Polemika: Reymanem gęby się nie wyciera

źródło: własne; autor: michał

Idą wybory, więc nie powinno dziwić, że ludzie odpowiedzialni za inwestycyjną kompromitację stają się „największymi dobrodziejami”, a ci mający czelność krytykować oczywiste wady „pieprzą”, „marudzą”, „czepiają się” i „uprawiają gadaninę”. Bo w końcu kto wie lepiej, czego mogą pragnąć kibice, niż prezes organizacji nie potrafiącej nawet zorganizować meczu…

Reklama

Jest w Krakowie kilku dziennikarzy, którzy odważyli się podjąć krytykę koszmarnie prowadzonej inwestycji przy Reymonta 22, na czele z Michałem Białońskim, który oglądał już futbol na największych i najnowocześniejszych sportowych arenach, a i nagrody za rzetelną pracę w zawodzie otrzymywał. Według prezesa MZPN to ludzie, „dla których punktem estetycznego odniesienia pozostaje architektura stadionu Proszowianki”, więc co też może znaczyć krytyka z ich ust?

Podobnej krytyki procesu modernizacji podjęły się zarówno Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków, jak i największy serwis prowadzony przez kibiców Wisły – WislaKrakow.com. Władze „Białej Gwiazdy” także zgłosiły dłuuuugą listę zastrzeżeń. Ci ludzie według Ryszarda Niemca najwyraźniej nie istnieją, skoro twierdzi, że „obiekt im. Henryka Reymana całkowicie spełnia oczekiwania użytkowników, czyli piłkarzy i kibiców”.

Że trybunę wschodnią zamiast zalecanych 6 metrów od murawy dzieli 17,5 metra? Dla Ryszarda Niemca to nieuzasadnione marudzenie. Że nie ma wymaganego przepisami telebimu, a jego zakup inwestor próbuje zrzucić na Wisłę w ramach oszczędności po tym, jak wcześniej nie kontrolował wydatków? To „zwykłe czepianie się”. Że zamiast oddania do użytku całego stadionu w czerwcu, nastąpi to z powodu nieudolności inwestora dopiero w roku 2011? To zwykłe „pieprzenie”.

Oczywiście, stadion ma wady. Dla prezesa MZPN największą jest to, że on sam nie został podczas meczu potraktowany jak święta krowa i musiał wchodzić dokładnie tak, jak wszyscy zwykli śmiertelnicy – został przeszukany przez ochroniarza. Czyli zarzut w stronę Wisły, bo przecież nie w stronę Profesora Jacka Majchrowskiego, który jest „największym dobrodziejem Wisły i jej kibiców”.

Kiedy się czyta, jak bywalec loży VIP-owskiej doskonale zna nastroje „zwykłych” kibiców i ich zadowolenie z nowego obiektu, a w dodatku nie widzi w budowanym za ponad 500 milionów obiekcie najmniejszej wady, warto zapytać: Skoro ten stadion jest tak świetny, prezydent tak wspaniały, a inwestycja tak dobrze prowadzona, to dlaczego Małopolski Związek Piłki Nożnej nie był w stanie sam zorganizować na nim meczu z Australią? Dlaczego przy otwarciu tylko dwóch trybun zamiast czterech, organizację piłkarską musiał wyręczać klub nie mający nawet statusu operatora i nadstawiać karku za ewentualne problemy organizacyjne powstałe nie z własnej winy?

I wreszcie dochodzimy do Henryka Reymana, który rzekomo byłby dumny z tego „dzieła dr. Obtułowicza, które pozwala przeskoczyć co najmniej dwie epoki cywilizacyjne”. Z kogo miałby być dumny ten wielce zasłużony dla Wisły człowiek? Skoro kibice z własnych pieniędzy musieli odrestaurować poświęcony mu obelisk pod stadionem. Skoro to oni musieli naciskać na władze miejskie, by te w ogóle nadały stadionowi jego imię. Jeśli z kogokolwiek, to z postawy tych młodych ludzi. Nie są pewnie idealni, ale to oni bezinteresownie i społecznie uczcili swojego bohatera, o którym w magistracie pies z kulawą nogą nie pamiętał.

W okresie nabierającej tempa kampanii wyborczej sięga się po wiele chwytów. Obrażanie krytyków prezydenta było do przewidzenia, ale wycieranie sobie gęby Reymanem dla wystawienia laurki nieudolnym samorządowcom zwiastuje gorącą jesień w Krakowie. Szkoda, ten jeden raz przydałoby się trochę chłodu...

Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: michal(at)stadiony.net.

Reklama