Bydgoszcz: Zawisza wini policję, stadion zamknięty
źródło: własne; autor: michał
Po sobotnim meczu Zawiszy z Widzewem nie milkną komentarze. Są też pierwsze konsekwencje: decyzją Komisji Ligi mecz z Piastem odbędzie się bez udziału widzów. Co dokładnie działo się na meczu? Zawisza nie zostawia suchej nitki na policji.
Reklama
Wersji wydarzeń od pierwszych minut jest bardzo wiele, a niektóre z nich zupełnie się wykluczają, przez co nie publikowaliśmy dotąd informacji na temat meczu Zawisza-Widzew z soboty. Dziś jednak znamy już stanowiska najważniejszych stron, czyli policji zabezpieczającej mecz oraz jego organizatora, Zawiszy.
Policjanci piszą w oficjalnym komunikacie po meczu, że podczas drugiej połowy meczu na stadion dojechali kibice ŁKS, ok. 600. Zdaniem policji ludzie ci nie mieli biletów i próbowali wedrzeć się siłą na Stadion Zdzisława Krzyszkowiaka. Kompletnie inaczej widzi to jednak klub, który doskonale wiedział o przyjeździe łodzian i miał dla nich w kasach właśnie 600 biletów.
„Według posiadanych przez Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz informacji Zarząd Klubu nie zgodził się na wyżej wymienioną propozycję i wyznaczył 3 kasy, w których kibice ŁKS Łódź mieli nabyć bilety po przyjeździe na mecz. W kasach zabezpieczono dla kibiców ŁKS Łódź 600 biletów, nie jest zatem zgodna z prawdą informacja rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji, jakoby kibice ŁKS mieli otrzymać jedynie 100 biletów, a na mecz do Bydgoszczy mieli przyjechać prywatnie” - pisze we własnym komunikacie klub. Co więcej, Zawisza ocenia, że przyjazd kibiców ŁKS dopiero w drugiej połowie to również wina policji, która nie pozwoliła im na szybsze pojawienie się pod stadionem.
Stosunkowo jednoznaczne są relacje z sektora przyjezdnych, w którym na widok kibiców ŁKS doszło do aktów agresji, odwzajemnionych zresztą przez grupę idącą na stadion. „Grupa kibiców ŁKS Łódź eskortowana była przez policję w taki sposób, iż początkowo zostali doprowadzeni pod stadionu w okolice ogrodzenia przy sklepie Lidl, czyli w bezpośrednie sąsiedztwo sektora kibiców drużyny Widzewa. Taka sytuacja wskazuje na nieprofesjonalne działanie lub działanie świadome policji w celu sprowokowania zamieszek” - czytamy w oświadczeniu Zawiszy.
Dalej robi się już bardziej dramatycznie: „Po chwili sprzedaż została wstrzymana, a grupa kibiców ŁKS stojąca przed terenem obiektu została otoczona kordonem policji. W tym czasie na sektorze „C" kibice Zawiszy prowadzili doping i prezentowali oprawę meczową. W czasie gdy kibice ŁKS Łódź znaleźli się przy kasach, kilkudziesięciu kibiców Zawiszy oczekiwało na ich wejście, stojąc na tyłach trybuny „C" w okolicach schodów wejściowych. W pewnym momencie wobec kibiców ŁKS stojących poza stadionem i wchodzących na stadion oddziały policji i ochrony użyty środków przymusu bezpośredniego. Mniej więcej w tym samym czasie, wcześniej wspominana grupa kibiców Zawiszy, stojąca spokojnie i obserwująca z góry wydarzenia przy bramach wejściowych, została bez żadnego ostrzeżenia i wezwań o opuszczenie tego miejsca brutalnie zaatakowana przez oddział policji znajdujący się na tarasie za trybuną „B". Funkcjonariusze policji użyli palek i gazu przeciwko spokojnie zachowującym się osobom, które w związku z atakiem policji opuściły zajmowane miejsce i udały się na trybunę „C". Bezpodstawne użycie środków przymusu bezpośredniego wobec niewinnych ludzi, spowodowała, że większość kibiców Zawiszy w ramach protestu postanowiła wyjść ze stadionu. Mając nadzieję na bezpieczne opuszczenie miejsca odbywania się imprezy masowej, skierowali się w kierunku bram, którymi przed meczem weszli na stadion. Należy podkreślić, że w grupie osób próbujących opuścić stadion znajdowały się osoby starsze, kobiety i dzieci. Okazało się, że wychodzący z trybuny „C" kibice nie mieli możliwości opuszczenia stadionu ze względu na zablokowane i zamknięte bramy oraz rozstawione oddziały policji na drodze wyjściowej. Ta sytuacja spowodowała gromadzenie się dużej ilości osób w przejściu za sektorami na trybunie „C". Sytuację tę spotęgował fakt, iż 75. minucie meczu oddziały policji zaczęły przemieszczać się po bieżni stadionu w kierunku trybuny „C". Widok ten doprowadził do tego, że jeszcze większa liczba kibiców postanowiła opuścić trybunę. W tym czasie w kierunku zgromadzonych w ciągu komunikacyjnym za trybuną „C" osób nastąpił niezapowiedziany i bezpodstawny atak oddziałów policji. Atak ten nie został poprzedzony żadnym komunikatem, ostrzeżeniem i wezwaniem do rozejścia się. Wobec spokojnie zachowującego się tłumu policja użyła palek, gazów łzawiących i broni gładkolufowej ignorując fakt, że znajdują się tam kobiety, dzieci i osoby starsze. Jeszcze raz podkreślamy wszystkie działania policji nastąpiły bez jakiegokolwiek wezwania do rozejścia się i bez ostrzeżenia o możliwości użyciu środków przymusu bezpośredniego, a strzały z broni gładkolufowej w kierunku kibiców spowodowały liczne obrażenia, świadczące również o tym, że były kierowane powyżej pasa. Niczym nieuzasadniony atak policji spowodował, że doszło do wybuchu panik, wskutek, której zdezorientowani ludzie zaczęli się tratować. Część osób poszkodowanych w wyniku ataku policji pozostała w ciągu komunikacyjnym z wyraźnymi objawami użycia wobec nich gazów łzawiących i ranami po kulach z broni gładkolufowej. Dzięki zachowaniu części kibiców starających się opanować sytuację i chaos udało się skierować większość osób z powrotem na trybunę „C". Kibice początkowo sami udzielali pierwszej pomocy poszkodowanym i rannym. Istotne i zarazem oburzające jest to, że zgromadzeni w ciągu komunikacyjnym za trybuną „C" i widzący skutki swoich działań funkcjonariusze policji uniemożliwiali służbom medycznym dotarcie w to miejsce. Jedyną możliwą drogą opuszczenia miejsca zdarzenia przez poszkodowanych było sprowadzenie ich do wyjść ewakuacyjnych znajdujących się przy bieżni stadionu, gdzie również kierowały się służby medyczne” - pisze klub.
Znacznie bardziej jednoznacznie sprawę widzi policja. „Krótko potem kibice bydgoskiej drużyny, około 4000 osób usiłowało wedrzeć się na zamkniętą trybunę B. Doszło do zbiorowego naruszenia porządku, w stronę policjantów i służby ochrony poleciały elementy ogrodzenia, kamienie i płyty chodnikowe. Dopiero użycie broni gładkolufowej oraz pałek i gazu powstrzymało agresję kilkutysięcznego tłumu, który cofnął się na trybunę C” - wskazuje komunikat Komendy Wojewódzkiej.
Niezależnie od słuszności zarzutów obu stron policja skierowała do Ekstraklasy SA i PZPN apel, by ukarać klub piłkarski. Jest już też wniosek do wojewody o zamknięcie Stadionu Zdzisława Krzyszkowiaka. Na pierwszą decyzję nie trzeba było długo czekać. Komisja Ligi zdecydowała o zamknięciu obiektu na mecz z Piastem Gliwice.
- Wydarzenia, do jakich doszło w Bydgoszczy, nie mogą mieć miejsca w Ekstraklasie
- mówi Piotr Jakubicz, przewodniczący Komisji Ligi. - Dziś wszczęte zostało postępowanie dyscyplinarne wobec zachowania kibiców Zawiszy i Widzewa, a także postępowanie dotyczące Zawiszy Bydgoszcz w sprawie organizacji meczu. Na bazie zebranego do tej pory materiału dowodowego zadecydowaliśmy o zastosowaniu nadzwyczajnego środka zapobiegawczego w postaci zamknięcia dla publiczności stadionu w Bydgoszczy na jeden, najbliższy mecz. Postępowanie będzie jednak kontynuowane na kolejnym posiedzeniu Komisji Ligi. Sprawa będzie kompleksowo badana, po zapoznaniu się ze stanowiskiem zarówno klubu Zawisza, jak i władz miejskich oraz policji. Wtedy też będziemy mogli podjąć ostateczne decyzje w tej sprawie. Ważne, by nie dopuścić do podobnych sytuacji w przyszłości
- dodaje Piotr Jakubicz.
Reklama