Dania: Kibice zamierzają zalegalizować race
źródło: tv2sport.dk; autor: michał
W tej chwili pirotechnika jest w Danii zabroniona, ale fani największych klubów pracują nad modelem bezpiecznego i legalnego odpalania. Po ich stronie są doświadczenia Norwegii, a także… naukowcy – podał serwis TV2Sport.dk.
Reklama
Po niedzielnym meczu AaB (Alborg) z FC Kopenhagen w Danii znów głośno zrobiło się o pirotechnice na stadionach. Zgodnie z zasadami organizacyjnymi sędziowie mogą przerwać mecz, jeśli pojawi się pirotechnika i tak właśnie stało się w 70. minucie tego spotkania. Kilka rac odpalili goście. Później było już tylko gorzej, bo chwilę przed końcowym gwizdkiem na boisko wbiegł chuligan, który chciał zaatakować jednego z przyjezdnych zawodników.
W mediach natychmiast pojawiły się pełne oburzenia informacje. Kibice gospodarzy zrzeszeni w AaB Support Club wydali więc oświadczenie. Potępili w nim przemoc i zachowanie człowieka, który wtargnął na boisko. W kontekście odpalonej przez przyjezdnych pirotechniki zapewnili jednak, że podejmą kroki, by race… zalegalizować. Ich zdaniem podobnie jak naganne jest atakowanie innych ludzi, tak naganne jest mieszanie chuligaństwa z racami, które dla nich są elementem widowiska, a nie bronią.
Pierwsze decyzje zapadły. AaB Support Club oraz Broendby Support, dwie z największych organizacji fanów piłkarskich w kraju, ogłosiły współpracę w kampanii na rzecz legalizacji pirotechniki. Podjęły rozmowy z norweskimi organizacjami Kjernen (Rosenborg Trondheim) i Klanen (Vaalerenga Oslo), które wprowadziły na stadiony Tippeligaen legalne i bezpieczne pokazy pirotechniczne. Wspólnie chcą opracować rozwiązania dla duńskich stadionów.
- To w pewnym stopniu miernik atmosfery. Choreografia czy flagi wyglądają niesamowicie w towarzystwie światła i dymu. Pirotechnika to jeden z elementów, których potrzebujemy dla tworzenia świetnej atmosfery, ale w obecnych warunkach to po prostu niebezpieczne
– argumentuje Rasmus Trenskow, prezes AaB Support Club. Dlaczego niebezpieczne? Ponieważ race są nielegalne, kibice odpalają je w gęstym i trudnym do zidentyfikowania tłumie, co może prowadzić do poparzeń. Zanim race się wypalą, a dym odsłoni twarz odpalającego, race są rzucane na boisko lub pod nogi, gdzie znów jest ryzyko obrażeń (przykład z poniższego wyjazdu kibiców Broendby). Według Trenskowa tego można by uniknąć, wprowadzając odpowiednie prawo.
Taką logikę potwierdza badacz środowiska kibiców Jonas Havelund z Uniwersytetu w Arhus. – W tej chwili mamy w debacie publicznej mieszanie pojęć, w ramach którego kibice odpalający race są wrzucani do jednego worka z agresywnymi przestępcami, a to wszystko otrzymuje metkę „chuligaństwa”. […] Oni wcale nie popierają przemocy i nie chcą być postrzegani jako agresorzy. Ale policja ich tak postrzega i traktuje jak zwykłych chuliganów
– wyjaśnia Havelund.
Jego zdaniem prawo dopuszczające legalne pokazy rzeczywiście może rozwiązać problem. Nie oznacza ono jednak braku kontroli nad kibicami, wręcz przeciwnie. Każdy kibic odpalający racę byłby identyfikowany jeszcze przed odpaleniem, a pokazy odbywałyby się w możliwie zabezpieczony sposób, czyli np. tak, by w zasięgu ręki odpalającego nie było innych fanów, których odprysk mógłby oparzyć, za to by każdy odpalający miał jak racę ugasić, gdy ta będzie się jeszcze tlić – np. w wiadrze z piaskiem lub wodą. Takie środki zaproponowali norwescy kibice, którym udało się przekonać władze. Duńczycy chcą osiągnąć taki sam efekt.
Reklama