Przez rozpisanie nowego przetargu i wzrost białostocki obiekt z „małych” projektów stał się „dużym” i pieniędzy z puli dla małych otrzymać nie może. Czy uda się go przekwalifikować? Miasto i Województwo będą o to walczyć – pisze Gazeta.pl.

Władze Białegostoku szukają brakujących 130 mln zł na ukończenie budowy w obligacjach nowej (czekającej wciąż na powołanie) spółki, tymczasem zagrożone wydaje się finansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego. Mowa o 107 milionach, które częściowo zostały już wykorzystane.

Dofinansowanie z funduszy unijnych zostało bowiem przyznane w sytuacji, gdy warta 156 mln zł inwestycja mieściła się jeszcze w formacie projektów „małych” (do 50 mln €). Jednak zerwanie umowy z Eiffage, nowy przetarg i wzrost kosztów do co najmniej 254 mln oznaczają przejście do grupy projektów dużych, powyżej granicy 50 mln €.

Czy takie przejście jest możliwe? Wiosną tego roku prezydent Tadeusz Truskolaski zapewniał, że nie powinno być problemu. Jeździł nawet w tej sprawie do Brukseli. Teraz wiadomo, że przekwalifikowanie projektu z małego na duży będzie co najmniej bardzo czasochłonne. Dopiero pod koniec roku będzie gotowy wniosek miasta w tej sprawie.

- Musimy złożyć odpowiedni wniosek. W tej chwili trwają nad nim prace, wymagane jest m.in. studium wykonalności. Wniosek będzie gotowy pod koniec roku. Później będziemy występować o notyfikację projektu. Przygotowanie wniosku to pierwszy etap. Następnie trafi on do trzech dyrekcji Komisji Europejskiej: do spraw środowiska, konkurencji oraz polityki regionalnej - opisuje procedurę prezydent.

Decyzja powinna być znana za ok. rok, czyli w drugiej połowie 2013. Miasto jest dobrej myśli, bowiem nie występuje o wzrost dofinansowania, lecz o przepisanie już zapisanej sumy. Optymistą jest też marszałek Jarosław Dworzański, który uzyskał zapewnienie o przychylności od dyrektora Komisji Europejskiej. Na korzyść Białegostoku działa też fakt, że projekt realizowany przez miasto należy do kluczowych w RPO.