Nauka: Jak usunąć ze stadionu niechcianego kibica?

źródło: własne; autor: michał

Nauka: Jak usunąć ze stadionu niechcianego kibica? Wystarczy postraszyć świat „kibolami” i zakazywać pod pretekstem bezpieczeństwa rzeczy, które nie stanowią żadnego zagrożenia. Na deser podnieść ceny biletów (nawet wtedy, gdy nie ma takiej potrzeby). To oczywiście ogromne uproszczenie, ale podobne wnioski do wielu kibiców mają też naukowcy – zobacz tekst polskiego tercetu socjologów.

Reklama

Od kilku dni w Internecie można przeczytać najnowszy tekst trzech polskich socjologów, badających w ostatnich latach zachowania kibiców oraz procesy zachodzące w futbolu. Z punktu widzenia socjologicznego postępująca komercjalizacja i modernizacja sportu niesie nie tylko zalety, ale też potencjalne zagrożenia.

W najnowszym tekście prof. Szlendaka, dr. Antonowicza i dr. Kossakowskiego pojawiają się bardzo zróżnicowane aspekty procesów modernizacyjnych, ale z naszej perspektywy kluczowy jest ten opisany jako ostatni – związany z przeżywaniem meczów i regulacją zachowań na trybunach.

Socjologowie podzielają częstą opinię badaczy anglosaskich, że współczesny futbol operuje szeregiem narzędzi wykluczających nieodpowiednie zachowania oraz niepożądanych widzów z trybun. I wcale nie chodzi tu wyłącznie o chuligaństwo i stwarzanie zagrożenia – to tylko początek długiej listy. Punktem zwrotnym w przemianach były wielkie tragedie z udziałem angielskich kibiców, ale kierunek zmian w latach 1990. nie był wcale taki, jak życzyłyby sobie osoby rozpoczynające reformę.

Telewidzowie i czytelnicy są adresatami procesu „demonizowania chuligaństwa”, który prowadzi do tego, że mimo wzrostu bezpieczeństwa na stadionach, ludzie znający mecze z mediów wciąż boją się na nie chodzić. To z kolei pozwala na regulację coraz to nowych zachowań tak, by możliwie uporządkować przeżywanie widowiska, co jest sprzężone z komercjalizacją (np. karty kibica miały służyć bezpieczeństwu, a w praktyce ich główna funkcja to często ta płatnicza lub lojalnościowa).

W Polsce chuliganem/kibolem można być w ocenie mediów i organizacji dbających o bezpieczeństwo (policja, PZPN/Ekstraklasa SA, kluby) już za odpalenie racy, wniesienie nieodpowiednich rozmiarów flagi czy stanie w nieodpowiednim miejscu (lub stanie w ogóle). W Wielkiej Brytanii proces jest już znacznie dalej – media donoszą o „incydentach”, w których „agresorzy” dopuszczają się np. głośnego śpiewania i zachęcania innych do śpiewu, a zdarzyło się już nawet, że klub piłkarski Middlesbrough zaapelował o cichsze zachowanie osoby prowadzące doping. Z kolei osoby podejrzane o okrzyki rasistowskie są ścigane równie zaciekle jak najgroźniejsi przestępcy. To tylko niektóre przykłady potwierdzające wnioski socjologów.

Oczywiście należy piętnować zachowania zagrażające zdrowiu, życiu czy akty wandalizmu, ale tym stadionowym, zbiorowym demonem i wandalem okazywali się niezmiennie kibice najubożsi, ci miejscowi, autochtoni z robotniczych osiedli, którzy z uwagi na swe „demoniczne”, „plemienne” rytuały i niechęć okazywaną wszelkim nowościom (na przykład „przylepieniu” ich do krzesełek) lądowali w kategorii aborygenów, których należy podbić, skolonizować i z czasem wyeliminować” – czytamy w tekście. Ale ponieważ powyższy cytat to tylko wycinek długiego i bardzo interesującego wywodu, zapraszamy do lektury tekstu w oryginale za darmo (format pdf).

Prof. Tomasz Szlendak, dr Dominik Antonowicz i dr Radosław Kossakowski - Polscy badacze z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika oraz Uniwersytetu Gdańskiego, którzy w ostatnich latach m.in. analizowali społeczności kibiców w Polsce i Holandii, a także prowadzili wywiady z architektami na temat projektowania nowoczesnych stadionów piłkarskich.

Reklama