Kibicowanie: Jak wyrosło nam chuligańskie podziemie
źródło: NaukawPolsce.PAP.pl; autor: michał
Choć poważnych zamieszek na stadionach prawie nie mamy, polska scena chuligańska rośnie w siłę, coraz silniej przenikając się z przestępczością stadionową. Dlaczego? Tłumaczą socjologowie dr hab. Dominik Antonowicz i dr Mateusz Grodecki.
Reklama
Zaledwie kilka dni temu poseł PO Ireneusz Raś zarzekał się, że w latach 2009-2015 nie było na stadionach incydentów z zasłanianiem twarzy czy paleniem pirotechniki. To oczywiście nieprawda, natomiast od 2009 roku wiele rzeczywiście zaczęło się zmieniać, głównie za sprawą dwóch elementów: nowej ustawy o bezpieczeństwie stadionowym oraz rozpętanej przez rząd paniki moralnej.
To nie nasza diagnoza, lecz czołowych polskich badaczy środowiska kibicowskiego. Ich refleksje nie należą do najbardziej optymistycznych, ponieważ realna poprawa bezpieczeństwa na stadionach wcale nie przekłada się na uderzenie w chuliganów. Doprowadziła raczej do zmiany profilu ich działalności.
– Nasze badania pokazują, że błędna polityka nie zmniejszyła skali problemu, jakim jest przemoc. Przeciwnie: wzmocniła wyłącznie grupy chuligańskie, które są liczniejsze, bardziej brutalne i lepiej zorganizowane, niż jeszcze dziesięć lat temu
– skomentował dla PAP dr hab. Dominik Antonowicz. Wtóruje mu dr Mateusz Grodecki, który uważa, że dziś polska scena chuligańska jest tak silna, że porównywać można ją tylko z rosyjską.
W zgodnej opinii toruńsko-warszawskiego duetu naukowców ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych (ani ta pierwsza, z 1997, ani druga z 2009) nie stawiły czoła przyczynom problemów na stadionach, a jedynie ich objawom. Objawom zresztą nieco wyolbrzymionym, ponieważ druga z ustaw była pisana „pod Euro 2012”, a więc dla uspokojenia UEFA i zachodnich mediów bardziej niż pod kątem rozwiązywania problemów.
W przededniu Euro 2012 polski rząd i media ochoczo przyjęły retorykę walki z chuligaństwem, rozpętując tzw. panikę moralną. Premier Tusk mówił choćby o kibolu z siekierą atakującym policjanta (choć takie zdarzenie nigdy nie miało miejsca). Podobne obrazy, dopełnione migawkami z zadym sprzed lat, budowały właśnie panikę moralną.
– A to znaczy, że media przedstawiają obraz jakiejś grupy – w tym przypadku kibiców – jako bardzo niebezpiecznej dla społeczeństwa. Pojawia się wtedy w społeczeństwie niechęć do tej grupy i jej członkowie są stygmatyzowani. W związku z paniką moralną karanie kibiców stało się dla polityków łakomym kąskiem – prostym narzędziem do kształtowania wizerunku polityków jako twardych i nieustępliwych
– ocenił dr Grodecki.
Nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych dała potężne narzędzia do karania zbiorowego i indywidualnego sprawców incydentów zagrażających bezpieczeństwu. Najbardziej kontrowersyjne, stosowane równie gorliwie przez rząd PiS, jest zamykanie stadionów lub ich części dla publiczności przez wojewodów „dla świętego spokoju”.
Czy problem przemocy znikł? Nie, jednak przeniósł się w inne miejsce. – Przemoc pozostała, ale zmienił się jej charakter. Ona ze stadionów przeszła do szarej strefy
– opowiedział dr Grodecki. Socjologowie podali przykład, że główna aktywność grup chuligańskich przeniosła się teraz na ulice oraz na mecze klubów z niższych lig. A tzw. ustawki, czyli walki kibiców, odbywają się teraz w lasach. – Siła grup chuligańskich znacząco wzrosła, podobnie jak wpływy na wiele obszarów życia społecznego, w tym również na to, co się dzieje na trybunach
– skomentował Antonowicz.
Co gorsza, kary zbiorowe mają negatywny efekt wśród tzw. „normalnych kibiców”. Kiedy bowiem zwykły kibic dostaje zakaz wstępu na mecz, choć nic nie zrobił, jego złość w naturalny sposób przenosi się na nakładającego karę urzędnika, a nie na chuligana, który tę karę spowodował. To sprzyja radykalizacji środowiska kibicowskiego, a chuligani mają łatwe narzędzie rekrutacji. Mogą przecież pokazać innym: „patrzcie, dla nich i tak jesteście bandytami”.
Nie jest przypadkiem, że media odpowiedzialne za największą nagonkę na kibiców za rządów poprzedniej ekipy są dziś prawie jednoznacznie negatywnie kojarzone przez środowisko kibicowskie, podobnie jak sama Platforma Obywatelska. To echo „pokazowej” walki z problemem, który nie został nawet poprawnie zdiagnozowany.
– Atakując chuliganów, usunięto tę grupę poza nawias. A poza tym nawiasem ludzie ci spotykali podobnych sobie i uczyli się działania poza systemem prawnym. Dlatego z czasem grupy chuliganów zaczęły się coraz bardziej zakorzeniać się w świecie podziemnym, przestępczym
– powiedział Mateusz Grodecki. Jak zwrócił uwagę, policja coraz częściej informuje o rozbiciu zorganizowanych grup przestępczych, które powstały na kanwie grup chuligańskich. – To, że takie grupy istnieją, to efekt niedopasowanej do potrzeb polityki państwa
– uznał socjolog.
– Jest to pod każdym względem społecznie dysfunkcjonalne i powoduje, że problem, który dziesięć lat temu można było relatywnie spokojnie rozwiązać, teraz urósł do rozmiarów, które będą wymagały znacznie więcej czasu, publicznych zasobów i mądrej polityki, aby ograniczyć zjawisko zorganizowanej przestępczości, która wyrosła na bazie ruchu chuligańskiego
– skomentował Dominik Antonowicz.
Reklama