To już czwarty rok na wielkim minusie dla Cape Town Stadium i na pewno nie ostatni. Wczoraj zapadła decyzja, że zarządzać nim będzie miejska spółka, ale samo jej utworzenie zajmie półtora roku.

Przed Mundialem 2010 mówiło się, że zarządzanie nim przejmie Sail de France, spółka-córka Stade de France. Jednak Francuzi szybko wycofali się z biznesu, ponieważ o biznesie w przypadku Cape Town Stadium trudno mówić. Obiekt poza wielkimi imprezami nie może czerpać zysków z działalności komercyjnej na podstawie planu zagospodarowania.

Zmiana planu zajmie najbliższe dwa lata, a niewiele krócej, bo aż 18 miesięcy potrwa tworzenie miejskiej spółki do zarządzania obiektem. Taką decyzję podjęli wczoraj miejscy radni. Uznali, że to najkorzystniejsze rozwiązanie.

Przed głosowaniem padła sugestia, by stadion oddać za symboliczny jeden rand (25 groszy) miejscowemu klubowi rugby. W ten sposób miasto miałoby uwolnić się od ciężaru finansowego, jakim jest i pozostanie Cape Town Stadium. Za planem opowiedziało się tylko dwóch radnych.

W ciągu roku utrzymanie stadionu pochłania ok. 400 mln rand (ok. 110 mln zł), podczas gdy przychody dochodzą do zaledwie jednej czwartej tej sumy.