Komentarz: Szczecin, czyli jak zrobić wszystko źle
źródło: własne; autor: michał
To naprawdę wielka sztuka, żeby wyłożyć się na każdym polu. W Szczecinie doszło do sytuacji, w której prezydent zamierza wydać ponad 100 milionów na złość klubowi. A wszystko wskazuje, że wyda znacznie więcej.
Reklama
W optymalnym scenariuszu sytuacja powinna wyglądać tak: klub chce nowy stadion, klub go buduje. Ponieważ to jego odpowiedzialność, musi sam zadbać o sens ekonomiczny i o zadowolenie kibiców.
W Polsce nie mamy jednak na takie scenariusze szans w możliwej do przewidzenia przyszłości, ponieważ polski kibic nie zapłaci tyle, ile zagraniczny, a polska piłka nie przyciągnie takiego kapitału sponsorskiego. Zresztą, czynników jest cała masa, ale konkluzja jedna: Albo stadiony powstają z kapitałem publicznym, albo nie powstają. Zakończone katastrofą próby budowania w formule PPP są najlepszym przykładem, że nawet zintegrowanie obiektu z galerią handlową czy innym komercyjnym przybytkiem nie zwróci inwestorowi poniesionych kosztów.
Skoro więc samorząd ma wydawać pieniądze podatników, to trzeba oczekiwać, że wyda je rozsądnie. Szczecin wydaje je niestety niemal na wszystko, a efekt wciąż zakrawa o groteskę. Pomijając nawet temat przenosin na Dąbie (a samo rozważanie tej lokalizacji wiązało się z kosztami), wizji modernizacji dla obecnego stadionu przez lata nie było i do dziś trudno powiedzieć, by była.
Zbudujemy, potem zburzymy
W ostatnich latach Szczecin wydał ciężkie pieniądze na doraźne zmiany, które nie wniosły na dłuższą (ba, nawet krótką!) metę żadnej realnej poprawy. A to nowe szatnie i tunel za 1,3 mln zł, a to nowy pawilon dla VIP-ów za 3 miliony, a to znowu wymiana krzesełek na nowe za pół miliona. Dzięki tym zmianom udało się doczołgać do ligowych wymogów, a na stadion miała znów zawitać Reprezentacja Polski. Która oczywiście nie przyjechała, mając do wyboru nieporównanie lepsze warunki w innych miastach.
Wszystkie te wydatki w latach 2009-2013 poszły psu na budę, ponieważ zaproponowana przez miasto w 2013 roku koncepcja modernizacji zakłada zburzenie pawilonu otwartego ledwo trzy lata wcześniej, podobnie jak usunięcie infrastruktury zawodników i kolejną wymianę krzesełek. Czy miasto, które stale twierdzi, że nie ma pieniędzy, stać na taką krótkowzroczność?!
Stadion Floriana Krygiera anno 2019?
Kto (wy)da więcej
By uniknąć problemów z budową nowego stadionu prezydent Piotr Krzystek trzyma się kurczowo etapowej modernizacji istniejących trybun. Tyle że jej realne koszty mają się nijak do jego pierwotnych zapowiedzi. W 2012 liczył, że stadion uda się „wyprowadzić” za 20 milionów. W 2013 było to już prawie 50 milionów. A w listopadzie okazało się, że zwycięska koncepcja pochłonie nie mniej niż 100 milionów.
Tak monstrualny wzrost na półtora roku przed planowanym wbiciem pierwszej łopaty brzmi wręcz niewiarygodnie. A, co gorsza, już mówi się, że to kwota mocno niedoszacowana. Według szczecińskiej „Gazety Wyborczej” w magistracie już podejrzewają, że realny koszt to 160 milionów. To naprawdę niewiele więcej niż koszt budowy od podstaw, jeśli w ogóle więcej!
Zestawienie liczb przedstawia się jeszcze bardziej groteskowo, jeśli weźmiemy pod uwagę, co za tę sumę Szczecin ma uzyskać. Według wybranej koncepcji (już powstaje projekt budowlany) większość miejsc wciąż będzie na nasypach, a prawie połowa widzów będzie oddalona od boiska nieporównanie bardziej niż na stadionie piłkarskim – nawet ok. 40 metrów w najdalszym punkcie łuku. W pierwszym rzędzie! Do tego takie smaczki jak telebim zasłaniający niektórym widzom boisko czy mocno ograniczona względem pierwszych założeń strefa VIP, wahanie pojemności o tysiąc. I nikt nie powiedział, że w projekcie budowlanym nie zajdą kolejne zmiany…
Oni nie mają nic do powiedzenia (?)
Aktualnie sytuacja wygląda tak, że prezydent Piotr Krzystek zlekceważył kluczowe sugerowane przy planowaniu stadionów etapy. Po co komu podręczniki FIFA czy UEFA, po co dobre praktyki z zachodu? Samorząd wie najlepiej, co jest komu potrzebne. A jeśli ten ktoś się z nim nie zgadza, to już jego problem.
Dla jasności przypomnę: podstawą przy tak wielkiej inwestycji jest jej dostosowanie do potrzeb i realnych oczekiwań przyszłych użytkowników. Tym kluczowym jest Pogoń Szczecin, bo to ona ma obiekt utrzymywać przez cały rok, by miasto nie dokładało. I właśnie z tą Pogonią Szczecin Krzystek nawet nie chce się spotkać. Prezes Jarosław Mroczek twierdzi, że 10 razy prosił o spotkanie i ani raz się nie doczekał. Widuje się z zastępcą, ale marne to pocieszenie, skoro jego uwagi lądują poza wytycznymi miasta dla projektantów.
Bez konsultacji z klubem zlecono wykonanie koncepcji, a następnie zatwierdzono fundamentalne zmiany w niej (jak drastyczne cięcia strefy biznes, kluczowej ekonomicznie, czy zmniejszenie pojemności). Ciekaw jestem, na podstawie jakich szacunków w 2013 roku miasto chciało dwóch poziomów lóż i dużego sektora premium, a w 2014 machnęło ręką i pozwoliło wyrzucić do kosza bardzo istotną jego część.
Czy miasto było zainteresowane, czego chcą kibice, dla których ma wydać miliony? Oczywiście, że nie. A w Szczecinie bardziej niż w niektórych innych miastach jest z kim rozmawiać. Są ludzie, którzy tematem stadionu żyją od lat i mogliby dostarczyć cennych wskazówek. Może tylko mi (oraz architektom, inwestorom, klubom i samorządom w wielu krajach) się tak wydaje, ale po co wydawać 20/50/100/160 milionów na modernizację, kiedy nawet nie sprawdza się, co jest potrzebne beneficjentom?
W tej sytuacji słowo beneficjent brzmi jednak ironicznie, bo Pogoń jest uszczęśliwiana wbrew woli i może się to fatalnie skończyć dla obu stron. Prezes apeluje o zmiany w projekcie, a miasto mówi, że już za późno. To samo miasto, które wcześniej nie zapytało, co powinno zlecić do zaprojektowania.
Choć tu trzeba też dorzucić kamyczek do ogródka Pogoni, która miała sporo czasu od konkursu architektonicznego (2013), a dopiero teraz, gdy powstaje projekt budowlany, zaczyna wołać o bardzo istotne zmiany konstrukcyjne.
Takie, mocno nieprofesjonalnie naszkicowane zmiany zaproponowała w koncepcji Pogoń Szczecin. Nie za późno?
Stop, zróbcie to dobrze!
Szczecin ma jeszcze czas na zmiany. Można jeszcze poprawić sytuację zanim w 2019 roku do użytku zostanie oddany nienowoczesny stadion po zbyt drogiej przebudowie. Ale potrzebna jest dobra wola i zaangażowanie po każdej ze stron. Czas usiąść do stołu i porozmawiać o tym, co zrobić i jak, by nie przeciążyć miejskiej kasy i zapewnić szczecinianom dobry standard. W przeciwnym razie po zakończeniu prac bycie pośmiewiskiem piłkarskiej Polski będzie najmniejszym ze zmartwień prezydenta (kto by nim nie był), Pogoni i jej kibiców...
Michał Karaś
Tekst wyraża subiektywną opinię autora i nie musi być zbieżny z poglądami redakcji/wydawcy. Jeśli chcesz na niego odpowiedzieć, prześlij odpowiedź na adres: [email protected].
Reklama