Warszawa: Górnik znów „odbił się” od bram na Łazienkowskiej
źródło: Roosevelta81.pl / Sport.pl / Legia.com / Legionisci.com; autor: michał
Przyjechało ich ok. 1500. Przez dwie godziny Legia wpuściła zaledwie 240 osób. W tym tempie wszyscy weszliby kilka godzin po meczu. Kibice Górnika nie pierwszy już raz nie zdołali wejść na Stadion Wojska Polskiego. Prezes PZPN jest wściekły, a Legia twierdzi, że takie procedury. Kibicom kazano nawet zdejmować buty.
Reklama
Piątkowe spotkanie między Legią a Górnikiem idealnie wpisuje się w nieformalny przydomek, jaki Stadionowi Wojska Polskiego nadali kibice przyjeżdżający do Warszawy – Guantanamo. Fani z Zabrza przejechali pociągiem specjalnym pół Polski z niewielkim, półgodzinnym opóźnieniem. Po stadion zostali dowiezieni autobusami na dwie godziny przed wieczornym meczem.
Na bardzo liczną (zależnie od źródeł 1300 lub nawet 1500 osób) grupę przyjezdnych z Zabrza na miejscu czekała ochrona, policja i.. dwie bramofurty. Do tego kibice byli dopuszczani do samych bramek tzw. wąskim gardłem, po 10 osób. Tam byli skrupulatnie sprawdzani, niektórzy musieli poza weryfikacją tożsamości np. ściągać buty.
Według relacji przyjezdnych tempo wpuszczania ich na stadion było szokująco wolne – 5 osób na 10 minut (za Roosevelta81.pl). Trochę lepiej ocenia pracę służb dyrektor ds. bezpieczeństwa Górnika Tomasz Milewski, ale i on zwraca uwagę, że tempo było wyjątkowo wolne.
– Policja spowodowała tak długie wchodzenie kibiców. Bramofurty i ochrona były przygotowane, ale puszczano grupki po 10 osób i to sprawiło, że w ciągu dwóch godzin na sektor weszło 240 kibiców. Poza tym, Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Legii nie odpuszcza i jest bardzo drobiazgowy, co wydłuża cały proces wchodzenia. Trudno to ocenić, ale ostatnio w Poznaniu była jeszcze większa grupa fanów i wchodziła krócej
– mówi Milewski dla Roosevelta81.pl (czyli 10 osób na 5 minut). Gdyby takie tempo zostało utrzymane przez cały czas, wszyscy fani weszliby po ok. 12 godzinach!
Wydarzenia z piątku stoją w skrajnej sprzeczności z uchwałą PZPN sprzed kilku tygodni. Czytamy w niej, że: Klub drużyny gospodarza jest zobowiązany zaplanować i przygotować logistycznie wejście (system kanałów wejściowych / kołowrotków oraz ich obsługa przez stewardów - członków służb informacyjnych i porządkowych) na sektory przeznaczone dla zorganizowanej grupy kibiców drużyny klubu gościa tak, aby proces kontroli dostępu, w tym przeglądania zawartości odzieży i bagażu, mógł być maksymalnie usprawniony i zorganizowany w możliwie najkrótszym okresie czasu, jednakże nie dłuższym niż 1 godz. (60 minut)
.
Nic dziwnego, że prezes Zbigniew Boniek po meczu wyraził oburzenie na Twitterze: Zero wsparcia, zero chęci. Kibice dalej traktowani w zły sposób
. Później dodał: 1300 kibiców ma wchodzić na stadion przez 2,5 godziny. 20 000 kibiców gospodarzy wchodzi w 45 minut. Ktoś tu wygaduje idiotyzmy
. Skala wydarzeń nie wskazuje jednak, by reakcja na serwisie społecznościowym wystarczyła do zmian w postępowaniu służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Legia nie uważa jednak, by procedury zastosowane wobec fanów były nieadekwatne. - Górnik Zabrze przysłał listę ponad 1300 Kibiców, którzy zakupili bilet na piątkowy mecz. Zgłoszona grupa do Warszawy przyjechała pociągiem na Dworzec Zachodni skąd została przewieziona na stadion. Na Łazienkowską dotarli niestety z opóźnieniem. Ochrona rozpoczęła procedurę wpuszczania niezwłocznie po przybyciu Kibiców gości, tj. zaraz po godzinie 19. Służby ochrony przeprowadzały standardową procedurę kontrolną. Ok. godziny 20.30 Kibice, którzy zostali już wpuszczeni na sektor gości wyszli ze stadionu. Głównym zarzutem było to, że nie wszyscy zostaną wpuszczeni na stadion przed rozpoczęciem meczu. Zwracano uwagę także na zbyt małą ilość bramek
– tłumaczy na łamach strony klubowej Bogdan Kuzio, pełnomocnik zarządu Legii ds. bezpieczeństwa.
Komentarz Stadiony.net: Legia, która wpuszczała na stadion 120 osób na godzinę twierdzi, że wszystko szło sprawnie i że mając jeszcze godzinę wpuściłaby 1300 osób. Najwyraźniej warszawski klub zna jakąś nową matematykę, bo nam wychodzi, że ostatni widzowie weszliby po północy. Grubo po północy.
Z kolei warszawska policja liczy chyba, że utrudniając ludziom spokojne przejście z punktu A do punktu B pokazuje swoją kompetencję. Cóż tam, że tworzenie niepotrzebnych barier i przetrzymywanie ludzi bez wyraźnej przyczyny prowadzi do eskalacji napięcia i może owocować ekscesami (czy policja nie powinna im zapobiegać?!). Może oni na to właśnie liczyli? Doczekali się, bo niewielkie przepychanki były. Nie usprawiedliwiając nikogo, sami nie wiemy, jak byśmy się zachowali w sytuacji, gdy ktoś wyraźnie próbuje uniemożliwić nam wejście na mecz po tym, jak właśnie jechaliśmy na niego pół Polski...
Reklama