I z odważnym założeniem, że prawie nikt nie będzie na niego przyjeżdżał samochodem. Tylko jak obsłużyć transportem publicznym 50 tys. widzów w godzinę? Na zachodzie Australii mają swój plan – pisze ABC News.

Od upublicznienia pierwszych wizualizacji minęło 5 lat. W tym czasie szczegóły projektu nie uległy zmianie, bo najzwyczajniej wciąż ich nie ma. Projekt samego stadionu wciąż powstaje, więc wizualnie niemal na pewno będzie inny od prezentowanego.

Podobnie przez te pół dekady zmieniła się lokalizacja. Wybrano trzecią opcję, czyli Burswood – ok. 20 minut spacerem od centrum miasta, przy nabrzeżu. Bez zmian jest z kolei pojemność 60 tys. z możliwością rozbudowy do 80 tys. w razie zapotrzebowania.

Rząd Stanowy zaprezentował właśnie plan całego kompleksu rekreacyjnego (schemat poniżej). Nie będzie w nim na pewno żadnego centrum komercyjnego. Tylko stadion i wielki park z alejkami i kładkami. Nawet na parkingi nie poświęcono wiele miejsca, choć to jest wciąż dyskutowane.

Nie bez powodu, skoro plan władz publicznych zakłada, że aż 80% widzów będzie docierać na obiekt transportem publicznym (czyli ok. 50 tys. ludzi). Dowożenie ich przed imprezą to nie problem, bo fani zbierają się w kilka godzin. Jednak po meczach będzie trzeba wszystkich odwieźć naraz.

Dlatego pobliski dworzec kolejowy otrzyma aż trzy perony i przepustowość rzędu 28 tys. osób na godzinę. Do tego powstaną dwie linie autobusowe wysokiego natężenia, a ponieważ obiekt powstanie w centrum miasta, będzie także nowa kładka dla pieszych nad rzeką, prowadząca do dzielnicy biznesowej.

Stadion pochłonie ok. 700 mln AU$, podczas gdy infrastruktura wokół niego kolejne 300 mln (odpowiednio: 2,4 mld zł i 1 mld zł). Budowa powinna ruszyć za rok, w połowie 2013. Zakończy się stosunkowo późno, bo dopiero w 2018.