Łódź: Prezes Widzewa stawia ultimatum – grozi likwidacją klubu

źródło: Widzew.pl; autor: michał

Tego już za wiele – tak przynajmniej uważa Widzew, którego prezes jest oburzony postawą miejskich urzędników. Ci według niego łamią dotychczasowe ustalenia i lekceważą wielkiego inwestora, pierwszego prywatnego przedsiębiorcę w Polsce chcącego postawić duży stadion. Grozi wyprowadzką klubu z Łodzi lub jego likwidacją.

Reklama

Widzew Łódź jest już znudzony oczekiwaniem na realizację miejskich obietnic. Znudzenie przechodzi w irytację, kiedy okazuje się, że miejscy urzędnicy nie stosują się do wypracowanych wcześniej z klubem ustaleń. Na poniedziałkowym spotkaniu zarząd miasta nie tylko nie odniósł się do przygotowanej przez klub propozycji umowy, ale przedstawił swoją - wprowadzającą koncepcję partnerstwa publiczno-prawnego. Oznacza to, że po raz kolejny następuje próba zmiany dotychczas wypracowanego przez wiele miesięcy stanowiska obu stron, czego skutkiem będzie dalsze przesunięcie terminu rozpoczęcia inwestycji - o co najmniej pół roku, jeśli nie lata. Taki scenariusz jest przez klub nie do zaakceptowania. Rozwiązania, które się nam obecnie proponuje, są też sprzeczne z ustaleniami z połowy grudnia, kiedy osobiście spotykaliśmy się z Panią Prezydent - wytyka Animucki.

Według prezesa Widzewa ponowne wprowadzanie pomysłu na PPP jest niedopuszczalne. Tę formułę współpracy Miasta z Klubem rozważano i odrzucono już na bardzo wstępnym etapie. Tymczasem praktyka wskazuje, że same dyskusje nad podstawą prawną potrwają kilka miesięcy, po czym – tu Animucki powołuje się na „ekspertów” – kolejne 2 lata może potrwać uzgadnianie konkretnych warunków współpracy. Podkreślając swoją krytykę prezes Widzewa zaznacza, że przy dotychczasowej szybkości wydawania decyzji przez UMŁ budowa stadionu wydłużyłaby się o kolejnych kilka albo kilkanaście lat.

Dużo uwagi Animucki poświęca kwestii zaangażowania w klub. Miasto oczekuje bowiem zabezpieczeń i gwarancji od inwestora, że ten wyda obiecane pieniądze po otrzymaniu gruntów. Tymczasem według wyliczeń prezesa właściciel klubu wydał w ostatnich latach na modernizację i użytkowanie stadionu ponad 7 mln złotych, podczas gdy władze miejskie tylko 2,8 mln, z czego i tak dużą część zajmują wydatki na promocję Łodzi poprzez sport oraz na szkolenie młodzieży.

Widzew stawia więc ultimatum: dość roztrząsania, czas na decyzje. Jest go niewiele, bo według listu miasto ma czas na ostateczną decyzję do końca lutego. Jakie są wyjścia? Pierwsze zakłada, że klub weźmie na siebie koszty budowy rzędu 270 milionów złotych, a miasto odda teren za symboliczną kwotę i zapewni modernizację infrastruktury zgodnie z obietnicą z 2010 roku.

Jeśli władze Łodzi nie zgodzą się na postulat, Widzew deklaruje, że za darmo odda całą dokumentację i pozwoli miastu zbudować zaprojektowany przez JSK Architekci obiekt. Z jedną uwagą: klub zamierza płacić dzierżawę w wysokości 1% od kwoty 270 mln. Jeśli miastu nie uda się zbudować w tej cenie obiektu i jego koszty będą wyższe, klub i tak chce liczenia stawek od pierwotnej wartości projektu.

Nie ma za to mowy o współfinansowaniu z Miastem – albo klub, albo magistrat. Co jeśli urzędnicy nie zrealizują żadnego z dwóch scenariuszy? Tu prezes Animucki wysuwa najpoważniejsze argumenty: Posiadanie odpowiedniego stadionu jest koniecznym warunkiem do dalszego rozwoju klubu i spełnienia w przyszłości wymogów licencyjnych. Jeżeli żadna z powyższych dwóch opcji nie zostanie przeprowadzona, to rozwój Widzewa będzie zagrożony, włącznie z decyzją właściciela o likwidacji klubu. Natomiast jedynym rozwiązaniem, które będzie mógł właścicielowi zaproponować zarząd klubu, będzie próba zorganizowania rozgrywania meczów poza Łodzią.

Reklama