Szczecin: Kibice uderzyli w stół, wiceprezydent… poucza
źródło: WspolnaPogon.pl / RadioSzczecin.pl / Szczecin.Sport.pl / wła; autor: michał
Szczeciński magistrat napomina kibiców, że był już czas, by rozmawiać o stadionie. Tyle że wtedy nikt nie chciał ich słuchać. Dostało się też Pogoni, której uwagi tylko urzędnikom nie były dotąd znane. A stadion? Może drożeć.
Reklama
Dziś w Szczecinie znów zwroty akcji w sprawie przebudowy „Papricany”. Pierwsi odezwali się kibice. Stowarzyszenie Portowcy postanowiło ruszyć z akcją, by storpedować plany kosztownej modernizacji. Zamierzają złożyć projekt uchwały, która powstrzyma urzędników za pośrednictwem rady miasta przed realizacją przyjętej koncepcji. Poparcie dla przebudowy w radzie spadło, dlatego inicjatywa wydaje się mieć podstawy.
– W dniu dzisiejszym rozpoczynamy naszą inicjatywę. Rozpoczynamy zbiórkę podpisów mieszkańców Szczecina i województwa. Po zakończeniu akcji chcemy przedłożyć podpisy wraz z projektem uchwały do urzędu miejskiego. My jako Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin chcielibyśmy sprzeciwić się takiej formie budowy stadionu
– mówił przedstawiciel Stowarzyszenia Maciej Kasprzyk.
Fani muszą zebrać co najmniej 400 podpisów. Trudno sobie wyobrazić, by był z tym jakikolwiek problem. Co więcej, zamierzają pokazać liczbą podpisów skalę sprzeciwu wobec niesłusznej ich zdaniem drogi.
Pogoń się nie interesowała?
Mają przy tym pełne poparcie prezesa Pogoni Jarosława Mroczka. Jego krytyka koncepcji jest znana powszechnie, choć… nie urzędnikom z magistratu. W odpowiedzi na konferencję kibiców swoją zwołał także magistrat. Wiceprezydent Krzysztof Soska zarzucił Pogoni, że ta nie była zainteresowana wkładem w prace nad koncepcją. – Pogoń była i jest średnio zainteresowana tematem stadionu
- wypalił zdenerwowany Krzysztof Soska. – Dopiero na naszą prośbę przedstawili swoje uwagi, które generalnie uwzględniliśmy w projekcie, dlatego ten etap wciąż trwa
.
Wypowiedź wiceprezydenta mija się z rzeczywistością bardzo dalece. Choć nie uczestniczyliśmy w projekcie z racji siedziby na drugim końcu Polski, mamy potwierdzenie, że Pogoń swoje uwagi przekazywała (nawet jeśli zbyt emocjonalnie) niemal natychmiast po prezentacji zwycięskiej koncepcji.
Co więcej, publicznie prezes Mroczek krytykował podejmowane decyzje jeszcze przed rozstrzygnięciem konkursu w 2013 roku. Sam narzekał, że jego opinie nie są przez miasto brane pod uwagę, a spotkania w tej sprawie może wyliczyć na palcach jednej ręki. Trudne relacje obu stron nie są tajemnicą, ale w tak ważnej sprawie nie powinno to powstrzymać rzeczowych rozmów.
Kibice trochę za późno?
Wiceprezydent Soska nie oszczędził też kibiców. Z jednej strony cieszy się, że są zainteresowani tematem stadionu. – Znamy już inicjatywę kibiców i muszę powiedzieć, że dobrze, że fani wyrażają zainteresowanie tym, co się dzieje w mieście. Łączy nas jedno - troska, by infrastruktura sportowa była jak najlepsza
– mówił Krzysztof Soska.
Tyle że zaraz później dodał. – Decyzje o szczecińskich planach zapadły 2 lata temu i to był moment, by podjąć dyskusję. Ale jak ktoś nadal chce... to argumenty przyjmiemy
.
Warto więc przypomnieć wiceprezydentowi, że kibice byli zainteresowani tematem od lat i robili sporo, by dyskusję podjąć. Po prostu nikt w magistracie nie chciał ich słuchać od czasu poprzedniej kampanii wyborczej. Nikt nie zaprosił ich do konsultacji czy nawet luźnego zgłaszania uwag, a według relacji stowarzyszenia na prośby ze strony „Portowców” miasto nie reagowało. Zarzut o późne przebudzenie wydaje się nie na miejscu.
Cena nieznana, ale rośnie
W urzędzie miasta wciąż podtrzymują stanowczo, że kosztu modernizacji nie znają. Jest luźno szacowany na 100 milionów. Dokładne (choć wciąż tylko szacunkowe) dane będzie można przedstawić po ukończeniu prac nad projektem. Na razie jednak wypowiedzi twórcy projektu nie są budujące.
Niedawne podniesienie kategorii UEFA z trzeciej na czwartą architekt Janusz Pachowski wycenił na ok. 8 mln zł wzrostu. 108 milionów? To wciąż luźno szacowana suma. Równie niezobowiązująco dziś szef zespołu projektowego stwierdził, że 6 tys. zł za krzesełko to stawka, która „może być realna”. Realnie więc może być ponad 112 milionów. Na konkrety wciąż czekamy.
Reklama