Anglia: Premier League przeciwko pirotechnice, kibice popierają
źródło: własne; autor: michał
Niby dowcipna, niby prosta w przekazie, a jednak ta kampania wzbudziła bardzo mieszane reakcje w Europie. Nie w Anglii, gdzie kibice z największej organizacji podpisali się pod jej treścią.
Reklama
Miniony sezon angielskich lig nie wyróżniał się znacząco od poprzednich, ale jest kilka wyjątków: statystyki pokazują ogromny wzrost pod względem wykorzystania pirotechniki podczas meczów. W drugiej, trzeciej i czwartej lidze to skok rzędu 290-340%. Race, petardy hukowe, świece dymne – coraz więcej takich materiałów jest odpalanych na angielskich stadionach. Liczba aresztowań związanych z tym rodzajem łamania prawa wzrosła o ponad 100%.
Dlatego Premier League (do spółki z the FA i The Football League) przygotowała bardzo prostą kampanię „Face Pyro Facts”, czyli w luźnym tłumaczeniu „Spójrz w oczy prawdzie o piro”. Składa się na nią osiem argumentów, które w wielu krajach mogą wywołać niedowierzanie lub nawet politowanie. Oto one:
- nie można śpiewać, kiedy człowiek krztusi się dymem;
- race mogą prowadzić do wypadków;
- korzystanie z pirotechniki może skutkować zakazem stadionowym lub nawet więzieniem;
- dym z pirotechniki może nie pozwolić kibicom obejrzeć gola;
- dym może spowodować wstrzymanie meczu;
- race mogą prowadzić do wypadków (tak, to to samo, co punkt 2);
- pirotechnika może wywołać panikę;
- race są groźne nawet, gdy przestaną się palić. Ich temperatura spada wolno.
Hasła są ubrane w zgrabne nawiązania do angielskich przyśpiewek stadionowych, ale i tak wywołały lawinę krytycznych komentarzy poza Anglią. Za to nie w samej Anglii. Tam pod kampanią podpisała się również Football Supporters Federation, największa brytyjska organizacja kibiców.
Krytyka kibiców z innych krajów spowodowała, że Kevin Miles, dyrektor wykonawczy FSF, zabrał głos w obronie stanowiska FSF. Co istotne, uczynił to na stronie internetowej Football Supporters Europe – organizacji ogólnoeuropejskiej, której FSF jest członkiem, a która gorąco wspiera legalne odpalanie rac.
- Jak we wszystkim, co robi FSF, nasze zdanie w kwestii pirotechniki jest podyktowane opiniami kibiców. Badania prowadzone przez Premier League pokazują, że duża większość kibiców w Anglii i Walii nie chce pirotechniki na stadionach i to całkowicie zgadza się z opiniami, jakie my otrzymujemy od kibiców
– pisze Kevin Miles.
Miles przypomina, że kibicowanie w Anglii po prostu nie ma tradycji wykorzystywania pirotechniki i fani nie muszą tego wcale chcieć. - Tam, gdzie takie zwyczaje były, to zupełnie inna historia. I tam legalizację i kontrolę nad pirotechniką na pewno należy rozważyć. […] Jednak w Anglii jest inaczej. […] Jestem już bardzo starym człowiekiem, ale wciąż jestem pochłonięty kulturą kibicowania. Nasze podejście zawsze skupiało się na tym, co się dzieje na boisku i wszystko, co przeszkodzi nam w oglądaniu meczu, spotka się ze sprzeciwem. W innych krajach jest inaczej i niech tak będzie
– argumentuje Kevin Miles, który całe życie wspiera Newcastle United.
Komentarz Stadiony.net: Po pierwszym zapoznaniu się z ośmioma „faktami” na temat pirotechniki nie wierzyliśmy własnym oczom. Czy oni naprawdę na pierwszym miejscu postawili krztuszenie się dymem jako przeszkodę w śpiewaniu? W Anglii, gdzie masowe śpiewanie dawno przestało być normą? Jaka jest siła argumentu, kiedy na pierwszym miejscu stawia się coś takiego?!
Ale patrząc z dystansem trzeba przyznać, że akcja jest przeprowadzona zgrabnie – obrazowo, prosto i do rzeczy. Do tego nawiązania do okrzyków/przyśpiewek dają fajny efekt. W Anglii. I chyba tylko tam podobne argumenty trafiają na podatny grunt, ponieważ w wielu innych krajach problemy wynikające z wymienionych wyżej „zagrożeń” są albo zneutralizowane, albo mogą być w bardzo łatwy sposób i zmieściłyby się na jednej ulotce o treści „jak odpalać pirotechnikę, żeby było dobrze”.
Fakt 1: Dym może być szkodliwy dla płuc. A co nie jest? Papierosy, spaliny z aut, elektrownie węglowe (i większość innych), ciepłownie, domowe piecyki – wszystko może emitować szkodliwy dym. Nie znaleźliśmy żadnych badań, które wskazałyby, że dym z rac jest bardziej szkodliwy od innych. Co więcej, że dym z racy wdychany przez minutę raz na parę tygodni może jakkolwiek zaszkodzić zdrowiu. To nie koniec – nieporównanie bardziej szkodliwe od „zwykłej” pirotechniki meczowej są fajerwerki (na to badania akurat są), których jednak nikt na tej podstawie nigdy nie krytykował. A Premier League sama organizowała pokazy fajerwerków na stadionach. Władze ligi podają przykład małego dziecka, które się dusiło. Tak – dzieci, starsi, osoby z astmą czy innego rodzaju niewydolnością mogą odczuwać duszności w dymie. To nie fizyka kwantowa – dlatego sektory rodzinne są lokowane daleko od „młynów” i da się to logistycznie zaplanować tak, by odpalanie rac nie wchodziło nikomu w drogę.
Fakt 2: Race mogą prowadzić do wypadków, temperatura płomienia może sięgać 1600 stopni. A temperatura ognia na kuchence gazowej może sięgać 1970 stopni i co z tego? Nie od dziś wiadomo, że straszenie ludzi wielkimi liczbami działa na wyobraźnię. Wystarczy jednak mieć mózg i go używać, by wiedzieć doskonale, że temperatura płomienia na kuchence gazowej nie oznacza konieczności uciekania z domu. Po prostu wystarczy nie wkładać rąk/głowy w ogień. W kwestii pirotechniki trzeba oczywiście pamiętać, by używać jak najbardziej bezpiecznych materiałów: atestowanych przez władze, najlepiej z rękojeścią oddaloną od źródła ognia, z jak najmniejszą liczbą emitowanych iskier. Po prostu: trzeba myśleć racjonalnie i dbać o własne i cudze bezpieczeństwo.
Fakt 3. Korzystając z pirotechniki kibic naraża się na wysokie kary, nawet więzienie. Na to akurat nie poradzimy nic – tworzone w populistyczny sposób przepisy prawa piętnują pewne zachowania niewspółmiernie surowiej od innych.
Fakt 4. Przez dym można nie zobaczyć gola. Takie sytuacje rzeczywiście zdarzają się raz na ileś -set przypadków. Ale jeśli ktoś chodzi na mecze przez dłuższy czas, na pewno ma na swoim koncie przypadki niedostrzeżenia gola przez coś tak strasznego jak np. spojrzenie w inną stronę.
Fakt 5. Pirotechnika może spowodować wstrzymanie lub nawet przedwczesne zakończenie meczu. To też prawda. Może, ale jest kilkadziesiąt sposobów, by do tego nie doszło – od analiz zadymienia i wentylacji stadionu, przez sprawdzanie prognoz pogody w obiektach otwartych po zwykłe odpalanie w chwilach, gdy gra się jeszcze nie toczy (na wyjście piłkarzy). Prawda jest taka, że w ogromnej większości przypadków zadymienie boiska trwa kilkadziesiąt sekund. SEKUND. Podejrzewamy, że znacznie więcej co mecz pochłania symulowanie fauli przez piłkarzy niż te nieszczęsne race winne przerywaniu meczów.
Fakt 6. To powielenie Faktu nr 2, a my w odróżnieniu od Premier League nie zamierzamy się powtarzać...
Fakt 7: Race mogą spowodować panikę. Tak, ten argument znamy już z Komendy Stołecznej Policji, która rysuje co i rusz wizje setek, może nawet tysięcy ofiar od sektorówek zajmujących się od płomienia mającego 1600 stopni. Prawda jest jednak znacznie prostsza: na stadionie prawie wszystko może spowodować panikę, bo jest tam tłum. Tłum ten wystarczy jednak zaznajomić z sytuacją i nie wywoła ona już paniki. Taka świadomość sprawia, że w Polsce ludzie nie giną tratowani podczas ucieczki przed racami. Jeśli dobrze pamiętamy, najczęstszą przyczyną tragedii spowodowanych paniką były jednak nie race, a działania policji i organizatorów meczów. Również w Anglii. A jednak nikt w Premier League nie prowadzi kampanii edukującej pod tym względem. Ciekawe...
Fakt 8: Materiały pirotechniczne są gorące nawet wtedy, gdy się nie palą. Dziękujemy za lekcję fizyki, ale odrobiliśmy ją w podstawówce. Ciepło nie znika wraz z płomieniem i jeśli człowiek myśli, to zdaje sobie doskonale sprawę, że raca po wypaleniu może wciąż być gorąca. Chyba że należy do ludzi łapiących za spód żelazka po odłączeniu go od prądu...
Reklama