Protest przeciw zakazowi używania rac

źródło: własne; autor: Michał

Zgodnie z prawem od 1997 roku na polskie stadiony nie można wnosić żadnych wyrobów pirotechnicznych. Jednak przez lata przepis ten, podobnie jak zakaz używania wulgarnego słownictwa, obowiązywał wyłącznie na papierze. Obecnie jest coraz częściej egzekwowany. Przygotowujący oprawy kibice protestują.

Reklama

W proteście uczestniczy w tej chwili 28 grup ultras (fani przygotowujący oprawy- przyp. red.) z całej Polski, jak dotąd na www.ultraprotest.pl poparło go również ponad 12 000 internautów. „Race są bezpieczne- pokazujemy to razem!” głosi hasło akcji. Rzeczywiście, od kiedy istnieje w Polsce ruch ultras przypadki jakichkolwiek obrażeń odniesionych z powodu użycia pirotechniki w „choreografiach” są nieliczne. Warto więc zwrócić uwagę na problem, chociażby ze względu na porozumienie ponad tradycyjnymi podziałami wśród kibiców.

Bezpieczeństwo na polskich stadionach regulowane jest przez ustawę z 22 sierpnia 1997 roku, zgodnie z którą „Osobom obecnym na imprezie masowej zabrania się w szczególności wnoszenia na imprezę masową broni lub innych niebezpiecznych przedmiotów (narzędzi) oraz materiałów wybuchowych i wyrobów pirotechnicznych, napojów alkoholowych, środków odurzających lub substancji psychotropowych.”

Jednak ustawa ma charakter bardzo ogólny- dotyczy wszelkich imprez masowych odbywających się w naszym kraju. Wyjątkowym ich rodzajem są bez wątpienia mecze piłkarskie, podczas których fani często prezentują okazałe prezentacje, tzw. choreografie, przy użyciu flag, transparentów, kartonów oraz rac. Te ostatnie zgodnie z przepisem nie mogą być już używane, pod groźbą kary dla klubu. Dlaczego?

Przede wszystkim, na co wskazuje ustawa, ich użycie wiąże się z wykorzystaniem ognia, a ten zagraża bezpieczeństwu imprezy masowej z zasady, chyba że organizator odpowiednio ją zabezpiecza, nie pozwalając na używanie takich środków osobom postronnym. Dalej, race, zwłaszcza w tzw. krajach południowych, często są rzucane na murawę w trakcie meczu, co zakłóca jego przebieg i zagraża piłkarzom. Często cytowany bywa przypadek bramkarza Milanu- Didy trafionego racą w głowę przez fana Interu. W Polsce do takiej sytuacji nie doszło, jednak dym wydobywający się z rac niejednokrotnie zmuszał arbitrów do chwilowego przerywania spotkań.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że osoby używające tego typu materiałów na polskich stadionach to nie jednostkowi amatorzy, ale zorganizowane grupy zajmujące się upiększaniem meczów często od lat. Słowo „upiększanie” nie pada przypadkowo, ponieważ trudno odmówić atrakcyjności prezentowanym przez polskich kibiców oprawom. Wielu widzów czeka na różnorodne choreografie z równym podekscytowaniem, co na sam mecz, a udane „choreo” na niektórych działa jak wygrany mecz- to po prostu powód do dumy. Zresztą, fani futbolu z całej Europy w swoich piłkarskich podróżach często zaglądają do Polski i jeśli cokolwiek wywiera na nich dobre wrażenie, to właśnie organizacja dopingu i efektowne oprawy.

To co mi imponuje w polskiej piłce to nie infrastruktura czy poziom gry, ale atmosfera, entuzjazm kibiców i ich zaangażowanie i przywiązanie do wspieranych barw klubowych.- przyznaje Gerhard Rudolf, Austriak przyjeżdżający co roku na mecze do Polski.- "Dwunasty zwodnik" najlepiej okazuje to przywiązanie, kiedy zespoły wychodzą na murawę, a trybuny rozjaśniają np. ognie bengalskie, nie 2 czy 3, przynajmniej 10-20, wzdłuż całych trybun, to na pewno motywuje drużynę. Tak samo wygląda to często przed drugą połową. Ale na tym nie koniec, jak mówi dalej Rudolf: - Należy im się za to wielki szacunek- takiej pirotechniki nie ma w żadnej innej lidze, nawet w Ameryce Południowej! Dlatego zawsze wracam, żeby obejrzeć mecze w Polsce. Byłoby źle, gdyby zabroniono użycia tych materiałów, typowo polska atmosfera by umarła- kończy Rudolf. Słowa te padają z ust człowieka, który odwiedził przeszło 400 stadionów w 33 krajach, brał udział w derbach Mediolanu, oglądał "kibicowską elitę" z Marsylii, Paryża czy Stambułu.

Dodatkowo, odnosząc się do niebezpieczeństwa użycia ognia wypada dodać, że przyczyną najsłynniejszego pożaru na stadionie piłkarskim (Bradford, 1985) był niedopałek papierosa. Mimo to nie karze się za palenie na arenach piłkarskich, a użycie rac, które nigdy nie spowodowały takich zniszczeń jest zabronione prawnie.

Rzucanie rac na boisko rzeczywiście stwarza ryzyko, ale czy większe niż rzucanie butelek lub brył lodu? W ostatnich latach znacznie częściej dochodziło do ranienia piłkarzy i sędziów przez rzucane monety, a przecież nie ma zakazu ich wnoszenia na stadion. Podobnie, mimo zalegania śniegu i lodu na polskich stadionach wczesną wiosną lub późną jesienią delegaci nie dostrzegają zagrożenia dla zdrowia wchodzących na trybuny fanów ani obrzucanych czasem śnieżkami lub bryłami lodu piłkarzy.

Czy istnieje złoty środek? Czy można dopuścić użycie tego typu środków przez wyznaczone wśród kibiców osoby w porozumieniu z klubem? Ogólnopolski protest podjęty w tej kolejce na stadionach Orange Ekstraklasy ma małe szanse na złagodzenie stanowiska PZPN i OE, które w zakazie użycia rac poza polskim prawem wspiera UEFA. Teraz należy poczekać na stanowisko tych instytucji, a w razie niepodjęcia dialogu możemy spodziewać się kontynuacji i zaostrzenia protestu.

Reklama