Gdańsk: Kto wyłączył monitoring dla kibiców Lecha?

źródło: Radio.Gdansk.pl / Lechia.pl / Sport.pl; autor: michał

Gdańsk: Kto wyłączył monitoring dla kibiców Lecha? Zadziwiający przypadek na PGE Arenie. Jak ujawnił wojewoda pomorski, stadionowy monitoring przestał działać w chwili, gdy kibice Lecha odpalili pirotechnikę. Nikt w tej sprawie nie czuje się winny.

Reklama

Choć sytuacja dotyczy meczu z 30 września, kiedy Lech Poznań przyjechał na PGE Arenę. A z nim dość kibiców, by zapełnić sektor dla przyjezdnych szczelnie. Fani Lecha nie zamierzali podporządkować się przepisom, o czym zasygnalizowali w oprawie meczowej. Na fladze z fioletowym tłem pamiętanym z Euro 2012 pojawiła się sylwetka PGE Areny – też z grafik UEFA. A do tego wszystkiego napis „Nowe stadiony, stare zasady”. I jako pokaz starych zasad rozbłysły race. Wyglądało to tak:

Sprawa nie byłaby szczególnie interesująca w związku ze stosunkowo licznymi przypadkami odpalania pirotechniki, gdyby nie monitoring. Ten przestał działać właśnie w momencie, kiedy pojawiły się race. Co za tym idzie, nie było możliwości zidentyfikowania sprawców.

Jak to się stało? Niepokojących wątków jest tu parę. Po pierwsze, mecz odbył się 30 września, a sprawa wyszła dopiero teraz, gdy policja zaczęła się sprawcami interesować. Po drugie, informacje upublicznił wojewoda pomorski, a żaden z podmiotów odpowiedzialnych za monitoring nie poczuwa się do winy.

Lechia twierdzi w specjalnym oświadczeniu, że nie odpowiada za przygotowanie obiektu przed jego przejęciem od operatora. Klub wprost sugeruje, że race wniesiono dużo wcześniej, kiedy obiekt był pod kontrolą spółki Arena Gdańsk Operator. Skąd taka pewność? Zapewnia to wynajęta i wyspecjalizowana agencja ochrony. Zgodnie z oświadczeniem tej agencji, która szczegółowo kontrolowała kibiców Lecha Poznań środki pirotechniczne jakich użyli oni w końcówce spotkanie nie zostały wniesione na stadion w dniu meczu – pisze Lechia w komunikacie.

Operator nie odpowiedział na tak sformułowane oskarżenie, ale nie dotyczy też ono sedna sprawy. Bo firmę obsługującą monitoring wynajęła Lechia, a nie operator stadionu. Informatycy z Blue Services zarzekają się, że nie wyłączali monitoringu. Jednocześnie jednak potwierdzają, że tego dnia doszło do nieautoryzowanego logowania do systemu. W skrócie – ktoś z zewnątrz wyłączył monitoring na 2 minuty przed racowiskiem i włączył na nowo 5 minut po nim.

W tej chwili trwa postępowanie, które ma wyjaśnić kto tego dokonał na podstawie loginu i adresu IP komputera, z którego to nastąpiło. Jesteśmy zaniepokojeni - biorąc pod uwagę nowoczesność systemu - faktem, że firmy Arena Gdańsk Operator i Blue Services, przerzucając się wzajemnie odpowiedzialnością, nie są w stanie wskazać jak dotychczas osoby winnej tego wyłączenia – napisała Lechia.

Reklama