Wrocław: Śląsk coraz bardziej wielki
źródło: własne [MK]; autor: michał
Może nie cała Polska, ale coraz więcej drużyn jest w cieniu wrocławskiego Śląska. Klub będący do niedawna wizytówką niepowodzeń po Euro 2012 dziś ma wyższą frekwencję niż prawie wszyscy wokół.
Reklama
Jeszcze w zeszłym roku Śląsk Wrocław nie był w stanie zapełnić nawet co czwartego miejsca na swoim stadionie (średnia 9064) i martwił się o utrzymanie w Ekstraklasie. Tylko raz udało się przekroczyć próg 20 tys. widzów, a i to minimalnie – pojedynek z Legią oglądały 20 084 osoby.
W krótkiej wciąż historii Stadionu Wrocław tylko dwukrotnie zdarzało się, by na dwóch meczach z rzędu Śląsk zgromadził po 20 tysięcy lub więcej. Raz, gdy otwierano arenę w 2011, a później już tylko w 2017 roku, gdy kolejno przyjeżdżali Legia, Lech i Wisła. W ogóle Legia jest tym rywalem, który najbardziej elektryzuje wrocławian, z 17 meczów 20+ w historii nowego stadionu aż 6 było przeciwko stołecznej drużynie.
To już przeszłość. W tym sezonie, po czterech meczach w roli gospodarza, Śląsk Wrocław podwoił średnią z zeszłego roku i ma 18 725 widzów co mecz. Ponad 20 tys. oglądało pojedynki z Cracovią i Pogonią. W tyle zostaje więc i Górnik Zabrze (17 344), i Legia (14 937), i Lechia (13 205). Minimalnie lepiej od Śląska prezentuje się Wisła Kraków (18 856), choć tutaj dominującą rolę odegrał pojedynek z Cracovią, bez kibiców gości (gdyby byli, Wisła nawet po derbach byłaby za Śląskiem). Tylko Lech Poznań jest na razie poza zasięgiem ze średnią 21 660 osób.
Chwilo, trwaj!
Śląsk w tym sezonie „ma papiery” na podtrzymanie dobrej passy i budowanie solidnej pozycji nie tylko w lidze, ale i we Wrocławiu. Runda jesienna może być wyjątkowo owocna, przecież mecze z Legią czy Wisłą wciąż są przed wrocławianami, a dotąd udało się nie przegrać żadnego spotkania w Ekstraklasie i hasło „Twierdza Wrocław” zyskuje na znaczeniu.
© Maciej Lulko Fotografia Architektury
Dobre wyniki na boisku to efekt rozsądnej polityki kadrowej, a za nimi idzie coraz wyższa średnia widownia. Nie ulega wątpliwości, że drużyna musi dalej grać dobrze, by nie tracić ludzi przychodzących na mecze, ale byłoby błędem uznanie, że tłumy we Wrocławiu to zasługa tylko wyników.
Klub wykonał niemały wysiłek, by przyciągnąć ludzi. Doszło do otwarcia na kibiców na kilku różnych frontach. Więcej spotkań z zawodnikami, znaczna poprawa w mediach społecznościowych, lepsze jakościowo materiały i promocja własna, poprawiony sklep internetowy.
Władze wsłuchały się w głos kibiców i poprawiła się oferta cateringowa na meczach. Takich z pozoru drobnych zmian od lata jest sporo i dowodzą one, że Śląsk idzie w dobrym kierunku, nawet jeśli droga do optymalnego stanu jest jeszcze daleka.
Kończy się też rozdźwięk między Stadionem Wrocław a Śląskiem, oba podmioty coraz bardziej „trybią” między sobą, nawet jeśli najlepszy mecz Śląska to wciąż tylko piąte co do wielkości wydarzenie w 2019 na obiekcie. Śląsk doczekał się obrandowanego sklepu klubowego na stadionie. To tylko kiosk, nie megastore, ale budować trzeba z rozsądkiem i na miarę możliwości. Nie ma jeszcze klubowego muzeum, ono również bardziej związałoby stadion i klub w spójną całość. Jest więc sporo do zmiany, ale i jest na te zmiany nadzieja, jeśli tendencja wzrostowa będzie podtrzymana.
Pierwsza rysa
Piękny obrazek z lata 2019 ma już swoją rysę – zachowanie kibiców na meczu wyjazdowym Pucharu Polski w Łodzi. Próby przerwania meczu i oddania go walkowerem ze strony niektórych osób w sektorze gości skończyły się nie tylko karą zakazu wyjazdów (i w Pucharze, i w Ekstraklasie), ale też karą zamknięcia Stadionu Wrocław na jeden mecz. Co prawda będzie to mecz w PP, latem 2020, ale konsekwencje jednak bolą.
Być może ważniejsze okaże się to, co incydenty w Łodzi zmienią na linii Śląsk – kibice. Klub zawiesił już współpracę ze stowarzyszeniem Wielki Śląsk. Podobno w stowarzyszeniu były głosy o podjęciu ostrych form protestu i wejściu na ścieżkę konfliktu z klubem, ale do takiej eskalacji na razie nie doszło. Przeciwnie, stowarzyszenie zaapelowało do wszystkich, by przyszli na nadchodzący mecz z Jagiellonią. Może więc będziemy oglądać kolejny mecz, na który przybędzie więcej niż 20 tysięcy...
Reklama