Po obiecujących zapowiedziach ze stycznia kibice „Violi” znów otrzymują sugestię, że najpierw trzeba zbudować silny klub, a potem stadion dla niego. Co dalej?

Emocjonalna huśtawka we Florencji trwa już blisko dekadę. Plany budowy nowego stadionu można by mnożyć, podobnie zresztą jak wizualizacje prezentowane przy kolejnych zapowiedziach. Dotąd jednak fakty są takie: Fiorentina gra na starym Artemio Franchi, nowego stadionu nie ma.

Impas miała przełamać zapowiedź ze stycznia tego roku. Właściciel klubu, Andrea Della Valle, oznajmił o chęci budowy typowo piłkarskiego obiektu. Zapewnił, że zatrudnieni przez klub specjaliści już pracują z miejskimi planistami nad przyszłym stadionem.

Jedna z wielu koncepcji, jak mógłby wyglądać nowy stadion dla Fiorentiny.

Wyobraźnię kibiców pobudziło szczególnie porównanie. Della Valle stwierdził, że nie chce stadionu jak ten Juventusu. Jego zdaniem „Viola” powinna mieć coś bliższego Allianz Arenie w Monachium.

Choć tamte zapowiedzi nie zostały anulowane, dziś sprawy nie wyglądają już tak optymistycznie. Członek zarządu klubu Eugenio Giani stwierdził, że budowa stadionu nie powinna być dla Fiorentiny priorytetem. Jego zdaniem najpierw trzeba zbudować na boisku drużynę walczącą w Lidze Mistrzów, a potem dopiero martwić się stadionem.

- Jeśli oczekujecie od braci Della Valle wydania 100 mln € na budowę nowego stadionu, to jest oczywiste, że te pieniądze nie pójdą na wzmocnienie drużyny – argumentuje Giani. - Nie uważam wrzawy związanej z nowym stadionem za coś dobrego. Wolę te pieniądze przeznaczyć na wzmocnienie drużyny, by stale awansowała do CL i walczyła o Scudetto.