Wrocław: Kolejny protest, kolejny skandal

źródło: GazetaWroclawska.pl / Gazeta.pl / PAP; autor: michał

Pracownicy firm Zbart i ANP Rybak deklarują, że potrzeba jeszcze ok. miesiąca na dokończenie prac, choć termin minął 31 marca. Ale jest jeszcze gorzej, bo prace nie postępują – zostały wstrzymane z powodu braku płatności. Na dodatek, jeden z czołowych podwykonawców zerwał umowę i odchodzi.

Reklama

Zaczęło się wczoraj od protestu ostrzegawczego. Pracownicy Zbartu i ANP Rybak, firm wykonujących instalacje przeciwpożarowe i elektryczne, zażądali przelania na konto ich firm pieniędzy za wykonane prace do 15:00. Pieniędzy nie otrzymali, więc dziś nie pracują, lecz pikietują pod bramą wrocławskiego stadionu. Ich prace miały zostać odebrane przez strażaków 17 kwietnia, ale szanse na to spadają. Jakby było mało, mowa o pracach, które miały być skończone 31 marca.  

Stadion Miejski we Wrocławiu Fot: pano360.pl / Klub Kibica RP

Obie firmy padły ofiarą zatoru płatniczego już w listopadzie zeszłego roku i wróciły na plac budowy dopiero w styczniu, by kończyć powierzone im zadania. Jednak od powrotu nie dostali ani jednej transzy wynagrodzenia i zaległości, jakie ma wobec nich firma Imtech, sięgają już 3 mln zł.

Główny wykonawca stadionu, Max Boegl, poinformował o wstrzymaniu wypłat dla Imtechu, ponieważ nie ma gwarancji, że jego podwykonawcy – jak Zbart i ANP – otrzymują wynagrodzenia. Co na to Imtech? Zerwał umowę na dokończenie prac instalacyjnych i elektrycznych i już nie jest podwykonawcą na miejskim obiekcie. Imtech poinformował, że brak wpłat ze strony Maksa Boegla uniemożliwia prowadzenie dalszych prac i dokończenie stadionu przed Euro 2012.

Co się stanie, jeśli faktycznie niezbędne prace nie zostaną wykonane do 11 maja, gdy obiekt przejmie UEFA? - Jeśli stadion we Wrocławiu nie będzie w całości gotowy do 11 maja, UEFA wynajmie swoje firmy, które przeprowadzą dodatkowe niezbędne prace - zapowiada Juliusz Głuski ze spółki PL2012. Na czyj koszt? - To kwestia ustaleń z miastem. Za wcześnie, by o tym mówić.

Komentarz Stadiony.net: Max Boegl twierdzi, że nie ma żadnego ryzyka dla inwestycji, a firma przygotowała plan B. Znając dotychczasowe losy budowy, należy zakładać, że planem jest podpisanie kolejnego aneksu i wyciągnięcie kolejnych pieniędzy od władz Wrocławia. A jeśli Wrocław upomni się o kary umowne, to znów posypią się nieznane nikomu faktury za nieznane nikomu prace i okaże się, że w ramach kar na rzecz Wrocławia to Wrocław musi dopłacić. Wiceprezydent Janicki po raz dwa miliony pięćsetny zapewni, że wszystko jest pod kontrolą i może są problemy, ale minimalne, a w ogóle to stadion przecież działa wspaniale i nawet jeśli Śląsk musi się wyprowadzić, to przecież o niczym nie świadczy (no bo udało się chyba zorganizować koncert i walkę i trucki, tak? Nawet jeśli miasto dopłaciło do tego siedmiocyfrowe sumy...). Co prawda żadne z jego poprzednich zapewnień o jakiejkolwiek kontroli nad inwestycją się nie potwierdziło, ale na miesiąc przed przejęciem stadionu przez UEFA mamy nagle odetchnąć z ulgą, bo „dla odmiany” nie ma nic nowego do powiedzenia i uważa, że jest w porządku. W końcu stadion miał być gotowy zaledwie rok temu i nie udało się dotrzymać kilku kolejnych terminów, struktura podwykonawców sypie się od listopada, koszty wzrosły, niebrudząca się membrana jest czarna od pyłu, a testowanej rok temu iluminacji nie można się dopatrzeć do dziś. Ale ma Pan rację, Panie Wiceprezydencie, w zasadzie jest w porządku…

Reklama