Warszawa: Stadion Legii zamknięty, ale nie za rasizm
źródło: własne | MK; autor: michał
Wbrew wielu wcześniejszym doniesieniom wcale nie rasizm jest zarzutem UEFA po meczu z Borussią Dortmund. To po prostu jedyny, w którym Legia może dowodzić swoich racji.
Reklama
Od kilku godzin polskie media piłkarskie żyją tym, co wydawało się nieuniknione: UEFA nakazała rozegranie meczu Legii z Realem Madryt na Stadionie Wojska Polskiego (2 listopada) bez udziału widowni. To efekt zajść podczas meczu z Borussią Dortmund, podczas którego doszło do licznych naruszeń regulaminów UEFA.
Zdecydowana większość doniesień medilanych skupia się na zarzutach rasistowskiego zachowania widowni. Chodzi przede wszystkim (na razie nie wiadomo czy tylko) o okrzyk „Nutte Borussia” (Borussia Ku#wa), który miał zostać zinterpretowany jako „Jude Borussia”. W tej sprawie Legia składała już wyjaśnienia, ale mimo wszystko została ukarana, najpewniej na wniosek organizacji FARE.
W wydanym ok. pół godziny temu uzasadnieniu komisji dyscyplinarnej UEFA (CEDB) czytamy jednak, że zarzut rasizmu to zaledwie piąty z sześciu, jakie były rozpatrywane. Najgorzej odebrane zostały próby przedarcia się chuliganów Legii i fizycznego ataku na przyjezdnych. Drugi problem to odpalenie dużej liczby rac, na trzecim miejscu znalazło się rzucanie przedmiotami, a na czwartym niedostateczna organizacja po stronie Legii. Piąty jest rasizm, a na szóstym miejscu wymieniono zablokowane przez kibiców schody na trybunach. W uzasadnieniu UEFA czytamy jednak, że zarzut rasizmu odrzucono.
Zostało więc pięć z sześciu zarzutów. Wszystkie te przypadki łamania regulaminu zaowocowały zamknięciem stadionu i grzywną w wysokości aż 80 tys. € (ok. 340 tys. zł). Choć, dla równowagi, za ten sam mecz Borussia zapłaci 15 tys. € (65 tys. zł) za pirotechnikę i rzucanie przedmiotami.
Legia oczywiście zamierza się odwołać, licząc przede wszystkim na zawieszenie/zniesienie sankcji pustego stadionu. Taki zakaz to dla klubu wielkie straty finansowe, nieporównywalne z samą grzywną.
Reklama