Wrocław: Bilet jest, krzesełka brak

źródło: GazetaWroclawska.pl; autor: bartosz

Bilety na mecz Polska – Włochy zostały wyprzedane parę dni przed imprezą. Mało tego, możemy mówić o nadkomplecie widzów. Dlaczego? Kilku nabywców otrzymało wejściówki na miejsca, które nie istnieją. Kto jest odpowiedzialny za niedopatrzenia i dlaczego wciąż się pojawiają? Podobne skargi zgłaszano już wcześniej.

Reklama

- Sprzedano nam miejsca o numerach 28 i 29, a rząd posiadał tylko 26 miejsc. Tam, gdzie mieliśmy siedzieć, były betonowe schodki do loży VIP – powiedział "Gazecie Wrocławskiej" pan Andrzej, który na mecz wybrał się wraz z małżonką. Rodzina skarżyła się także na stewardów, którzy to odsyłali ich od jednego ochroniarza do drugiego. Koniec końców niezadowolona para opuściła stadion. Od organizatora – w tym wypadku był nim Polski Związek Piłki Nożnej – pan Andrzej będzie domagał się zwrotu kosztów i zadośćuczynienia. Małżeństwo posiadało wejściówki na najdroższą trybunę, za jedną kartę wstępu zapłacili aż 180 złotych.

Rzecznik PZPN, Agnieszka Olejkowska, przyznaje, że do związku dotarły już dwie takie skargi. - Nie wiemy, dlaczego tak się stało. Nie jest naszą intencją sprzedawanie biletów na miejsca, które nie istnieją. Wystawiamy do sprzedaży miejsca wskazane przez zarządcę stadionu - tłumaczy Olejkowska. Zarządcą jest firma SMG Polska. Rzecznik dodała również, że reklamacje osób, które miały bilety na nieistniejące krzesełka, zostaną pozytywnie rozpatrzone.

Podczas walki Adamek – Kliczko i koncertu George'a Micheala również pojawiły się podobne skargi. Niezadowoleni nabywcy wejściówek także otrzymali od organizatorów zwrot pieniędzy za dokonany zakup.

Firma SMG, będąca operatorem stadionu, przyznaje, iż jest podmiotem odpowiedzialnym za niedopatrzenia, związane ze sprzedażą biletów. - Rzeczywiście, to my odpowiadaliśmy za rozdzielanie miejsc na imprezach, które organizowaliśmy, czyli walki Adamek-Kliczko oraz koncertu George'a Michaela. Firmy sprzedające bilety są tylko pośrednikami i nie odpowiadają za to. Ewentualne wpadki są po naszej stronie - przyznaje Kinga Szmyd z SMG Polska. Firma deklaruje, że nie będzie na własną rękę szukać dziur w systemie sprzedaży, poszczególnymi przypadkami „nieistniejących miejsc” zajmie się tylko w przypadku, gdy dotrą do niej poszczególne skargi. Przedstawiciele PZPN poinformowali, że sami sprawdzą system sprzedaży.

Możemy domyślać się, że nie wszyscy, którzy napotkali podobne problemy, złożą zażalenie do organizatorów. Jeśli ci drudzy poważnie nie potraktują problemu, wrocławski stadion podczas kolejnych imprez odwiedzą kolejni goście, którzy opuszczą obiekt niezadowoleni z powodu braku możliwości skorzystania z siedziska, którego numer zapisany jest na bilecie.

W Polsce to nie pierwszy tego typu przypadek. Wcześniej "miejsca-widmo" wskazywali kibice na PGE Arenie w Gdańsku.

Reklama