Podczas gdy na inwestycję dla ŁKS przetarg już ruszył, przyszłość projektu przy Al. Piłsudskiego wciąż jest mglista. Klub jest dobrej myśli, ale z ocenami się wstrzymuje. Kluczowe fakty powinny być znane do końca czerwca – podał Sport.pl.

Podczas gdy przetarg na nowy stadion dla ŁKS ruszył i potrwa do późnego lipca, o nowym stadionie Widzewa mówi się mniej. Co nie znaczy, że nic się nie dzieje. Spotkania dwustronne między Widzewem a miejskimi urzędnikami odbywają się co kilka dni.

- Obecnie pracujemy nad kwestiami dotyczącymi przeprowadzenia samego przetargu oraz uzgodnieniem z Zarządem Dróg projektu dotyczącego przebudowy infrastruktury. Zamierzamy też wybrać się z przedstawicielami urzędu miasta na stadion Legii Warszawa, by zobaczyć, jak to wszystko tam funkcjonuje. W tym tygodniu jest też planowane spotkanie dotyczące umowy przyszłej dzierżawy - mówi „Gazecie Wyborczej” Paweł Młynarczyk, prezes Widzewa.

Szef Widzewa jest dobrej myśli, ale entuzjazm tłumi, mając w pamięci niepowodzenia poprzednich prób i tarcia na linii klub-miasto. Zdaniem prezesa wiele kluczowych spraw powinno wyjaśnić się do końca czerwca.

Do tego czasu powinniśmy poznać m.in. szczegóły przetargu na program funkcjonalno-użytkowy, który określi główne kryteria budowy i przyszłego utrzymania nowego stadionu. – Wtedy będziemy w stanie powiedzieć, jak oceniamy pomysł miasta. I czy, na przykład, przy takim PFU widzimy możliwość wzięcia na siebie odpowiedzialności za ponoszenie kosztów utrzymania stadionu, co jest kluczowe – podkreśla Młynarczyk.

Przypomnijmy, że według aktualnego planu miasto ma sfinansować trzy trybuny nowego stadionu (o pojemności ok. 20 tys. miejsc) za 129 mln zł, podczas gdy klub z prywatnym partnerem mają zająć się czwartą, najważniejszą trybuną. To na niej zlokalizowane mają być zaplecze biurowe, sportowe i komercyjne.