Kaliningrad: Bez subwencji byłaby tragedia
źródło: NewKaliningrad.ru; autor: michał
Niedługo miną dwa lata od Mistrzostw Świata 2018, a stadion w Kaliningradzie nie generuje prawie żadnych przychodów. Gdyby nie subwencja rządowa, nie byłoby z czego opłacić wydatków.
Reklama
Mistrzostwa Świata 2018 miały być przełomowe dla Rosji i pod wieloma względami były – nowe stadiony odmieniły wizerunek Primer Ligi i podniosły komfort oglądania meczów. Z drugiej strony, podobnie jak w Polsce, kibice doświadczyli „dokręcania śruby” i atmosfera na trybunach bywa nieciekawa.
© Pravitelstvo Kaliningradskoj Oblasti
Jest też jednak strona trzecia, czyli... jak sobie radzą same stadiony? Dzięki portalowi NewKaliningrad.ru wiemy, że nowa arena w Kaliningradzie nie może być przykładem gospodarności.
Pierwszy rok po turnieju FIFA stadion spędził pod zarządem władz federalnych, dopiero w 2019 przeszedł we władanie regionu kaliningradzkiego. Nie przetrwałby jednak, gdyby nie dalsze finansowanie rządowe.
© Pravitelstvo Kaliningradskoj Oblasti
Jego budżet na 2020 rok wynosi 290 mln rubli (18 mln zł), z czego aż 260 mln (16,1 mln zł) stanowi subwencja z centrali. Tylko 30 mln (1,9 mln zł) wpłynie z tytułu meczów Baltiki Kaliningrad, która zresztą część środków na pokrycie najmu również bierze z kieszeni podatników. Roczne wydatki to aż 248 mln rubli, z czego 52 mln (3,2 mln zł) to pensje dla pracowników.
Dotąd na stadionie nie odbył się żaden koncert, choć jeszcze w 2019 kierownictwo zapewniało, że co miesiąc dzwoni promotor chętny organizować wydarzenie z udziałem rosyjskich gwiazd. Nie idzie również komercjalizacja powierzchni – wstępne porozumienie sprzed prawie 2 lat z zaprzyjaźnioną z Władimirem Putinem grupą Crocus na otwarcie dużej siłowni nie zostało zrealizowane. Trwają również poszukiwania sponsora tytularnego dla stadionu.
Reklama