 strażaków, którzy mieli manualnie zastąpić SAP. Ustawieni co kilkadziesiąt metrów, w odległości kontaktu wzrokowego i głosowego, mieli za zadanie ostrzegać o ewentualnym zagrożeniu.

Jeśli finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym ostatecznie dojdzie do skutku, mecz będzie jedną z najtańszych imprez w historii obiektu. Fani dwóch drużyn grających w finale zapłacą po 15 zł (każdy klub otrzyma 9 tys. miejsc za bramkami), a widzowie z trybun bocznych po 20 zł.

Reklama