Brema: Kibice protestują przeciwko zmianie nazwy Weserstadionu
źródło: własne [MK]; autor: michał
Nie dość, że dochodzi człon sponsorski, to jeszcze sponsor mocno nielubiany. A całość bez wcześniejszego informowania kibiców, choć ci od dawna prosili o uwzględnienie w procesie decyzyjnym. Efekt: siedem grup wyszło na ulice.
Reklama
Dotąd układ był niemal wymarzony: Werder dostawał co roku 3 mln € z tytułu umowy naming rights od spółki energetycznej EWE, ale sponsor nie zdecydował się ingerować w nazwę Weserstadionu, by nie naruszać jej historii. Kontrakt trwający od 2007 wygasł jednak w 2018 i wiadomo było, że rozpoczęto negocjacje z nowym partnerem.
Kibice apelowali o transparentność i uwzględnienie ich głosu (poprzez oficjalne stanowisko doradcze), ale ostatecznie i tak dowiedzieli się jako jedni z ostatnich. Pod koniec maja Werder poinformował, że osiągnięto porozumienie z nowym sponsorem, którym będzie Wohninvest. Od nowego sezonu stadion ma nazywać się Wohninvest Weserstadion. Umowa potrwa 10 lat i będzie warta 2,75 mln € rocznie.
Wielu fanów na te wieści zareagowało alergicznie. Nie tylko Werder ich nie informował czy nie wziął pod uwagę apeli o zachowanie starej nazwy, ale też wybrał bardzo kontrowersyjnego partnera. Wohninvest nie tylko jest firmą z drugiego końca Niemiec, ale też jest oskarżany o nieuczciwe praktyki wobec najsłabszych, np. mieszkańców mieszkań socjalnych.
Efekt jest taki, że wczoraj kibice wyszli na ulice. Ok. 600 osób reprezentujących 7 grup z miejscowego ruchu ultras (scena ultras w Bremie jest mocno rozczłonkowana) przeszło ulicami pod stadion z wielkim banerem „Na zawsze Weserstadion” na czele. Marsz był zwołany niemal z dnia na dzień, dlatego kibice zapowiadają dalsze protesty.
Co istotne, ani cent z umowy nie wpłynie na konto Werderu Brema. Cała suma zostanie przekazana na konto operatora stadionu (spółka miejsko-klubowa) w celu spłaty kredytu zaciągniętego na ostatnią dużą przebudowę, wartą ponad 76 mln € – znacznie więcej niż planowano pierwotnie.
Reklama