Turcja: Normalizacja na Timsah Arenie
źródło: własne | MK; autor: michał
Stadion oddany jeszcze w 2015, a dopiero teraz zyskuje funkcjonalność. Optymalizacja przyszła w trudnym momencie, ponieważ Bursasporu nie było stać na zarządzanie stadionem i musiał oddać go władzom.
Reklama
Bursaspor to jeden z największych klubów Turcji, który nie ma siedziby w Stambule. Znany jest z nie tak dawnego mistrzostwa kraju (2010), a także ze stadionu, który w tym roku wreszcie doczekał się powstania wielkiego łba krokodyla po północnej stronie.
Budowa wciąż nie jest jednak ukończona, ponieważ łeb nie jest wciąż funkcjonalny – zaplanowano go z myślą o bankietach i innych imprezach, na których przyjęcie nie jest gotowy. Prace nie dotyczą jednak tylko wielkiej zielonej głowy.
Przerwa między sezonami jest wykorzystana na kolejne zmiany. Pierwsza i bardzo istotna: Bursaspor przenosi większość swoich biur na stadion. Miasto z kolei inwestuje w remonty, ponieważ w 2015 stadion dostarczono w mocno kompromisowej jakości.
Tego lata przeniesiony zostanie też sektor gości, który dotąd umieszczony był w górnej części północno-zachodniego narożnika. Przez swoją lokalizację wymuszał powstanie dużych buforów. Teraz zamiast fragmentów trzech sektorów zajmie dwa pełne sektory, co... powinno było zostać zrobione już w 2015. Bursaspor ma dalsze plany. Na wschodniej trybunie ma powstać 7 dużych lóż (po 38-45 każda), każda z osobną windą z parkingu podziemnego.
Wreszcie, trzeba wspomnieć o kibicach, którzy od dawna zajmują się czynieniem stadionu bardziej przyjaznego sobie. Najpierw udekorowali muralami podtrybunie, a w minionym tygodniu powstało wielkie graffiti na koronie południowej trybuny, zajmowanej przez tzw. Teksas. Praca ma powierzchnię aż 600 m2 i nawiązuje do symboli klubu, a więc krokodyla czy wspomnianej już zbiorowej nazwy fanatyków – Teksas.
Turbulencje finansowe
O ile zmiany na samym stadionie to zdecydowanie dobre wiadomości dla fanów „Yeşil Timsahlar” (Zielonych Krokodyli), o tyle finansowo stadion był źródłem sporych problemów.
Po pierwsze dla Bursasporu, który pierwotnie zobowiązał się wziąć obiekt w 10-letnią dzierżawę. Co roku do kasy miasta miało wpływać 10-12 mln lir, ale to okazało się zbyt wysoką sumą i w maju tego roku klub scedował swoje prawa do stadionu na rzecz ministerstwa sportu. To krok czyniony przez wiele tureckich klubów, które nie radzą sobie z nowymi stadionami w okresie kryzysu finansowego tureckiej piłki. Oszczędności i optymalizacja areny mają pomóc w wypracowaniu lepszego modelu zarządzania na dłuższą metę.
Drugi problem finansowy dotyczy miasta, które ostatecznie musi wypłacić aż 41 mln lir odszkodowania właścicielowi ziem, na których powstał stadion. Ugoda kończy kilkuletni proces w sprawie stadionu, który powstał w części na prywatnym terenie. Z większością właścicieli zawarto na czas umowy, ale z jednym – nie. Co okazało się wyjątkowo kosztowne dla samorządu.
Reklama