Meksykańska fala
Jeśli byłeś kiedykolwiek na meczu, pewnie brałeś w niej udział. Jeśli nie, na pewno widziałeś ją w telewizji. A czy wiesz, że jest kilka rodzajów Fali? Albo że w Australii jej zakazano, co doprowadziło do protestów?
W Polsce nazywana falą meksykańską, w USA po prostu The Wave, a wielu używa też hiszpańskiego określenia La Ola, czyli po prostu fala. Podobnie jak wiele jest nazw, pojawiają się też różne teorie na temat pochodzenia tego zjawiska.
Meksykańska czy amerykańska?
Pierwsza wywodzi się – a jakże – z Meksyku, gdzie podczas meczu między Tigres i Rayados w Monterrey fani byli znudzeni długim oczekiwaniem na wznowienie gry po przerwie. Ponieważ zawodnicy nie pokazywali się na boisku, klub wyrzucał w trybuny piłki, by zająć widownię. Prawdopodobnie podczas jednego z takich wyrzutów, podczas których kilkadziesiąt osób wstaje i podnosi ręce by złapać prezent zanim zrobią to inni, powstała pierwsza fala. Węgierscy naukowcy badając meksykańskie stadiony udowodnili, że rzeczywiście wystarczy kilkadziesiąt osób, by wprawić w ruch cały stadion.
Swoją teorię, a nawet kilka, mają też Amerykanie. Według każdej z nich fala narodziła się oczywiście w ich kraju i najpewniej ok. 1981 roku, nie ma za to zgody co do miejsca powstania. Część twierdzi, że stoi za tym zawodowy wodzirej, który miał w zwyczaju podrywać poszczególne sektory trybun do góry i kiedy któryś z nich zareagował później, powstało płynne przejście. Według tej wersji fala pochodzi z Oakland w Kalifornii. Inna mówi o powstaniu na meczu futbolu amerykańskiego w Waszyngtonie. Jest też wersja kanadyjska, według której to agencja reklamowa stworzyła falę na potrzeby kampanii dla piłkarskiej drużyny Vancouver Whitecaps.
Na pewno wiemy więc, że zjawisko fali powstało w Ameryce Północnej, najpóźniej 30 lat temu. Wtedy rozpoczęła się ekspansja ukoronowana Mundialem w 1986 roku. A że ten odbył się w Meksyku, przyjęła się u nas jako fala meksykańska.
Jak to się robi
Powstawanie fali ma związek z silnymi emocjami tłumu, który uczestniczy w widowisku. Zwyczaj przyjął się nie tylko podczas meczów piłki, futbolu amerykańskiego czy baseballu, ale też na koncertach. Sprawdzeniem zjawiska zajęli się pracownicy budapesztańskiego uniwersytetu, którzy przeanalizowali 14 fal, wytworzonych podczas meczów ligi meksykańskiej z bardzo dużą widownią (pojemność powyżej 50 000).
Swoje wnioski opublikowali w magazynie „Nature”. Wynika z nich, że do zarażenia dużego stadionu falą wystarczy dosłownie kilkadziesiąt osób, zajmujących kilka rzędów. Ponieważ falowanie nie wymaga dużego wysiłku, jest proste i każdego z widzów angażuje na krótko, szybko włączają się do zabawy inni widzowie. Dzięki badaniom możemy już powiedzieć, że przeciętna fala porusza się z prędkością 12 m/s, czyli ok. 20 krzesełek. Ale ta średnia ma też swoje wyjątki. Tak jak na filmie poniżej, gdzie dziesiątki tysięcy widzów University of Wisconsin wykonują najpierw spowolnioną falę, a potem przyspieszoną:
Oczywiście tworzenie fali może wyglądać różnie – czasem obiega ona cały stadion, czasem dociera tylko do końca jednej trybuny lub sektora. Czasem „odbija się” i zmienia kierunek. Na niektórych stadionach równolegle pojawia się nawet kilka fal, a czasem tworzone są też fale pionowe – od dołu do góry trybun.
Fala a savoir-vivre
Jako zabawa stadionowa fala przyjęła się na całym świecie, jednak nie wszędzie jest postrzegana tak samo. Nie brakuje głosów, że powinno się ją wykonywać tylko przy bezpiecznym prowadzeniu własnej drużyny, do świętowania. Inni z kolei uznają, że nie powinno jej być wcale.
Do tych ostatnich należą władze australijskiej federacji krykieta, które wprowadziły w 2007 roku oficjalny zakaz wykonywania fali, pod groźbą usuwania ze stadionu. Wszystko przez to, że w Australii fala przyjęła się aż „za dobrze”. Podczas jej wykonywania kibice wyrzucali w powietrze nie tylko swoje ręce, ale też kubki z napojami, tacki i opakowania z jedzeniem. Fani solidarnie postanowili złamać zakaz i fala powróciła na australijskie stadiony mimo łamania przepisów – w końcu nie można wyrzucić wszystkich.
Do incydentów fale prowadzą też czasem w Europie – kiedy fala obumiera przechodząc przez sektor gości. Ci rzadko włączają się do zabawy, bo w końcu falę wykonują zwykle fani drużyny prowadzącej. Dlatego moment dojścia do przyjezdnych może zacząć nową falę – gwizdów i wyzwisk. Gwizdy dostają się też czasem gościom lóż honorowych na stadionach, którzy rzadko włączają się do zabawy całego stadionu.