Naukowcy: Kibice w sercu moralnej paniki
źródło: własne; autor: michał
Patologie wyolbrzymione do nieracjonalnych rozmiarów i brak reprezentacji pozytywnych zachowań kibiców. Takie wnioski na temat publicznej debaty o kibicowaniu dominowały podczas gdańskiej konferencji Socjologiczne Eksploracje Po Przestrzeniach Współczesnego Sportu. Zapraszamy na podsumowanie!
Reklama
Choć zeszłotygodniowa konferencja dotykała sportu na bardzo różnym poziomie (egzotyczne sporty, jak lacrosse, problematyka ciężarnych kobiet w sporcie i wiele innych zagadnień), zdecydowanie najwięcej uwagi otrzymał największy globalny sport, piłka nożna. Dziś podsumowujemy konferencję Socjologiczne Eksploracje Po Przestrzeniach Współczesnego Sportu, która zakończyła się w piątek w Gdańsku.
O futbolu rozmawiano najczęściej. A kiedy już rozmawiano, najczęściej prezentacje dotyczyły trybun, nie boisk. To tam bowiem zachodzi najwięcej zjawisk, które poddają się naukowej analizie. I dobrych, i złych zjawisk – co zresztą prelegenci podkreślali bardzo często, nie chcąc idealizować środowisk, w których wciąż istnieje wiele patologii.
Skąd ta panika?
Badacze zadawali jednak pytanie, czy środowisko jest pokazywane w mediach nie tylko ze swoimi wadami, ale i zaletami. Najczęściej odpowiedź była miażdżącą krytyką obrazu medialnego. Prof. Mariusz Czubaj z warszawskiej SWPS zaczął gdańskie rozważania na ten temat, zwracając uwagę na panującą w kraju atmosferę paniki moralnej. W najważniejszych mediach o zachowaniu kibiców mówi się wyłącznie w kontekście zdarzeń kryminalnych, które stanowią margines wszystkich postaw. Oczywiście zasługujący na potępienie, ale jednak margines. Jednocześnie pozostałe zachowania nie są w mediach niemal wcale reprezentowane.
Mechanizmy tej paniki badali także dr Tomasz Woźniak i Jacek Burski z Uniwersytetu Łódzkiego, którzy poświęcili analizie przekazów medialnych i postaw kibiców swoje wystąpienia.
Zmiany mogą mieć złe skutki
Z kolei prof. Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zwracał uwagę, że utrzymany na takim poziomie dyskurs medialny może mieć bardzo negatywne skutki. Z jednej strony jego zdaniem Polska wchodzi na drogę krajów nieegalitarnych, gdzie normy i standardy ustalane są pod dyktando najbogatszych. Jednocześnie dochodzi do społecznego wykluczenia ze stadionów ludzi, którzy nie pasują do pożądanej wizji widza. Stadiony mają bardziej przypominać galerie handlowe służące konsumpcji, a nie świątynie futbolu zakorzenione w lokalnej społeczności.
- W ten sposób znika ostatni wentyl bezpieczeństwa, pozwalający ludziom upuścić trochę emocji. Stadiony nigdy nie były instytucją na rzecz savoir-vivre'u
– argumentował Szlendak. Jego zdaniem stadion powinien być miejscem, gdzie można w emocjach użyć wulgaryzmu, nie narażając się na grzywnę czy zakaz stadionowy. Bo jeśli emocji nie będzie można okazać na trybunach, to one przeniosą się na ulice. Upraszczając wspomniał o Marszu Niepodległości z zeszłego roku, ale jego tezę potwierdza też przypadek Wielkiej Brytanii, gdzie powszechna kontrola zachowań na stadionach idzie w parze z problemem agresji młodych ludzi poza nimi. Problem nie znika, jedynie się przenosi.
Jednocześnie według prof. Szlendaka może też dochodzić do bardziej prozaicznych reakcji kibiców na przekaz medialny. Gdy kibice są pokazywani jako źródło różnorodnych patologii, częściej dopuszczają się zachowań godnych potępienia. W dużym skrócie „skoro i tak traktują nas jak zwierzęta, będziemy się tak zachowywać” - jak wskazywał w rozmowie z nami parę lat temu specjalista w zarządzaniu obiektami sportowymi, Ben Veenbrink. Zdaniem Szlendaka, skoro kibice są poddawani krytyce niezależnie od swoich czynów i oceniani negatywnie, częściej będą robić rzeczy złe. W tym kontekście jego zdaniem atmosfera moralnej paniki może wzmagać patologie wśród kibiców, zamiast pomóc w walce z tymi patologiami.
A przecież jest taki potencjał...
Prof. Szlendak i dr Radosław Kossakowski (na zdjęciu obok) w ostatnich latach badali kibiców w kontekście przemian na stadionach. W tym celu analizowali społeczności fanów Twente Enschede i Lechii Gdańsk. Na przeciwnych biegunach postawili kibiców „starego typu”, czyli bardzo zaangażowanych w życie klubu, żywiołowych i twórczych, a także nowych widzów, dla których mecz ma być przede wszystkim rodzajem konsumowanej rozrywki bez głębszego jej przeżywania czy wysiłku.
Jedna z ich obserwacji jest taka, że ci „starzy” kibice mogą być atrakcją samą w sobie. - Byłem niedawno na meczu Legii z PSV Eindhoven. Na boisku nic wielkiego, bo przegrali gładko 0:3. Ja, ze względu na naukowe zainteresowania, byłem wpatrzony w wydarzenia na słynnej Żylecie. Ale okazuje się, że nie tylko ja. Nagle uświadomiłem sobie, że wszyscy wokół też przestali patrzeć na boisko, a obserwują i żywo komentują doping fanatyków
– wspominał podczas wystąpienia Szlendak.
Jego wniosek jest zbieżny z oceną prof. Czubaja. On z kolei zwracał uwagę, że trudno znaleźć równie twórcze środowiska – świadczą o tym ogromne liczby projektowanych wlepek, prowadzonych magazynów czy serwisów internetowych, flagi, oprawy i wiele innych wytworów kultury kibiców. Zresztą już samo określenie „środowisko kibiców” jego zdaniem skrywa w sobie niezwykle zróżnicowane mniejsze społeczności i grupy.
Komentarz Stadiony.net: Trochę w roli pointy do powyższych rozważań z Gdańska wrzucamy swoje 3 grosze. Zgadzamy się, że brak uwzględnienia samych kibiców w dyskursie na ich temat i ukierunkowanie tego dyskursu tylko na patologie związane ze środowiskiem to bardzo krzywdzące zjawiska. Z drugiej jednak strony środowisku można (właściwie trzeba, dla dobra środowiska) też wypomnieć, że przez lata przestało zwracać na pewne patologie uwagę i je zaakceptowało. Ile grup kibicowskich realnie walczy z przemocą, potępia „promocje” podczas wyjazdów czy dyskryminację? Krzewienie patriotyzmu, wspaniała atmosfera na meczach i nadzwyczajna aktywność w działaniach na rzecz lokalnych społeczności są godne pochwały, ale nie odpowiadają na zarzuty formułowane wobec kibiców. Byłoby wspaniale, gdyby za refleksjami świata nauki poszła też autorefleksja samych fanów.
Reklama