Wielki-mały klub: Hutnik Nowa Huta
źródło: własne; autor: gabriel
Angielski Wimbledon czy FC United of Manchester są dziś znane na całym świecie. Ale i w Polsce kibice tchnęli życie w kilka drużyn. Zaczynali od zera, a mogą zawstydzić niejeden większy klub. Na początek cyklu „Wielki-mały klub” poznajcie Hutnika Nowa Huta!
Reklama
Zapraszamy na pierwszy tekst z cyklu „Wielki-mały klub”. Co pięć dni będziemy prezentować Wam sylwetki zespołów, które zdecydowanie wyróżniają się w niższych ligach. Podstawowa różnica względem większości klubów – powstały tylko dzięki determinacji kibiców. To dlatego gromadzą nawet po parę tysięcy widzów, a na wyjazdy w regionalnych ligach jadą za nimi dziesiątki, czasem setki ludzi. Gabriel Dutkiewicz zebrał informacje o czterech takich zespołach. Na początek poznajcie Hutnika Nowa Huta!
Trochę historii
Kto w 1994 czy 1996 roku mógł przypuszczać, że gdyby nie wierni kibice, Hutnik Kraków mógłby już nie istnieć? Dlaczego akurat w tych latach? W 1994 roku na Suchych Stawach odbył się mecz Reprezentacji Polski z Węgrami. Pokonaliśmy wówczas Madziarów 3:2 i był to jedyny mecz kadry na obiekcie Hutnika. W 1996 roku natomiast, trzecia siła Krakowa próbowała podbić Europę. Pod względem piłkarskim się nie udało, ponieważ Hutnik odpadł w 1/32 finału Pucharu UEFA, ale na trybunach powiało europejskim poziomem.
Hutnik na swoim stadionie w tamtej edycji europejskich rozgrywek grał trzykrotnie. W rundzie wstępnej podejmował Xezri Bukovna Baku z Azerbejdżanu. Przy ul. Ptaszyckiego 4 Hutnicy rozbili rywala 9:0 w obecności 4 tys. widzów. W rewanżu było 2:2, co pozwoliło awansować polskiemu zespołowi. Później rywalem klubu z Nowej Huty była czeska Sigma Ołomuniec. Mecz wyjazdowy Hutnik przegrał 0:1, ale w rewanżu wywalczył awans, wygrywając 3:1. Trybuny nowohuckiej areny wypełniło 6 tys. osób. Z każdą rundą frekwencja rosła. W 1/32 finału trafił się atrakcyjny rywal. Było jednak trudno znów awansować, gdyż do Krakowa przyjechało AS Monaco. Tym razem nawet 8 tys. osób nie pomogło ustrzec się przed porażką 0:1. Rewanżowe spotkanie Hutnik przegrał 1:3 i pożegnał się z pucharami, ale rozbudziło to apetyt kibiców. Ta krótka przygoda Hutnika z wielką piłką pokazała jednak, jak duże było zainteresowanie jego występami i jakie jest zapotrzebowanie na piłkę z prawdziwego zdarzenia w Nowej Hucie. Z udziałem Hutnika, a nie Wisły czy Cracovii...
Kłopoty finansowe i złe decyzje
Od kilku lat w Hutniku źle się działo. Kibice mieli za złe Sportowej Spółce Akcyjnej zarządzającej klubem, że wynajęli stadion na Suchych Stawach Wiśle i Cracovii, podczas gdy ich obiekty były modernizowane. Rzekomo klub miał przez to zadłużenia względem dostawcy energii, a także problemy natury logistycznej, ponieważ Hutnik dostosowywał swój terminarz do kalendarza gości. Na dodatek pojawiły się duże kłopoty finansowe. Klub był winny pensje wszystkim pracownikom. Z powodu braku środków kadra zespołu zaczęła się opierać wyłącznie na juniorach, którzy mieli przez brak przygotowania kłopoty ze zdrowiem, wywołane przeciążeniami podczas sezonu. Kibice mieli dość takiego stanu rzeczy...
Wycofanie z rozgrywek i... otrzymanie licencji
Przed sezonem 2010/2011 władze klubu zdecydowały o nieprzystąpieniu do rozgrywek III ligi. Kibice nie mogli się z tym pogodzić i 18 lutego 2010 odbyło się spotkanie poświęcone przyszłości klubu. Podczas meczu z Kmitą Zabierzów 3 kwietnia kibice wywiesili transparent z adresem strony internetowej, która obwieszcza powstanie Nowego Hutnika. Nowa drużyna miała kontynuować tradycję KS Hutnik. W odpowiedzi na inicjatywę kibiców komisja licencyjna przyznała licencje na grę w IV lidze, mimo że istniała groźba gry w C-klasie...
Fot: Łukasz Libuszewski
Powstał "Nowy Hutnik 2010". Klub bazujący na niespotykanym w polskim futbolu demokratycznym modelu zarządzania. Zwykle kojarzy się takie zespoły z Barceloną i całkiem słusznie, bo to jeden z klubów, którego współwłaścicielem, a więc i współrządcą, może być każdy. Kibice z Nowej Huty konsultowali się w tej kwestii za granicą, gdzie klubów zakładanych oddolnie jest więcej i mają już swoje pierwsze sukcesy.
60-lecie, wysoka frekwencja i ciekawe pomysły
Jednym i pierwszych wyzwań inicjatorów było rozegranie meczu z okazji 60-lecia istnienia klubu. 24 lipca 2010 na Suche Stawy przyjechał 1.FC.Magdeburg. To specjalne widowisko zgromadziło na trybunach 3 tysiące ludzi! Zainteresowały się media, była wyjątkowa oprawa i świetna atmosfera. Kibice Hutnika nie wyszli co prawda ze stadionu pocieszeni, bo ich ulubieńcy ulegli rywalom 0:2. Jednak był to początek nowej ery w dziejach hutniczego klubu. Stadion przy ul. Ptaszyckiego pomieścić może tys. osób, jednak tylko 1,5 tys. miejsc jest zadaszonych, a część to miejsca stojące (około 500).
Fot: Łukasz Libuszewski
Na niezbyt wysokim poziomie ustalono ceny biletów – tak, aby na każdym meczu zjawiało się kilkaset osób. 7 zł to koszt normalnej wejściówki, a za darmo wpuszczane są kobiety oraz dzieci do lat 12. Taka propozycja przyciągnęła sporo kibiców. Średnia widzów w rundzie jesiennej to 838 widzów! Widać, że fani Hutnika uwierzyli w powodzenie całej akcji i liczniej niż przed transformacją przychodzą na stadion.
A przecież to tylko IV (czyli piąta) liga. Mało tego, ten piątoligowy klub organizuje na swoim obiekcie więcej międzynarodowych meczów, niż większość zespołów Ekstraklasy. Poza jubileuszowym spotkaniem z Magdeburgiem w Nowej Hucie grał też najstarszy zespół świata – Sheffield FC (rok zał. 1857), a niedawno również hiszpański Universidad de Navarra.
Co więcej, kibicom nie brakuje pomysłów na nowe inicjatywy. W całej Polsce Nowy Hutnik jest znany z wydawania kalendarzy z nagimi fankami. Organizują turnieje piłkarskie, wydają programy meczowe i założyli fundację imienia dwóch juniorów Hutnika, którzy zginęli w wypadku samochodowym w 2008 roku.
Oby tak dalej, bo tradycje piłkarskie w Nowej Hucie są spore...
Poznaj wszystkie teksty z cyklu Wielki-mały klub, klikając na herby poniżej!
Reklama