Frekwencja: Ekstraklasa znacznie poniżej oczekiwań

źródło: RP.pl; autor: bartosz

Ekstraklasa SA przyznaje, że mimo wzrostu frekwencyjnego względem zeszłego sezonu, procentowe zapełnienie polskich aren nie jest zadowalające. „Rzeczpospolita” przyglądała się temu problemowi.

Reklama

Po początkowej fascynacji nowymi obiektami rozpoczął się trend obniżania liczby widzów na meczach. Autor przygląda się spadkom liczby kibiców na spotkaniach różnych ekip. Obserwację tę zwieńcza słuszna teza, iż jest to trend ogólnopolski.

Według „Rz” liga musi wychować nowego kibica. Takiego, który w weekendowe popołudnie zamiast kina, teatru czy opery wybierze stadion. Fanatyków wielu nie przybędzie, bowiem na prawie każdym stadionie w Europie oddaje im się jedną trybunę. Natomiast różnice frekwencyjne tworzone są przeważnie przez mniej zaangażowanych kibiców. Jak polska piłka ma zatem poradzić sobie z tym problemem?

W zeszłym tygodniu w Polsce gościł David Richards, prezes Premier League. Działacze Ekstraklasy dowiadywali się od niego, w jaki sposób zmienić sytuację na polskich trybunach. Zwrócił uwagę na sprawę najmłodszych widzów.

Trzeba zwrócić się do młodych ludzi i wykorzystać to, że ostatnio bardzo poprawiła się jakość oglądania meczów. Trzeba zaprosić szkoły, juniorów z trenerami, samotnych rodziców z dziećmi, wymyślić sposób, by zapełnić nimi trybuny, nawet jeśli trzeba będzie do tego dopłacić. Kiedy inni zobaczą pełny stadion, też będą chcieli przyjść. Przede wszystkim nie można jednak zapominać o atrakcyjnym futbolu – mówi „Rz" Richards.

„Rz” zauważa także, że w Polsce piłkarze zarabiają coraz więcej. Jednak to i tak nie wystarcza do zapewnienia atrakcyjnego, wysokiego poziomu sportowego. Trzeba ściągać jeszcze lepszych zawodników, by jakość gry zespołów jeszcze bardziej przyciągała na stadiony. Tym niemniej, mimo iż sprawa zawodów i ich poziomu jest ważna, to przede wszystkim trzeba wychowywać kibiców – podkreśla prezes Premier League.

Kiedy zrobiliśmy zniżki dla dzieci, niewiele to pomogło, ale kiedy przez cały sezon dzieci wchodziły na stadion za darmo, przyniosło to efekt. Taki zabieg powtórzono kilka razy, co zapewniło frekwencję na lata, bo dzieci dorosły – stwierdził Richards.

Komentarz Stadiony.net: Rady pana Richardsa powinny bezapelacyjnie zostać wzięte pod uwagę. Trzeba jednak pamiętać, że polska piłka to znacznie niższy poziom niż angielska. I trudno, by wszyscy chętni zostali zwabieni na mecze Ekstraklasy wyłącznie dzięki piłkarzom. Stąd władze naszej ligi powinny dbać o to, by inne aspekty widowiska sportowego nadal przyciągały na stadiony.

Dlaczego liga nie jest tak przyciągająca jakby Ekstraklasa SA tego sobie życzyła? Za przykład niech posłużą Kielce. Problem tamtejszych kibiców poruszył już „Futbol News”. Na Koronie grzywny bądź zakazy stadionowe otrzymuje się za wypowiadanie wulgarnych słów, a nawet… zmianę miejsca oglądania meczu. Fani karani są przez obecnych na obiekcie policjantów. Klub zaniechał interwencji i zostawił niejako swoich klientów samym sobie.  Zarząd klubu powinien się więc cieszyć, że mimo zaistniałych uwarunkowań i tak gromadzą na trybunach 6000-9000 ludzi. Stolica świętokrzyskiego to nie jedyny przykład nękania kibiców przez służby porządku publicznego, tam jednak tendencja spadkowa jest najbardziej wyraźna.

Najciekawszym przypadkiem są jednak mecze Lecha. W Poznaniu w wyniku protestu fanów „Kolejorza” frekwencja zmniejszyła się głównie… na sektorach zajmowanych przez mniej zagorzałych fanów. Casus wielkopolski ukazuje nam zatem, że ludzie przychodzą nierzadko na polski stadion m.in. dla atmosfery. I to nie tylko po to, by ją tworzyć, ale także by przeżywać widowisko okraszone zagorzałym dopingiem czy efektownymi oprawami.

Rząd i jego aparat policyjny sprawia wrażenie, jakby zniknięcie ze stadionów dopingujących, zaangażowanych fanów było im na rękę. Wielu z nich jest obecnie zatrzymywanych. Trudno polemizować z takimi działaniami, jak aresztowania osób oskarżanych o rozboje, jednak warto zauważyć, iż przeważnie powody są inne. Np. prowadzenie dopingu w nieodpowiedni sposób, wznoszenie haseł politycznych, wywieszanie transparentów „niezgodnych z regulaminem”, etc. Przeciwko temu m.in. protestują kibice Lecha i to też zniechęca potencjalnych bywalców spotkań Ekstraklasy. Zatrzymania dotyczą wąskiej grupy osób, więc póki co same w sobie nie odstraszą szerszych części społeczeństwa, odstraszy natomiast protest kolejnej grupy kibicowskiej.

Podsumowując – problemem polskich stadionów będą nadmiernie skrupulatne zachowania policjantów i sytuacja polityczna, jaka wytworzyła się po wydarzeniach bydgoskich z maja 2011 roku. Wojna rządu z kibicami pozytywnie sankcjonuje policyjną nadgorliwość. Ta przejawia się na coraz większej liczbie polskich aren. Trzeba podkreślić, że nawet w teatrze zajęcie innego miejsca niż widoczne na bilecie, nie dziwi nikogo, o ile sala jest wypełniona jedynie do połowy. Władze próbują wdrożyć ściśle określony model zachowań podczas rozgrywania pojedynków piłkarskich, tj. zajmowanie jednego możliwego miejsca, zakaz przeklinania, itp. O tym wiedzą wszyscy. Natomiast media, np. „Rzeczpospolita”, nie analizują spadku frekwencji pod tym kątem. Dlaczego? Może autorzy na mecze nie chodzą? Może więc czas zacząć.

Reklama