Belgia: Niepewność w sprawie stadionu narodowego trwa dalej
źródło: Stadiony.net; autor: michał
Choć stadion przebudowano po katastrofie, na brukselskim Heysel od lat konieczne są zmiany. Do dziś trwają jednak przepychanki, kto, jak i za ile miałby je przeprowadzić.
Reklama
Gdybyśmy dziś zapytali losowego Belga, czy wierzy w budowę nowego stadionu narodowego, pewnie zareagowałby śmiechem. Już drugą dekadę trwają przecież przepychanki i obietnice, z których raz za razem nic nie wychodzi. Niektórzy chcieli wręcz przyjmować zakłady. O dziwo, pomysł się nie przyjął, a to aż dziwne. Skoro można obstawiać liczbę kartek w każdej połowie meczu (jeśli lubisz tak szczegółowe zakłady, załóż konto w STS kod promocyjny), to dlaczego nie coś tak ogólnego jak powstanie/niepowstanie stadionu?
Okazuje się, że w Belgii nie ma pewniaków i bukmacherzy mogli byli nieźle się obłowić. Wizja stworzona w 2009 roku, przy okazji kandydatury do organizacji Mistrzostw Świata 2018, przepadła bez wieści. Wtedy Belgowie chcieli ugościć finał Mundialu na 80-tysięczniku, jednak wygrała Rosja i możliwość publicznej dotacji przepadła. Brak środków publicznych to zresztą w Belgii główny problem dla inwestorów stadionów – władze wolą, by prywatne i profesjonalne kluby radziły sobie same.
Dlatego kolejne podejście zrealizowano w formule partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym inwestorzy mieli wybudować, sfinansować i zarządzać obiektem dla 62 tys. widzów na terenie przekazanym przez podatników. Arena miała stanąć na tzw. Parkingu C, nieopodal Heysel. Przetarg wygrało konsorcjum pod przewodnictwem Ghelamco, z projektem stworzonym przez znaną pracownię Jespers-Eyers Architects.
Ponieważ projekt miał bardzo konkretny plan finansowania, stał się częścią belgijskiego wniosku o współorganizację Euro 2020. Bruksela nie tylko znalazła się na liście miast-gospodarzy turnieju, ale dodatkowo miała otrzymać mecz otwarcia, jak przystało administracyjne serce Unii Europejskiej. Procedury ruszyły w 2015 i miały pozwolić na budowę od marca 2016. Ostatecznie jednak aż do grudnia 2017 nie udało się uzyskać zgody na realizację, przez co UEFA w bezprecedensowym kroku wyrzuciła Brukselę z listy na Euro 2020. Powód był prosty: stadion nie miał szans powstać w wyznaczonym terminie.
I dlatego właśnie napisaliśmy o zakładach bukmacherskich: ten projekt był pewniakiem, sami pewnie byśmy go obstawiali. Miał deklarację wsparcia politycznego, miał biznesplan nieobciążający podatników (Parking C to niemal bezużyteczny dziś kawałek ziemi), miał deklaracje współpracy od reprezentacji Belgii, a w meczach co dwa tygodnie od Anderlechtu. I nie udało się nawet przejść do wbicia pierwszej łopaty przez trzy lata. Ghelamco straciło na procedurach grube miliony, do dziś ma roszczenia.
To wcale nie koniec pomysłów. Nawet w trakcie procedur dla stadionu wg projektu Jespers-Eyers pojawiały się kolejne kontrpropozycje. Swoje „veto” dla budowy na Parkingu C zgłosiła inna znana pracownia architektoniczna, Goedefroo+Goedefroo. Przeciwko planom Ghelamco wystąpił też rynkowy konkurent budowlany – Besix.
Oba te głosy przyczyniły się w jakimś stopniu do najnowszej, trwającej do dziś próby budowy stadionu narodowego. W marcu 2019 belgijski związek piłkarski i agencja promocyjna Golazo (organizator dorocznego mityngu na Heysel) chcą przebudować obecny stadion narodowy do poziomu 40 tys. miejsc siedzących i z możliwością dalszego uprawiania tam lekkoatletyki. Od roku już trwa konkurs architektoniczny prowadzony wśród czołowych belgijskich uczelni na wizję nowego stadionu. Miał zakończyć się w styczniu, ale wciąż nie ma rozstrzygnięcia. Ostatnio zapowiedzi znów wskazują, że za kilka tygodni poznamy wiążącą wizję stadionu. Tylko czy tym razem uda się ją zrealizować?
Reklama