Bezpieczeństwo: W którą stronę pójdą zmiany w ustawie o imprezach?

źródło: Sort.pl / Wyborcza.pl / PZPN.pl / PAP / własne; autor: michał

Bezpieczeństwo: W którą stronę pójdą zmiany w ustawie o imprezach? Idzie nowe, ale nie jest jeszcze przesądzone, jak to nowe ma wyglądać. Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych może poprawić sytuację na polskich stadionach i ułatwić życie kibicom. Ale nie musi.

Reklama

Pod koniec września sejmowa Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki powołała podkomisję, aby ta przygotowała szczegóły nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych po konsultacjach z policją, samorządami i PZPN. Nowelizacja była spodziewana już od dłuższego czasu, ale nie doszło do niej, ponieważ w lutym zmienił się minister spraw wewnętrznych i prace nad nowelizacją wstrzymano – tak to tłumaczyło MSW.

Tymczasem już na początku roku PZPN i Ekstraklasa SA postulowały liberalizację przepisów i miały gotowe pomysły. Wśród nich uproszczenie procedur przed wejściem na stadion i rezygnacja z kart kibica, legalizacja pirotechniki w ściśle określonych okolicznościach oraz powrót do miejsc stojących. To rozwiązania budzące pewne wątpliwości wśród krajowych komentatorów, ale sprawdzające się na stadionach w krajach rozwiniętych: Austrii, Norwegii, Holandii, USA czy Japonii.

W kontrze do propozycji PZPN i Ekstraklasy SA wydaje się jednak stać koncepcja MSW, które ustami ministra Bartłomieja Sienkiewicza mówiło niedawno, że „państwo ma monopol na przemoc” i trzeba kibiców ukrócić. Podczas pobytu w Krakowie minister sugerował nawet wprowadzenie zakazu używania wielkich flag, czyli sektorówek. Dodatkowo policja również sugeruje, że trzeba zwiększyć odpowiedzialność, zwłaszcza wśród organizatorów imprez. Postulowana jest m.in. zmiana kwalifikacji imprezy masowej – nie od 1000, a już od 300 osób. Ten środek miałby zapobiec wymykaniu się poza zasięg przepisów małych klubów, które ustawa zacznie obowiązywać od stycznia.

Czy uda się spotkać wypracować kompromis i wprowadzić zmiany poprawiające bardzo napięte relacje między bywalcami stadionów a władzą? W październiku na policyjnej konferencji „Pseudokibice a wizerunek Polski w świecie” mówił o tym dr Dariusz Łapiński, koordynator ds. kibiców w PZPN. – Moje wystąpienie zakończyłem apelem, aby nie traktować kibica jako problemu, tylko jako części rozwiązania. Niektórzy myślą, że najważniejszy jest biznes, inni, że bezpieczeństwo. Trzeba jednak spotkać się w połowie drogi i wziąć pod uwagę emocje i kibiców. Wszystkie osoby odpowiadające za organizowanie imprez, powinny wziąć to pod uwagę – skwitował Łapiński.

Szansa na takie spotkanie w połowie drogi przydarzy się już jutro, ponieważ podczas konferencji Bezpieczny Stadion w Kielcach rozmawiać będą m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek oraz komendant główny policji gen. Marek Działoszyński. Mają dyskutować właśnie o zmianach w prawie obejmującym mecze piłkarskie. Efektem tych i kolejnych rozmów powinien być projekt nowelizacji przepisów prognozowany na początek 2014 roku.

Były wiceminister spraw wewnętrznych gen. Adam Rapacki jest zdania, że rzeczywiście czas na nowelizację i sugeruje, że ustawę należy zliberalizować. W jego opinii zarówno miejsca stojące, jak i legalizację pirotechniki można wprowadzić pod pewnymi warunkami. W pierwszej kwestii powrót do stania na stadionach nie może pogarszać możliwości identyfikacji widzów. W drugiej rac nie można oddawać w ręce wszystkich widzów, a jedynie przeszkolonych i odpowiedzialnych kibiców.

Jednocześnie Rapacki obawia się, że niektóre propozycje nie zostaną przyjęte przez posłów. – Ustawę można zmienić - życie weryfikuje tamte zapisy, część z nich jest martwa. Ale będzie to trudne. Weźmy propozycję wprowadzenia wysokoprocentowego alkoholu w strefach VIP. To nawet logiczne, skoro teraz pod pewnymi warunkami, wyłączając te strefy z terenu imprezy masowej, i tak jest podawany. Obawiam się jednak, że w parlamencie natychmiast rozpęta się dyskusja na temat tego, że ustawodawca rozpija kibiców na stadionach. Od razu też podniesiona zostałaby zasada równych i równiejszych. Jedni mogą, drudzy nie. To nie przejdzie – ocenia Rapacki w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Reklama