To prawdziwy paradoks. Na stadionie w Wiesbaden pojawia się tylko garstka widzów, a mimo to muszą go rozbudować na wszelki wypadek. Bo jeśli awansują, to muszą mieć licencję...

Niemcy zwykle kojarzą nam się z niezłą piłką i trybunami pełnymi nawet w drugiej lidze. W trzeciej nie jest jednak aż tak różowo. Owszem, Hansa Rostok czy FC Magdeburg mają tłumy na trybunach pomimo niskiego poziomu rozgrywek, ale na przeciwnym biegunie znajdują się kluby, które z trudem przyciągają widzów. Do tej grupy należy SV Wehen Wiesbaden, zespół grający na bodaj najbardziej znanym tymczasowym stadionie Europy – Brita-Arenie.

Choć mają do dyspozycji ok. 12,5 tys. miejsc, to na meczach wystarczyłoby im 2,5 tysiąca. Średnia w obecnym sezonie wynosi 2320 osób na każde spotkanie, co czyni ją jedną z najniższych w lidze. Ale pomimo zapełnienia widowni na poziomie 18% Wehen zamierzają przeprowadzić rozbudowę stadionu.

© Ralf Roletschek

Dlaczego? Rozchodzi się o licencję ligową. Na poziomie 3. Ligi nie mają z tym problemu, ale są wśród pretendentów do awansu. Tymczasem w 2. Bundeslidze wymagana jest minimalna pojemność 15 tysięcy miejsc na widowni.

Brakuje więc ok. 2500 krzesełek, w tym miejsc dla niepełnosprawnych. Dlatego SVWW zamierzają wkrótce złożyć wniosek o pozwolenie na przebudowę. Ma kosztować sporo, bo aż 10 mln €. To niewiele mniej niż kosztował cały stadion w 2007 roku (14 mln €).

Różnica wynika z tego, że po raz pierwszy w krótkiej historii obiektu ma się pojawić stała trybuna żelbetowa zamiast stalowej, co znacząco podnosi koszty. W Wehen liczą na to, że w inwestycji pomogą władze Landu, od których klub chciałby otrzymać 3,5 mln € w ramach dofinansowania infrastruktury rekreacyjnej i tej dla osób z niepełnosprawnością.

Jeśli uda się zabezpieczyć finansowanie i uzyskać zgodę na budowę, rozbiórka obecnej trybuny zachodniej (naprzeciw głównej) ruszy natychmiast po sezonie ligowym, a nowa miałaby być gotowa już na początku rozgrywek 2018/19.