Łódź: Widzew ugra większy udział miasta?

źródło: "Gazeta Wyborcza" / "Dziennik Łódzki"; autor: michał

Władze Łodzi zapowiadały, że dofinansują po równo budowę dwóch stadionów w mieście. Ten dla ŁKS-u mają budować same, ten dla Widzewa opłacić do spółki z klubem. Ale jaką kwotą dokładnie? To może się wyjaśnić już jutro.

Reklama

Na początku czerwca prezydent Łodzi poinformowała, że Widzew może liczyć na wsparcie finansowe miasta w postaci sfinansowania budowy trybuny głównej. Ma ona pomieścić 9000 widzów, ale w związku z bogatą infrastrukturą będzie też najdroższą częścią stadionu.

Wczoraj podczas komisji sportu prezes Widzewa Marcin Animucki przedstawił bardziej szczegółowy niż dotąd plan wobec nowego obiektu. Zaprojektowany przez JSK Architekci stadion ma mieścić 5000 m2 powierzchni komercyjnej i kolejny 1000 m2 biurowej – w obu przypadkach do wynajęcia. Najważniejszą informacją dla radnych była jednak ta o kwocie, jaką miasto ma zainwestować w obiekt Widzewa. Według obecnych danych koszt inwestycji to nie pierwotne 270 mln zł, a 329 mln. Klub oczekuje, że miasto wyłoży połowę tej kwoty (164 mln zł, z czego 20 mln z przeznaczeniem na przebudowę dróg).

- Udział finansowy i rzeczowy miasta w tym partnerstwie ustalimy w drodze negocjacji - tłumaczyła Agnieszka Graszka, dyrektor wydziału gospodarowania majątkiem magistratu. - Żadne decyzje nie zapadły, będziemy brać pod uwagą rozstrzygnięcia korzystne dla miasta.

Na pewno korzystna dla miasta byłaby w tej sytuacji propozycja miejskiego skarbnika, który na środową sesję rady miasta przygotowuje plan zwiększenia wydatków po stronie miasta z 70 mln do 120. Prezes Widzewa uważa, że to za mało. - O kwocie 120 mln zł słyszę po raz pierwszy. Realia są takie, że jeśli chcemy mieć duży stadion na ponad 30 tys. miejsc, to realizacja miejskiej części inwestycji wyniesie około 160 mln zł mówił w poniedziałek Marcin Animucki. Jednak dla Łodzi 120 to optymalne wsparcie, bo tyle też pochłonie nowy stadion dla ŁKS, więc podział dzięki temu byłby równy.

Animucki przestrzegał jednak wczoraj kilkakrotnie, że każda zmiana, niekorzystna decyzja czy brak porozumienia mogą nie tylko odsunąć inwestycję w czasie (a już teraz oddanie stadionu w 2013 roku jest niemal nierealne), ale wręcz doprowadzić do jej anulowania. A wtedy Łódź musiałaby budować obiekt bez Widzewa. - Muszą państwo sami sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Łódź stać na wybudowanie dwóch stadionów całkowicie z własnych środków. Moim zdaniem nie - przemawiał do radnych prezes Widzewa.

Magistrat nie zamierza jednak brać deklaracji Animuckiego za pewnik i chce zabezpieczyć się na wypadek, gdyby klub nie miał pieniędzy, o których mówi. Do umowy dzierżawy ma zostać dołączony aneks, który rozwiąże ją w momencie podpisania umowy o partnerstwie prywatno-publicznym na rzecz budowy. Bez aneksu miasto na budowę stadionu nie wyda ani złotówki. - Nie zostanie również wszczęta procedura wyboru partnera. A zanim go wybierzemy i podpiszemy umowę, partner będzie musiał wykazać, że ma pieniądze na inwestycję. Umowa zostanie sporządzona w formie aktu notarialnego i będzie zawierała wiele punktów zabezpieczających miasto - twierdziła Agnieszka Graszka, dyrektorka wydziału gospodarowania majątkiem.

Reklama