Turcja: Krokodylowi brakuje już tylko łba
źródło: własne | MK; autor: michał
Jeden z najbardziej niezwykłych stadionów świata już jest gotowy. Przynajmniej oficjalnie, bo meczu otwarcia nie widać, a brakuje jeszcze najważniejszego elementu, czyli głowy krokodyla.
Reklama
We wtorek oficjalna wizyta burmistrza Recepa Altepe symbolicznie zwieńczyła budowę Timsah Areny. Jak to się tradycyjnie odbywa w Turcji, miasto nie tyle pokazało stadion opinii publicznego, co polityka na tle stadionu. Taki zwyczaj, żeby ludzie nie zapomnieli, kto im infrastrukturę buduje.
Gotowy tak, ale nie w pełni
Konstrukcyjnie „Arena Krokodyla” rzeczywiście jest gotowa. Strefy dla widzów z zapleczem sanitarnym, cała przestrzeń dla zawodników, parkingi, oznakowanie, telebimy i nagłośnienie – to już jest. Teoretycznie obiekt jest gotowy na przyjęcie widzów, choć niekoniecznie wygląda tak, jak miał wyglądać. Przy czym wizytacja nie pokazała obszarów, którym do ukończenia jeszcze trochę zostało.
Wizualnie brakuje kluczowego elementu, czyli głowy krokodyla, która będzie doklejona do północnej trybuny. Jest już podstawa wielkiego łba, są stalowe podpory (kły), a wczoraj na plac budowy zjechały dwa duże dźwigi, które zwieńczą prace przez montaż górnej szczęki z nosem i oczami. Nie ma też membrany wokół stadionu, która pokryje dolną część elewacji, stanowiąc część „łusek”.
Teksas w klatce
W oficjalnym komunikacie urząd miasta w Bursie chwali się tym projektem, który „jest najbardziej prestiżową inwestycją Bursy i będzie służył przez 100 lat”. Burmistrz Altepe po wizytacji stwierdził, że stadion „lśni z każdej strony”.
Ale kibicom i mediom nie zajęło długo naprostowanie tej wizji. Wczoraj na czołówkach tureckich portali był bowiem płot, który skutecznie uprzykrzy oglądanie meczów kibicom ze słynnej grupy Teksas. Zostaną oni odgrodzeni od boiska i sąsiednich sektorów klatką – taką samą jak kibice gości, tyle że znacznie większą. Zdjęcia „zza płota” jasno wskazują, że ani na siedząco, ani na stojąco meczu się z niektórych miejsc nie obejrzy.
Kiedy otwarcie?
Miało być w sierpniu, miało być we wrześniu, ale tylko „miało”. Otwarcia Timsah Areny wciąż na horyzoncie nie widać, a trzeba dodać, że kibice Bursasporu są wystawiani na próby. Budowa trwa tu bowiem już od 2011 roku i miała dobiec końca już w 2013 roku!
Dziś, gdy teoretycznie wszystko jest przygotowane, trzeba jeszcze czekać na instalację i uruchomienie systemów identyfikacji widzów. W efekcie ani wrześniowe, ani październikowe mecze nie odbędą się na Timsah Arenie. A szkoda, bo nadchodzący mecz z odwiecznymi rywalami z Besiktasu byłby gorącym otwarciem. Byłby, choć podniesione ceny biletów (na młyn ok. 135 zł) zaowocowały stosunkowo ograniczonym zainteresowaniem. Wczoraj, gdy sprzedaż ruszyła, klub sprzedał niecałe 1,5 tys. wejściówek, choć mecz już w niedzielę.
Aktualnie nie ma sztywno wyznaczonego meczu otwarcia Timsah Areny. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym wariantem będzie spotkanie przeciwko Trabzonsporowi w połowie stycznia.
Reklama