Wrocław: Modern Football a Świat Kibiców po raz trzeci
źródło: własne; autor: michał
Cykliczna i coraz ważniejsza na polskiej mapie konferencja na temat kibiców odbyła się wczoraj we Wrocławiu po raz trzeci. Specjaliści, kibice i przedstawiciele organizacji piłkarskich debatowali długo ponad planowe pięć godzin nad wieloma aspektami futbolu.
Reklama
Wczoraj we wrocławskim Hotelu Śląsk odbyła się jedna z najbardziej interesujących debat na temat kibiców piłkarskich i styku ich świata z tymi zewnętrznymi – medialnym, politycznym czy światem organizacji piłkarskich. Konferencja Modern Football a Świat Kibiców była organizowana już po raz trzeci przez projekt Kibice Razem Wrocław. W tym roku obsada była wyjątkowo mocna akademicko, z przedstawicielami Uniwersytetów Warszawskiego, Łódzkiego, Gdańskiego i Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Na drugiej edycji tego wydarzenia byliśmy obecni, ale na tę wczorajszą niestety dotrzeć nam się nie udało. Mimo to zapraszamy Was na podsumowanie oparte na kilku niezależnych relacjach. Jak się zresztą okazało, nie tylko my piszemy o wydarzeniu, na którym nas nie było…
Część I. Nauka
Styk tych dwóch światów zawsze budził duże emocje, więc i nic dziwnego, że wczoraj również sporo czasu uczestnicy poświęcili na dyskusję na ten temat. Dr Seweryn Dmowski (UW) zwrócił uwagę, że stadiony piłkarskie jako element sfery publicznej nigdy nie były i nie będą wolne od uczuć i poglądów ludzi uczęszczających na nie. Nawet jeśli na trybunach wprowadza się coraz więcej regulacji dotyczących zachowania, niekoniecznie zgodnych z prawami człowieka. Zdaniem warszawskiego badacza nie powinno się oceniać samego faktu istnienia przekazów politycznych na stadionach, ale treść i poziom takich przekazów.
Panika moralna – kiedy znów wybuchnie?
Z kolei dr Wojciech Woźniak z Uniwersytetu Łódzkiego przedstawił zgromadzonym opisany naukowo mechanizm paniki moralnej, jaki ma zastosowanie m.in. w przypadku kibiców piłkarskich. Dlaczego nowe przepisy bezpieczeństwa w Polsce weszły akurat po finale Pucharu Polski w Bydgoszczy? Dlaczego cały kraj żył bijatyką na plaży w Gdyni? I dlaczego ogromna większość Polaków ma przeświadczenie, że na stadionach jest bardzo niebezpiecznie, skoro statystyki pokazują, że jest zupełnie inaczej? Na te pytania odpowiadają właśnie badania nad zjawiskiem paniki moralnej prowadzone od lat, szczególnie w Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach jednak uczestnictwo w meczach jest na poziomie wielokrotnie wyższym niż w Polsce (a i wiele się zmieniło w strukturze widowni), dlatego dziś odbiorcy nie są już tak podatni na histeryczne wieści ze stadionów. W naszym kraju obywatele na stadiony z zasady nie chodzą, stąd łatwiej jest ich przekonać, że jest tam niebezpiecznie. I to właśnie jest jedną z przyczyn, dla których dr Woźniak nie jest dobrej myśli. Jego zdaniem wybuchy histerii związanej z kibicami będą nam się wciąż przytrafiać, choćby dlatego, że może być na nie zapotrzebowanie polityczne.
– Konkluzja mojego wystąpienia była pesymistyczna, przede wszystkim ze względu na fundamentalną słabość polskich mediów oraz fakt, że polska opinia publiczna nie jest zainteresowana weryfikowaniem przedstawianego im w mediach obrazu polskiej stadionowej rzeczywistości, poprzez wybranie się na stadion. Panika moralna ma to do siebie, że przebiega cyklicznie. Jeżeli - a tak mi się wydaje - akurat w tym przypadku jest to model elitarny, czyli taki w którym elita (tu: polityczna) zgodnie z własnym interesem współkreuje panikę moralną, inspirując media i opinię publiczną, to jej epizody mogą się pojawiać w zależności od politycznego zapotrzebowania
– twierdzi dr Woźniak.
Media może słabe, ale za to różne
Teza, że polskie media nie opierają się na racjonalnych argumentach, lecz wartościują i podnoszą emocjonalność dyskusji, znalazła też wyraz w prezentacji dr. Radosława Kossakowskiego. Przedstawiciel Uniwersytetu Gdańskiego przeprowadził eksperyment i porównał, jak dwa skrajnie różne tytuły opisały konkretne wydarzenia związane z kibicami: przemarsz rosyjskich fanów przez Warszawę przy okazji Euro 2012, wydarzenia na gdyńskiej plaży oraz pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę.
Różnice między „Gazetą Wyborczą” a „Gazetą Polską” były w każdym z tych przypadków tak wyraziste, że mogą wręcz bawić. Gdy Rosjanie szli przez Warszawę i ze świecą można było szukać awizowanych przez media flag z sierpem i młotem, „Gazeta Polska” pisała o zamiarze epatowania symbolami komunistycznymi. Za zamieszki tytuł obwiniał bezpośrednio rosyjskich nacjonalistów i pisał wyłącznie o bandytach ze wschodu. Niespodziewanie dla niektórych to „Gazeta Wyborcza” w swoich relacjach wypada bardziej racjonalnie, choć padały i jasne wskazania, że to rodzimi kibole (to określenie zresztą charakteryzuje retorykę dziennika) sprowokowali Rosjan.
Reguła jest zadziwiająco jasna: gdy „Gazeta Wyborcza” pisze o „niesłychanym narastaniu fali agresji” (przy okazji plaży w Gdyni), „Gazeta Polska” jasno wskazuje, że do zadymy doszło przez prowokację władz (celowe wycofanie policji).
O kibicach bez kibiców?
Fot: Kibice Razem Wrocław
Gdański naukowiec nie czekał długo na reakcję po swojej prezentacji. W „Gazecie Polskiej” już ukazał się tekst dyskredytujący konferencję Modern Football a Świat Kibiców za to, że nie było na niej przedstawicieli kibiców. Jako dowód redaktor Wojciech Mucha cytuje… księdza Jarosława Wąsowicza z Gdańska (znanego kibica Lechii, organizatora pielgrzymki), który nic o konferencji nie wiedział.
To o tyle zadziwiająca teza, że wśród prelegentów byli kibice kilku klubów, a i na widowni trwały dyskusje między prelegentami i kibicami, ponieważ wstęp był darmowy dla wszystkich chętnych. Jak na ironię, podczas wczorajszej konferencji nie było za to… autora tekstu w „Gazecie Polskiej”, oburzonego „zrównaniem ze szkalującą kibiców Gazetą Wyborczą”.
Część II. Praktyka
W pierwszej części konferencji wypowiadali się badacze obserwujący świat kibiców i jego relacje z otoczeniem. W drugiej do głosu doszli praktycy. Przede wszystkim dr Dariusz Łapiński, koordynator ds. kibiców w PZPN, który wprowadził w Polsce system fanprojektów (Kibice Razem – wzorowane na sprawdzonych rozwiązaniach z Niemiec), a obecnie koordynuje również realizację programu SLO, czyli osób odpowiedzialnych w klubach piłkarskich za relacje z kibicami.
Oba te projekty mają na celu poprawę codziennych relacji między kibicami a ich otoczeniem i już przynoszą wymierne korzyści. Jak twierdził przedstawiciel PZPN już w tej chwili wszędzie tam, gdzie kluby mają przedstawicieli ds. kontaktu z kibicami udało się załagodzić lub całkowicie zniwelować konflikty. Ale mimo bardzo obiecujących wyników wciąż istnieją problemy zupełnie prozaiczne: nie każdy pracownik ds. kibiców ma umowę o pracę, nie każdy otrzymuje wynagrodzenie, nie każdy może działać w pełni profesjonalnie. Te z pozoru drobne problemy stanowią przeszkodę w rozwoju wymaganej przez UEFA funkcji, która już w 2014 roku ma zostać rozszerzona z klubów Ekstraklasy i I Ligi również na II Ligę.
Hutnik nowy, problemy nie
Nie tylko zresztą na centralnym szczeblu w PZPN problemy sprawiają kwestie, które teoretycznie nie powinny być zmartwieniem. Dobitnie pokazuje to przykład pierwszego polskiego klubu odtworzonego przez kibiców, Hutnika z Nowej Huty. Wiceprezes Adam Gliksman opowiadał o tym, jak udało się pójść śladem zespołów zarządzanych przez wielu udziałowców prywatnych i o tym, jak na pracy wielu osób udało się ocalić dawną legendę Nowej Huty. Dziś Nowy Hutnik jest finansowany w 40% przez kibiców-członków (ok. 200 osób), drugie tyle pozyskując od sponsorów. Entuzjazmu i pomysłów twórcom klubu nie brakuje, o czym świadczy choćby zapraszanie co roku zagranicznych zespołów na pokazowe sparingi. Ale problemy też ma.
Nowy Hutnik daje wiele lokalnej społeczności i wiele od niej otrzymuje, ale spotyka się też z dużą dozą sceptycyzmu i czasem niezrozumiałym postępowaniem instytucji regulujących jego funkcjonowanie. Z jednej strony klub otrzymuje subwencje od samorządu Krakowa na prowadzenie aż czterech drużyn piłkarskich, ale z drugiej zwraca je samorządowi w ciągu zaledwie dwóch miesięcy w postaci opłat za korzystanie z miejskich obiektów. Podobnie Nowy Hutnik jest ze szczególną starannością monitorowany i karany przez Małopolski Związek Piłki Nożnej,
- W przeciwieństwie do innych krajów, gdzie lokalne samorządy wspierają swoje kluby, z którymi utożsamiają się kibice/mieszkańcy, u nas takiej polityki i wizji nie ma. Szkoda, bo równocześnie decydenci przy różnych okazjach ubolewają nad stanem społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, a równocześnie gdy takie inicjatywy jak NH 2010 powstają, to są one tępione
– ubolewa Gliksman, który jest współautorem odrodzenia klubu.
Nie tylko kluby mają pod górkę
Wczoraj we Wrocławiu poruszony był również temat bardzo nam bliski – groundhopping. Od lat współpracujemy i pozostajemy w kontakcie z groundhopperami z całego świata, a i sami sprawdzamy, na jaki stadion można się wybrać podczas podróży. Podczas konferencji o groundhoppingu mówił Daniel Rosół, twórca popularnego bloga Groundhopping Polska.
Daniel poruszył problem, z którym borykaliśmy się też my oraz wielu innych kibiców jednego klubu chcących wejść na mecz innego: Karta kibica. Wprowadzona oficjalnie dla podniesienia bezpieczeństwa, a w praktyce będąca utrapieniem dla tych, którzy kłopotów nie sprawiają. Kluby niespecjalnie przejmują się prawami obywatela, gdy okazuje się, że dany obywatel deklaruje przynależność do grupy kibiców innego klubu. I tu wracamy do przesiąkniętych stereotypami przekazów na temat kibiców. Dzięki nim nawet wśród pracowników klubów piłkarskich można spotkać przeświadczenie, że wchodząc na mecz ktoś zamierza z definicji sprawiać problemy. Bo przecież nie oglądać mecz. A jeśli już do takiej sytuacji dojdzie, trudno wytłumaczyć obsłudze, że nie jest się chuliganem – przecież każdy tak mówi, a tylko winny się tłumaczy…
Jubileusz Klubu Kibiców Niepełnosprawnych
Na koniec wspomnimy tylko o niezwykłej instytucji, jaką jest stowarzyszenie Klub Kibiców Niepełnosprawnych. Ta grupa fanów Śląska Wrocław była pierwszą w Polsce oficjalną reprezentacją osób niepełnosprawnych na stadionach, gdy powstawała pięć lat temu. Dziś członkowie KKN wciąż mają głowy pełne pomysłów i stali się inspiracją dla wielu innych grup tego rodzaju w naszym kraju. Dzięki swojemu uporowi pokazują, że niepełnosprawność nie skazuje na bezczynność i wczoraj, świętując swoje pięciolecie, mieli o czym opowiadać. Za to już dziś ruszyli do jednej z dolnośląskich szkół, by pokazać dzieciakom, że kibicowanie z niepełnosprawnością też jest wspaniałe. Temu niezwykłemu stowarzyszeniu życzymy przy okazji piątych urodzin, by dalej otwierali ludziom oczy na kwestie ważne dla niepełnosprawnych i pokazywali, jak wiele są w stanie zrobić!
Fot: Kibice Razem Wrocław
Reklama