Jaka przyszłość czeka Barnsley? Ciekawa, niekoniecznie dobra
źródło: Stadiony.net; autor: michał
Jest potwierdzenie, że Barnsley próbowali pozyskać zgodę na dzielenie stadionu z derbowymi rywalami. Ci odmówili, ale sytuacja rzuca nowe światło na politykę prowadzoną przez nowego większościowego udziałowca.
Reklama
Od pierwszych doniesień na ten temat minęło już prawie pół roku, ale wciąż wychodzą nowe szczegóły. Okazuje się, że Barnsley FC zwrócili się do co najmniej trzech klubów piłkarskich – w tym Rotherham United oraz dwóch z sąsiedniego Lancashire – w sprawie możliwości współdzielenia stadionu.
Miałoby to umożliwić wyprowadzkę z Oakwell, jednego z najstarszych istniejących do dziś stadionów w Anglii (działa nieprzerwanie od 1887 roku). Na Wyspach kibice mogą nawet obstawiać prawdopodobieństwo zmian tego typu, w Polsce pozostaje co najwyżej obstawianie wyników sportowych, np. poprzez STS KOD PROMOCYJNY 2021. O ile dla fanów innych klubów sytuacja może być jednak przedmiotem rozrywki i zakładów, o tyle dla miłośników Barnsley perspektywa wyprowadzki z miasta to potencjalny koszmar.
Potwierdzą to kibice Coventry City, największego obecnie „bezdomnego” klubu, w którym stale tli się konflikt. Fani musieli już jeździć do Northampton, teraz do Birmingham, a wszystko to w sytuacji, gdy zbudowany dla City stadion stał się głównie areną rugby – wyjątkowo frustrująco. Takiej wyniszczającej (również finansowo) tułaczki w Barnsley na pewno woleliby uniknąć.
Jak udało się ustalić dziennikarzom „The Yorkshire Post”, Rotherham United odrzucili propozycję i nie chcieli przyjąć Barnsley FC na swoim obiekcie. Barnsley zresztą wycofało propozycje po tym, jak Daily Mail ujawnił pisma rozsyłane do ościennych klubów. Sprawa wywołała słuszne oburzenie wśród kibiców, ponieważ groźba wyprowadzki miała – według wszystkich znaków na niebie i ziemi – służyć za kartę negocjacyjną, wymuszającą odsprzedaż Oakwell nowym właścicielom klubu.
Jak już pisaliśmy, „The Tykes” mają nowych właścicieli, konsorcjum inwestorów z siedzibą w Hongkongu. BFC Investment Company (BFCIC) ma 80% udziałów w klubie, ale 0% w stadionie. Chcą stadion przejąć (w połowie posiada go miasto, a w połowie rodzina Cryne, poprzedni główny udziałowiec), ale obecni akcjonariusze nie są skorzy do odsprzedania. O ile miasto z pewnością nie robiłoby problemu, o tyle Cryne'owie są w otwartym sporze z BFCIC. Chodzi o niezapłacone pieniądze za odsprzedaż części klubu, a także o sprzedaż prawa własności samego stadionu.
Sytuacja jest daleka od optymalnej, ponieważ na obecnym układzie nikt do końca nie korzysta. Nowy inwestor klubu nie może inwestować w stadion, bo ten do niego nie należy. Z kolei rodzina Cryne liczy na możliwie lukratywny wykup swoich udziałów i może odrzucać oferty będące poniżej oczekiwań. Ponieważ jednak BFCIC zagroziło wyprowadzką z obiektu, złość kibiców poszła w stronę nowych udziałowców, a nie tych poprzednich. Skoro jednak sięgnięto po takie rozwiązanie, to negocjacje muszą iść wyjątkowo opornie.
Reklama