Malezja: Nie dla „cyrkowych meczów”
źródło: theGuardian.com / UltrasMalaya.net; autor: michał
Jutrzejszy sparing reprezentacji Malezji z Tottenhamemm odbędzie się przy pustawym stadionie. To pierwszy tak wielki bojkot meczów, które lokalni kibice nazywają wprost: cyrk.
Reklama
To już norma od lat, że po zakończeniu zmagań w rodzimej lidze kluby ligi angielskiej jeżdżą na tournée po Azji Południowo-wschodniej. Czy to Hong Kong, czy Tajlandia, Singapur lub Indonezja, witają ich pełne stadiony.
Ogromna popularność Premier League jest tu widoczna jak mało gdzie na świecie, ale jutro tak nie będzie. Zamiast planowanych 70 tysięcy widzów na Shah Alam Stadium może być ich tylko 30 tysięcy. A i to wyłącznie dzięki wielkiemu wysiłkowi organizatorów, ponieważ do dziś udało się rozprowadzić ledwie 19 tysięcy wejściówek.
Powód to ogólnokrajowy bojkot, jaki ogłosiła grupa Ultras Malaya. Jej członkowie zaapelowali o niekupowanie biletów i darcie na strzępy (!) tych, które organizatorzy będą rozdawać za darmo, by zapełnić trybuny. Proszą też o nieoglądanie transmisji i unikanie informacji w sieci na temat meczu Malezji z Tottenhamem. Chcą w ten sposób pokazać wszystkim (związek piłkarski FAM, media, sponsorzy, kluby Premier League), jak bardzo są niezadowoleni z organizacji pokazowych sparingów.
Powodów do wściekłości jest kilka. Po pierwsze, wartość sportowa takich meczów jest bardzo ograniczona. Co prawda piłkarze Tottenhamu publicznie zapewnili, że dadzą z siebie 100%, ale trudno w takie deklaracje wierzyć. Po drugie, mecze reklamowane jako wspieranie malezyjskiego futbolu przez lata nie dały wymiernego dowodu na to, że ktokolwiek poza organizatorami na nich korzysta. Po trzecie wreszcie, sparingi o pietruszkę kolidują z kalendarzem profesjonalnych rozgrywek i wymuszają przekładanie meczów o stawkę.
Reklama