Warszawa: „Habemus Campione” - mistrzostwo i nowy rekord Legii
źródło: własne; autor: michał
Wielka oprawa w „papieskim” stylu, ogromne racowisko, pogrom na boisku i nowy rekord frekwencji – dużo jak na jedno niedzielne popołudnie. Legia po siedmiu latach znów w koronie, w dodatku podwójnej.
Reklama
O 16:00 miał się rozpocząć mecz nowego Mistrza Polski z tym zdetronizowanym. Ale pomimo wyjścia zawodników Legii i Śląska na murawę Pepsi Areny spotkania nie można było rozpocząć zgodnie z planem. Pierwsze minuty na świętowanie przeznaczyli bowiem kibice, którzy przygotowali oprawę pokrywającą cały stadion.
Na „Żylecie” pojawiły się sektorówka oraz transparenty z hasłem „Habemus Campione” (Mamy mistrza), a resztę stadionu pokryły balony w białych, zielonych i czerwonych barwach. Po chwili zapanował ogromny huk, gdy wszyscy zaczęli balony przebijać, a z nabierających „tradycyjnych” kolorów trybun na boisko poleciały serpentyny.
Uprzątnięcie tej prawie latynoskiej oprawy nie było może wielkim wyzwaniem, ale mecz i tak nie mógł się zacząć, ponieważ po schowaniu sektorówki „Żyleta” zapłonęła od rac i świec dymnych. Trzymając się motywu z oprawy – jest wybrany lider, musi być dym. Tego było na tyle, że cały stadion wyglądał z powietrza jak wielki kocioł. W rezultacie dopiero po 15 minutach można było rozpocząć spotkanie.
Mecz zakończył się idealnie dla Legii. Odchodzący mistrz poległ z kretesem, przegrywając 0:5 i dając Legii ostateczny argument, że prymat w Ekstraklasie się jej należał.
Przy okazji na Stadionie Wojska Polskiego udało się ustanowić nowy rekord frekwencji. Mecz oglądało dziś dokładnie 30 787 osób, czyli o… jedną więcej niż pamiętny mecz Ligi Europy z Rapidem Bukareszt z 2011 roku. Taki wynik był możliwy dzięki zajęciu sektora gości przez fanów Legii. To z kolei efekt chuligańskich ekscesów wrocławian z meczu finałowego o Puchar Polski właśnie w Warszawie – po rzucaniu rac m.in. w ludzi do został nałożony zakaz wyjazdowy dla Śląska do końca rozgrywek.
Foto: Legia.com
Foto: Legia.com
Reklama